Od 22 czerwca kierowca nie straci prawa jazdy za zbyt szybką jazdę, jeśli np. wiezie kogoś do szpitala. Tymczasem ostatnio zaczęła spadać liczba dużych przekroczeń prędkości.
Natychmiastowe zatrzymanie prawa jazdy na trzy miesiące za przekroczenie prędkości w obszarze zabudowanym o więcej niż 50 km/h na godzinę to jeden z najbardziej dolegliwych, a jednocześnie kontrowersyjnych środków karnych. Dolegliwych, bo w przypadku kontroli drogowej kierowca odczuwa negatywne skutki zbyt szybkiej jazdy od razu po popełnieniu czynu. Kontrowersyjnych, ponieważ sankcja nakładana jest niezależnie od okoliczności. Nieważne, czy ktoś pędził nocą po dwupasmowej drodze, czy w dzień wąską uliczką przed przedszkolem. Nie ma też znaczenia powód, dla którego kierowca złamał przepisy.
To wszystko prowadzi do paradoksalnych sytuacji. Zdarzało się, że policja zatrzymywała jadący za szybko pojazd, a dowiedziawszy się, że to np. rodzic spieszy się z dzieckiem do szpitala, wręcz eskortowała go, by mógł jak najszybciej dotrzeć do placówki. W takim przypadku odstępowała też od nałożenia mandatu karnego (zgodnie z art. 16 kodeksu wykroczeń nie popełnia wykroczenia, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego dobru chronionemu prawem, a dobro poświęcone nie przedstawia wartości oczywiście większej niż dobro ratowane). Jednak zatrzymać dokument na trzy miesiące funkcjonariusze musieli.
Dziennik Gazeta Prawna

Nie tylko ratowanie zdrowia

Z tego powodu w 2016 r. Trybunał Konstytucyjny w wyroku (sygn. akt K 24/15) stwierdził niekonstytucyjność przepisów o administracyjnym zatrzymaniu prawa jazdy. Nowelizacja, która wejdzie w życie w przyszły piątek, przewiduje, że nie sięga się po ten środek, jeżeli kierowca działał w stanie wyższej konieczności, bo dobro w postaci bezpieczeństwa na drodze przedstawiało wartość niższą od dobra ratowanego.
Takim dobrem chronionym nie musi być tylko życie i zdrowie (jak pierwotnie planowano), ale np. mienie. Chodziło m.in. o to, by nie zatrzymywać dokumentów strażakom ochotnikom, którzy jadą na zbiórkę. Spiesząc się do remizy, nie wiedzą, czy jadą gasić pożar domu, w którym mogą znajdować się ludzie, czy np. pożar garażu. Poza tym niebezpieczeństwo grożące mieniu w każdej chwili może się przerodzić w zagrożenie życia lub zdrowia.
– To oznacza, że na stan wyższej konieczności będzie mógł się powołać również pracownik, który przekracza prędkość wezwany do awarii w fabryce – uważa mec. Kazimierz J. Pawelec, adwokat specjalizujący się w prawie ruchu drogowego. – Niemniej jednak bogactwo różnych sytuacji będzie powodowało spory w orzecznictwie i w doktrynie. Przykładowo, kiedy dopuszczalne jest naruszenie bezpieczeństwa ruchu drogowego przez weterynarza? Gdy jedzie ratować pieska czy dopiero gdy zagrożone jest życie rasowej klaczy wartej setki tysięcy złotych? – wylicza wątpliwości mec. Pawelec.
Jeśli mimo wszystko do zatrzymania dokumentu dojdzie (albo rażące przekroczenie prędkości ujawni fotoradar), decyzję o ewentualnym zwrocie będzie podejmował starosta (w ciągu 21 dni). Jak zatem kierowca będzie mógł dowieść, że w chwili zarejestrowania przekroczenia prędkości znajdował się w stanie wyższej konieczności? – To starosta będzie musiał udowodnić, że tak nie było. Kierujący ma natomiast wskazać źródła dowodowe, takie jak dokumentacja szpitalna, świadków itp. Jeśli organ uzna, że kierowca nie był w stanie wyższej konieczności, i wyda decyzję o zatrzymaniu prawa jazdy, wówczas będzie się można odwołać najpierw do samorządowego kolegium odwoławczego, a następnie do wojewódzkiego sądu administracyjnego – wyjaśnia mec. Pawelec.

Coraz mniej zabranych dokumentów

Mimo że restrykcyjne (a teraz nowelizowane) przepisy weszły w życie w maju 2015 r., to do tej pory liczba zatrzymanych praw jazdy w poszczególnych miesiącach w zasadzie pozostawała na tym samym poziomie. Tymczasem od lutego w każdym kolejnym miesiącu liczba zatrzymanych praw jazdy za przekroczenie prędkości o więcej niż 50 km/h była mniejsza niż w analogicznych miesiącach w latach poprzednich (patrz ramka).
Przy czym, jak zapewnia Mariusz Wasiak z Komendy Głównej Policji, liczba kontroli drogowych jest na stałym poziomie. – Kierowcy przekonali się, że surowe przepisy są nie tylko od straszenia, ale są rzeczywiście egzekwowane, i zdjęli nogę z gazu. My patrzymy na tę kwestię przede wszystkim z punktu widzenia bezpieczeństwa i zagrożeń wynikających z nadmiernych prędkości w obszarze zabudowanym. Dobrze więc, że środek służący dyscyplinowaniu kierowców działa – pointuje Wasiak.