Sprawy, które powinniśmy zapamiętać, które będą swego rodzaju kamieniami milowymi historii polskiego prawa, w codziennym galopie, mogą się nam zlewać w jedno.
Tomasz Zalasiński z Zespołu Ekspertów Prawnych przy Fundacji Batorego powiedział w audycji radiowej, że od sędziów dublerów, przez wybór prezes TK, po sprawę zmian w SN i KRS wiele organów władzy działa na zasadzie „bez żadnego trybu”. Zgadzam się w pełni. Niby wszystko odbywa się na podstawie jakichś przepisów, a gdy ich brak, to PiS w nocy szybciutko coś uchwali, a jednak przecież czujemy, że tak naprawdę dzieje się to na siłę, niezgodnie z konstytucją, z duchem prawa, z przyjętymi przez ludzi cywilizowanych zasadami. Jakie zatem – bez żadnego trybu – ważne wydarzenia z ostatniego miesiąca dostrzega oko obywatela?
Ruszyła maszyna
Data 27 kwietnia 2018 r. przejdzie na pewno do historii. Oczywiście, tych ważnych dat od dwóch i pół roku nazbierało się już sporo (czy to w trakcie niszczenia TK, czy ataku na Sąd Najwyższy, ale było też wiele innych), jednak to jest jedna z dat szczególnych. Zebrała się wtedy po raz pierwszy Krajowa Rada Sądownictwa, w której skład wchodzą sędziowie wybrani zgodnie z prawem, które łamie konstytucję, i w dodatku w okropnej atmosferze. Myślę, że do historii przejdzie nie data uchwalenia niekonstytucyjnej ustawy, lecz właśnie to symboliczne spotkanie. I okoliczności, które towarzyszyły zarówno wyborowi sędziów do KRS, jak i pierwszemu posiedzeniu. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się bowiem, żeby obywatele blokowali dostęp do budynku, w którym odbywały się obrady. Od strony drzwi do KRS stali aktywiści Akcji Demokracji, którzy zawstydzali już od jakiegoś czasu sędziów, publikując bilbordy i plakaty z twarzami uzurpatorów i wezwaniem do rezygnacji z członkostwa w KRS. Ci jednak nie blokowali, a witali członków KRS transparentami. Od strony parkingu z kolei dostęp do budynku starali się zablokować – przez jakiś czas skutecznie – Obywatele RP, w tym studenci. Doszło do zatrzymań przez policję, a nawet poturbowania niektórych.
Nigdy też dotąd nie zdarzyła się kuriozalna sytuacja ukrywania, utajniania ważnych elementów w wyborze sędziów do KRS. Nie dość, że odbył się on na podstawie ustawy łamiącej konstytucję (bo ta jasno określa na cztery lata długość kadencji, która została z mocy ustawy przerwana), to jeszcze pozostawił po sobie niesmak. Obywatele chcieli wiedzieć, jak wybory przebiegły, dlatego na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej wnioskowali o udostępnienie list poparcia kandydatów na członków KRS (każde zgłoszenie powinno bowiem zawierać co najmniej 25 podpisów). I listy otrzymali, a jakże. Tyle że szalenie dowcipny minister sprawiedliwości przekazał listy z numerami, ale bez nazwisk. Te zamalowano. Śmieszne, prawda?
Można wypominać szczegóły, jak niewiedza członków, że zasiedli w radzie sądownictwa, a nie „sądowniczej”, czy że Wiesław Johann, skądinąd szacowny i sympatyczny sędzia TK w stanie spoczynku, powołany do rady przez prezydenta Dudę, pozwalał sobie na niesmaczne dowcipy nagrywane przez kamery. To są drobiazgi z gatunku takich, które zdarzają się regularnie i nie są domeną jednego środowiska. Ale ta tajność list poparcia (a może jest prawdą, że sędziowie sobie wzajem listy podpisywali?) i ten polityczny wybór (niektórzy kandydaci przyznawali, że odpowiadali twierdząco na pytania posłów, którzy od tego uzasadniali ich wybór), przejdą do historii. Symptomatyczne przy tym jest, że jeden z kandydatów, dla którego, jak twierdzi, podpisy zebrali sami lokalni sędziowie (czyli jest prawdziwym reprezentantem środowiska) i żaden inny kandydat listy nie podpisał, do rady nie został wybrany. A przypomnijmy, wybór był de facto wśród 16 kandydatów (na 18 zgłoszonych), bo co do dwóch osób były poważne wątpliwości, czy spełniają kryteria. A zatem, być może, jedyną osobą niewybraną jest sędzia, któremu listy poparcia nie podpisywali inni kandydaci.
Najpoważniejsze są jednak ewentualne konsekwencje działania KRS w obecnym kształcie. Oczywiście, że obóz rządowy i sami jej członkowie podkreślają, że jest to szansa na reformę. Ale zdaniem wielu działania rady spowodują wielki chaos. Profesorowie Strzembosz i Zoll – a to nie byle kto – mówią krótko: „obecna KRS, powołana w nowym składzie, nie posiada kompetencji nadanej Radzie przez Konstytucję RP, a zatem jej uchwały z samej swej natury są nieważne”. Okręgowa Rada Adwokacka w Warszawie podjęła uchwałę zobowiązującą adwokatów do występowania z wnioskiem o wyłączenie sędziego, jeśli w składzie orzekającym będzie zasiadał sędzia powołany bądź awansowany przez nową radę. Podobnych głosów jest więcej. Co nas zatem czeka? Ryzyko, że za lat dwa czy sześć, jeśli dojdzie do zmiany władzy, ktoś orzeknie o nieważności wyroków wydawanych przez kilka lat przez sędziów powołanych przez „nielegalny” organ? Zapewne nie, w takich sytuacjach należy się raczej spodziewać salomonowych wyroków, które zmieniając sytuację, jednocześnie sanują przeszłe działania. Ale chaos może być ogromny.
Dubler sygnalista
Tragiczna sytuacja Trybunału Konstytucyjnego powoduje, że poświęcamy mu coraz mniej uwagi (choć zapowiadam bardzo ciekawy projekt obywatelski). Po raz kolejny RPO wycofał z trybunału ważną skargę na ustawy ograniczające prawa obywatelskie. Wycofał dlatego, że skład orzekający był kilkakrotnie, niezgodnie z prawem, zmieniany przez kierownictwo trybunału. I jak się okazało to wycofanie najwyraźniej doprowadziło do wściekłości sędziego dublera Mariusza Muszyńskiego, który, rzecz jasna bez żadnego trybu, napisał do postanowienia o umorzeniu postępowania zdanie odrębne. Jak wiemy, zdanie odrębne służy temu, by przedstawić swoje poglądy, jeśli nie zgadzamy się z głosem większości składu sędziowskiego. Tu umorzenie było automatyczne, a zdanie odrębne brzmi jak marny artykuł publicystyczny, tylko redakcję Muszyński pomylił. To, że w tym zdaniu odrębnym sędzia dubler obraża rzecznika i napuszcza na niego władzę, stwierdzając, że sprzeniewierzył się swojej przysiędze, i niemal wzywając do odwołania rzecznika, to jedno. Poziom kultury pana Muszyńskiego mieliśmy okazję poznać, więc już tak bardzo nie szokuje. Ale w zdaniu odrębnym Muszyński jak odważny whisterblower ujawnia niezgodne z prawem praktyki, które mają miejsce w trybunale. Przyznaje bowiem, że w TK manipuluje się składami orzekającymi! Z denuncjacji Muszyńskiego wynika, że jeśli poglądy sędziego sprawozdawcy się nie zgadzają z poglądami innych sędziów w składzie, to się sprawozdawcę zmienia. Trudno sobie wyobrazić większe naruszenie niezależności i bezstronności sądu! Prawo do zmian w szczególnych warunkach jest traktowane w TK jak narzędzie do manipulacji składami, a nawet – jak ujawnił Muszyński – może służyć do manipulacji treścią już przygotowanego orzeczenia. Takie głosy docierały do nas w środowisku, ten i ów widział nawet kartki z pokreśloną przez sędzię Przyłębską listą sędziów wyznaczonych do składu i wstawionymi zastępcami, ale „komunikat” pana Muszyńskiego oficjalnie ten proceder potwierdził. I z tego powodu może przejść do historii, tej poważnej – bo to sprawa niesłychana, o ogromnym znaczeniu – ale i tej mniej poważnej. Profesor Sadurski, który nazywa rzeczy po imieniu, docenił inwencję i określił to zdanie odrębne, które „dodaje do postanowienia donos na wnioskodawcę”, „pierwszym takim gestem w historii światowego konstytucjonalizmu” i dodał, że „agent Muszyński zapisał się w Księdze Humoru Prawniczego”.
Czyszczenie sądu
I wreszcie sprawa ostatnia. Władza, bez żadnego trybu, postanowiła się pozbyć najbardziej doświadczonych sędziów Sądu Najwyższego. Do tego politycznie skorumpować sędziów młodszych – zachętą do odejścia w stan spoczynku przy zachowaniu pensji, nawet jeśli mają 40 lat. O decyzjach sędziów dowiadujemy się teraz. Niektórzy, choć nie musieli, bo nie skończyli 65 lat, odchodzą sami (wiadomo na razie, a piszę te słowa 11 maja, o czterech takich osobach). Inni, choć 65 lat skończyli, wnioskują do kancelarii prezydenta o umożliwienie im zgodnego z konstytucją dalszego sprawowania służby sędziowskiej (takich osób jest 11). Jeszcze inni, jak sędzia Stanisław Zabłocki, wydali oświadczenie (nie kierując go jednak do prezydenta), że są gotowi zgodnie z konstytucją służyć dalej – to swego rodzaju demonstracja pokazująca, że wbrew ich woli i niezgodnie z ustawą zasadniczą pozbawia się ich pracy i prawa do orzekania.
Prócz wyborów sędziów obecnych ważne jest to, co zrobi Krajowa Rada Sądownictwa, przed którą wybór dziesiątek nowych sędziów SN, w tym nowych izb: dyscyplinarnej i spraw publicznych. Kto tam będzie kandydował, czy sędziowie będą bojkotować te wybory, jak przebiegnie wybór? – tego wszystkiego dowiemy się zapewne niedługo. Bo władza naczekała się już dostatecznie i na pewno palą się jej ręce do roboty.
Działań bez żadnego trybu jest więcej. Prezydent zapowiada referendum konstytucyjne nie po pokazaniu projektu, a przed. Można by pomyśleć, że to po prostu najdroższe na świecie badania opinii publicznej (bo tak są przedstawiane), czego od konstytucji chcą obywatele. Jasne jest jednak, iż jest to projekt polityczny, bynajmniej niespajający społeczeństwa, lecz prowadzący do dodatkowych tarć. Parlament, chcąc przekonać Komisję Europejską, że polski rząd jest skłonny do ustępstw, bez żadnego trybu przegłosowuje co rusz zmiany w świeżo uchwalonej ustawie o Sądzie Najwyższym. To prawdziwa szkoła legislacji, też powinna przejść do historii. Takie przykłady można by mnożyć.
Co na to organizacje?
Organizacje obywatelskie podejmują nadal liczne działania dotyczące sądownictwa. Warto wspomnieć o kilku (zainteresowani znajdą informacje na temat wszystkich projektów w internecie). Skierowaną do sędziów Sądu Najwyższego inicjatywę „Zostańcie” przeprowadziła Akcja Demokracja (zobacz ramka). Przed sądem odbył się wiec, a sędziom SN przekazano listy od obywateli. I wydaje się, że te działania przynoszą skutki. Po pierwsze, już wiemy, że 11 sędziów zażądało/zawnioskowało do kancelarii prezydenta o umożliwienie im sprawowania urzędu zgodnie z konstytucją. Dodatkowo co najmniej dwie osoby napisały do obywateli – oprócz wspomnianego już sędziego Stanisława Zabłockiego sędzia Dorota Rysińska, która zdecydowała się na przejście w stan spoczynku, mimo że nie skończyła 65 lat i mogła jeszcze co najmniej dwa i pół roku pracować. Niezależnie od indywidualnych decyzji sędziów te pierwsze pogłębione próby komunikacji z obywatelami są bardzo ważne. Będą precedensem, do którego będzie się można odwoływać, wskazując je jako model do naśladowania przez innych. Stali czytelnicy rubryki wiedzą, że INPRIS (także dwukrotnie na tych łamach) od samego początku kilkakrotnie apelował do sędziów o pozostanie, lecz również o wyjaśnianie obywatelom swoich decyzji.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka przeprowadziła badania (pogłębione wywiady) z prezesami sądów usuniętymi przez ministra sprawiedliwości w czasie trwania kadencji, na którą zostali powołani. Spotkała się z krytyką: dlaczego tak jednostronnie, dlaczego na przykład nie rozmawiano z nowymi prezesami? Żyjemy w wolnym kraju i każdy może badać, co chce, a celem było poznanie poglądów, ocen tej konkretnej grupy prezesów, sprawdzenie, jak te odwołania odebrali i jak je oceniają. Raport „Od kadr się zaczyna” pokazuje skutki wejścia w życie ustawy z 12 lipca 2017 r. o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Patrząc systemowo, badania pokazują, że nazywana reformą ustawa skoncentrowała się na wymianie prezesów sądów i, co podkreślają wszyscy niemal sędziowie, nie ma nic wspólnego z rozwiązywaniem najważniejszych problemów sądownictwa. Jak piszą autorki, Barbara Grabowska-Moroz i Małgorzata Szuleka, ustawa „przyznając ministrowi sprawiedliwości dowolną i niczym nielimitowaną kompetencję mianowania prezesów sądów, stworzyła mechanizm skutkujący »przybliżeniem« prezesów sądów ministrowi sprawiedliwości i »oddaleniem« ich od potrzeby uzyskania poparcia sędziów z własnych sądów. Taka sytuacja rodzi poważne wątpliwości, czy niezawisłość sędziowska i niezależność sądów jest obecnie prawidłowo zabezpieczona”.
Dla mnie jest to lektura przede wszystkim smutna, bo pokazuje przedmiotowe traktowanie ludzi, którzy z faksów czy z internetu dowiadują się, że zostali odwołani, którzy w prostych słowach obalają idiotyczne, tylko czasem formułowane (bo co do zasady decyzji nie uzasadniano) argumenty przemawiające za odwołaniem (żonglowanie statystykami). Pokazuje kompletny brak klasy w ministerstwie, a przy tym brak umiejętności interpersonalnych (nie wiedzą, że nawet odwołanemu można podziękować za służbę).
Inny ciekawy projekt przeprowadziła Fundacja CourtWatch Polska. Zbadała dotychczasowe doświadczenia Krajowej Rady Sądownictwa, jeśli chodzi o organizację i przebieg procedury powoływania i awansu sędziów. Badanie opierało się na analizie dokumentów, dużej próbie materiałów konkursowych oraz pogłębionych wywiadach z dotychczasowymi członkami KRS oraz kandydatami. Raport z tych badań („Skąd biorą się sędziowie?”) to ciekawa lektura, a autorzy deklarują, że zebranego materiału starczy na kolejne opracowania. Chcieli jednak zdążyć z publikacją na dzień pierwszego posiedzenia nowej rady. Niektórzy więc, jak pisałem wyżej, protestowali tego dnia przez gmachem Rady, a niektórzy starają się formułować rekomendacje co do jej dalszych prac na bazie badania dotychczasowych doświadczeń. Mam z tym, nie ukrywam, problem. Z jednej strony takie badania są mi bliskie; jako były członek KRS, który chciał ciągle coś zmieniać, reformować (a pewne rzeczy nawet zmienić się udało), doceniam wysiłki (dlatego też z przyjemnością udzieliłem badaczom dwugodzinnego wywiadu). Ale z drugiej strony doradzanie obecnej radzie wydaje mi się absurdalne, bo uważam, że jest to ciało powołane ze złamaniem prawa, a jego decyzje są obarczone ogromnym ryzykiem uznania za nieważne. Powołanie KRS jest jak grzech pierworodny. Nie da się budować zaufania do instytucji tak obciążonej czy do zmian, które wprowadzi. Podstawowe ustalenia Fundacji i część rekomendacji może nam jednak posłużyć także na przyszłość. A są to w części wnioski krytyczne, jak ten, że „proces wyłaniania najlepszych kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie cierpi na poważne deficyty transparentności i obiektywizmu”, czy że „na zaufaniu do obiektywizmu procesu selekcji ciążą wady etapu poprzedzającego pracę samej Krajowej Rady Sądownictwa, czyli oceny i opiniowania kandydatów przez lokalne środowisko sędziowskie”.
Intensywnie działa też Zespół Ekspertów Prawnych przy Fundacji im. Stefana Batorego. Opublikował dotyczący konsekwencji działań legislacyjnych w obrębie władzy sądowniczej w Polsce w latach 2015–2018 raport, czyli swoją krytyczną odpowiedź na Białą Księgę przygotowaną przez rząd dla Komisji Europejskiej. Zespół pracuje też intensywnie nad bardzo szczegółowym raportem o funkcjonowaniu Trybunału Konstytucyjnego. Jego część została już opublikowana („Analiza działalności orzeczniczej Trybunału Konstytucyjnego w latach 2014–2017”), całość ukaże się niebawem. Będzie to bardzo ciekawa lektura.
Swoją drogą projekty badawcze organizacji pokazują wyraźnie lukę w badaniach społecznych w Polsce. Procesy, których jesteśmy świadkami, to znakomite tematy do badań empirycznych. Socjologowie prawa powinni zacierać ręce. Tymczasem dzieje się w tej mierze niewiele, a szkoda.
A co obywatele i prawnicy?
Jeśli jednak rozważać postawy społeczne w szerszym kontekście niż poszczególne badania, monitoringi czy akcje, to kluczowe jest oczywiście to, jak my – jako obywatele i prawnicy, w tym sędziowie – reagujemy na te działania bez żadnego trybu? Rozmowa z adwokatem i przyjacielem Filipem Wejmanem uświadomiła mi przedziwną sytuację, w jakiej się znajdujemy. Ciągle trwa atak na Sąd Najwyższy, twierdza jeszcze nie padła, choć niekonstytucyjną ustawę uchwalono. Tymczasem obywatele jakby ten sąd już odpuścili. Oczy wszystkich zwracają się w kierunku Komisji Europejskiej, zastanawiamy się i rozważamy, co wynegocjuje z polskim rządem, czy uda się zachować w sądzie sędziów, którzy ukończyli 65 lat, czy Pani Prezes pozostanie na stanowisku, czy też zmiany ograniczą się do detali z punktu widzenia ustrojowego nie najważniejszych, jak drobne ograniczenia kasacji nadzwyczajnej. Paradoks polega na tym, że Fransowi Timmermansowi, pierwszemu wiceprzewodniczącemu KE, oddaliśmy w ręce sprawę niezależności polskich sądów, zwłaszcza SN i KRS, bo na Trybunale Konstytucyjnym już postawiliśmy krzyżyk. I żyjemy nadzieją, że Unia postawi polski rząd do pionu.
Nie chodzi tu tylko o zaniechanie ciągłej obrony sądów przez obywateli, którzy już się chyba nieco znużyli, lecz o brak stanowczych reakcji np. samego Sądu Najwyższego. Czegoś więcej niż uchwały zgromadzenia ogólnego sędziów, opinie o niekonstytucyjnych zmianach ustawodawczych czy godne uznania stanowiska poszczególnych sędziów, którzy zrozumieli potrzebę komunikacji z obywatelami. Przecież atak na sądy, obrona ich niezależności, to przede wszystkim nasza sprawa wewnętrzna! Oczywiście miło, że Unia się angażuje w ramach dbałości o wspólne europejskie wartości, ale to my powinniśmy protestować i walczyć. Gdzie jest opozycja? Gdzie media? Każdy coś robi, ale ostatnio zdecydowanie niemrawo. Wszyscy czekają jak na wyrok na informację o porozumieniu wynegocjowanym przez Komisję i polski rząd. Wciąż nie umiemy się bronić skutecznie, wciąż przegrywamy z nagą siłą, choć muszę też przyznać, że postawy wielu sędziów sądów niższych instancji napawają mnie dumą i nadzieją. Sądziłem, że konformistów będzie dużo więcej. Tymczasem środowisko się trzyma, nie dało się zastraszyć. Choć rząd wciąż próbuje, czy to organizując poprzez fundację ze środków publicznych nienawistną kampanię, czy to strasząc nowym postępowaniem dyscyplinarnym za stosowanie Konstytucji RP. Tymczasem media donoszą, że kolejni sędziowie rejonowi uniewinniają obywateli od absurdalnych oskarżeń związanych z protestami, realizacją prawa do zgromadzeń, wolności słowa. I robią to, odwołując się do konstytucji, do praw i wolności obywatelskich. Musimy to pokazywać, doceniać i za to dziękować. I oby tak było dalej!
Profesorowie Strzembosz i Zoll mówią krótko: „obecna KRS, powołana w nowym składzie, nie posiada kompetencji nadanej Radzie przez Konstytucję RP, a zatem jej uchwały z samej swej natury są nieważne”
Sąd Najwyższy: zostańcie!
Apelujemy do Was, Sędziowie Sądu Najwyższego, o to, byście pozostali na swoich stanowiskach i bronili naszych praw.
Nowa, niekonstytucyjna ustawa o Sądzie Najwyższym skraca Wasze kadencje lub daje Wam możliwość wcześniejszego ich zakończenia. Poprzez tę ustawę rządzący chcą usunąć najbardziej doświadczonych, niezależnych od polityków sędziów i doprowadzić do przejęcia Sądu Najwyższego przez osoby wskazane przez upartyjnioną Krajową Radę Sądownictwa.
Sprzeciwiamy się takiemu upolitycznieniu wymiaru sprawiedliwości! Stawka jest wysoka. Sąd Najwyższy zatwierdza wyniki wyborów i wpływa na wykładnię prawa w Polsce.
Oczekujemy, że w tym przełomowym momencie staniecie po stronie sprawiedliwości i naszych praw. Jako obywatelki i obywatele RP apelujemy: zróbcie, co możliwe, by zostać na swoich stanowiskach w Sądzie Najwyższym! Brońcie naszych praw mimo dramatycznych okoliczności!
(treść apelu do sędziów Sądu Najwyższego podpisywanego przez obywateli i przekazanego sędziom przez Akcję Demokrację)