Egzamin czasami pozwala profesorowi dowiedzieć się czegoś więcej z dziedziny, którą uprawia. Dlatego w tym felietonie postanowiłem zebrać niektóre złote myśli studentów, które są na tyle wyjątkowe, że warto, by inni je poznali.
Dzisiaj trochę lżejszy temat, bardziej związany z primaaprilisową atmosferą, choć ze względu na cykl publikacji felietonów tekst trochę spóźniony. Chciałbym poświęcić nieco uwagi egzaminom dla studentów, póki jeszcze są (egzaminy). Boję się, że wraz z „nowoczesnością” studiowania zniknie jakakolwiek forma sprawdzania wiadomości, a w formie ustnej, to już w ogóle! A właśnie ta postać, którą preferuję, daje możliwość kontaktu ze studentem, zrozumienia (lub nie) jego intencji, wsłuchania się w język polski, którym operuje (choć nie zawsze) itp. Stąd często zadaję pytanie dodatkowe: kto napisał fragment: „chodzi mi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Najczęstsza odpowiedź to: Mikołaj Rej lub Jan Kochanowski, a nie Juliusz Słowacki. O utwór, w którym fraza ta się znajduje, po Rejach i Kochanowskich, już nie pytam, bo o „Beniowskim” pewnie nie słyszeli. Ale za Kochanowskim ciągnie się marzenie „by rozum był przy młodości” (to „Odprawa posłów greckich”).
Egzamin czasami pozwala też profesorowi dowiedzieć się czegoś więcej z dziedziny, którą uprawia. Dlatego w tym felietonie postanowiłem zebrać niektóre złote myśli studentów, które są na tyle wyjątkowe, że warto, by inni je poznali. Nie tylko zamknięci w gabinecie w czasie egzaminu studenci i profesor.
Zacznę od pierwszej odpowiedzi na pytanie dotyczące teorii organów. Gdy usłyszałem słowa: „Jeżeli u osoby prawnej następuje zanik organu...”, dostrzegłem głębię tego stwierdzenia. Przypomniał mi się Otto von Gierke, który przyjął, że organ jest równoznaczny z pojęciem narządu ruchu, mowy itp. (a może czegoś innego?) u człowieka. Ta antropomorfizacja charakteryzująca teorię organów Gierkego stanęła mi przed oczami, gdy usłyszałem o zaniku organu. Ale czy jest większa różnica między organem kadłubowym, brakiem organu a zanikającym organem? Choć działaniu osoby prawnej bez organu lub z organem kadłubowym poświęcono naprawdę wiele orzeczeń Sądu Najwyższego, m.in. wyroki z 5 listopada 2010 r. (sygn. akt I CSK 63/10), z 18 września 2015 r. (sygn. akt I CSK 737/14), z 20 lutego 1987 r. (sygn. akt I PR 1/87).
Z problematyką osoby prawnej wiąże się inna wypowiedź: „osoba prawna wykonuje prawa organu”. Tu też nie można się tylko uśmiechnąć, trzeba docenić poważną wiedzę studenta. Bo choć zdanie to jest z gruntu fałszywe, to jednak zgodnie z ustawą z 27 maja 2004 r. o funduszach inwestycyjnych i zarządzaniu alternatywnymi funduszami inwestycyjnymi (Dz.U. z 2004 r. nr 146 poz. 1546) towarzystwa funduszy inwestycyjnych mające osobowość prawną są ich organami. I w tym przypadku zdanie błędne staje się prawdziwe. Jednak wyjątków nie należy interpretować rozszerzająco, czy też wyjątek powinien być interpretowany ściśle (exceptio est strictissimae interpetationis).
Poza problematyką organów również prokura dostarcza egzaminacyjnych uśmiechów. Choć studentów w pomysłach na prokurę przebił ustawodawca, wprowadzając prokurę mieszaną (niewłaściwą – art. 1094 par 11 kodeksu cywilnego). Od tego momentu jestem absolutnie tolerancyjny dla radosnej twórczości studentów, bo przecież oni w ten sposób nie szkodzą, w przeciwieństwie do ustawodawcy. Studenci dosyć twórczo traktują zarówno udzielenie prokury, jak i jej typy. „Prokura jest narzucana sądownie” – tego zdania niestety, w odróżnieniu od cytowanych powyżej, obronić się nie da. Ale że „prokurent nie może udzielić podprokury” to już tak, wszak prokurent nie może udzielić dalszej prokury (art. 1096 zd. 1 kodeksu spółek handlowych). Natomiast problemem może być wyjaśnienie istoty prokury łącznej. Zacytuję dwie odpowiedzi. Zdaniem jednego ze studentów „prokura łączna występuje, gdy ten sam prokurent występuje w dwóch różnych przedsiębiorcach”. I tu trzeba dostrzec głębię prezentowanej myśli, bo przecież została poruszona kwestia może nie tyle prokury łącznej, ile dokonywania tzw. czynności prawnych z samym sobą, co wymaga uznania. Zdaniem drugiego studenta „prokura łączna polega na wzajemnym informowaniu się prokurentów o podjętych przez nich czynnościach”. Choć nie o to chodzi w prokurze łącznej, to również tu należy docenić troskę o jakość oświadczeń woli przedsiębiorcy, czemu ma służyć informowanie się.
Prokura okazuje się również ciekawa z punktu widzenia jej typów. Poza tymi, które już znamy, wyróżniono prokurę główną. Otóż „prokurent główny to taki prokurent, który sprawuje nadzór prokurencki”.
W praktyce, ale również w orzecznictwie sądowym pojawia się problem wyjaśnienia, czym są czynności przekraczające zwykły zarząd i czynności zwykłe. W pewnym sensie równie problematyczne może być wyjaśnienie „większego rozmiaru działalności”. Ale tu student poradził sobie dobrze, twierdząc, że „przedsiębiorca w większym rozmiarze to ten, który ma większe doświadczenie w prowadzeniu działalności gospodarczej”. Nie bardzo wiadomo, od czego większe, ale na pewno chodzi o duże doświadczenie.
Bardzo wiele pytań zadawanych studentom świadczy o nieprzygotowaniu profesora do roli, w jakiej występuje. No bo przecież pytanie: „co to jest wolny zawód?” w ogóle nie powinno paść, bo jego słabość student obnaża swoją odpowiedzią: „wolny zawód to taki, który jest wolny”. Absolutnie tak. Nie do końca jednak student ma rację, umiejscawiając rejestry wolnych zawodów w Krajowym Rejestrze Sądowym i twierdząc, że „rejestr wolnych zawodów znajduje się w II części KRS”.
Wspomniane wyżej nieprzygotowanie egzaminatora do swojej roli obnażone zostało też w wielu innych przypadkach uzyskanych od studentów odpowiedzi. Na pytanie: „co to jest kapitał zakładowy?”, usłyszałem odpowiedź: „kapitał zakładowy to kapitał wnoszony do zakładu”. Należy docenić pewną logikę powyższej odpowiedzi, ale już nie można zgodzić się z tym, że ktoś „wnosi kapitał zakładowy do spółki”. Zresztą jest to dosyć powszechny błąd potwierdzający niezrozumienie istoty kapitału zakładowego i wkładów wnoszonych na jego pokrycie. To może dlatego od lat spotykamy się z tak dużą niechęcią do kapitału zakładowego, prowadzącą aż do koncepcji, by go zlikwidować. W tym kontekście definicja akcji rozumianej jako papier wartościowy wnoszony do spółki każe również docenić u studenta wiedzę o zdolności aportowej akcji. No ale definicja jest błędna.
Nie można nie dostrzec pewnej logiki w stwierdzeniu, że „w przypadku śmierci wspólnik występuje ze spółki”. No bo co, pozostaje w niej? No nie, ale też nie można postawić znaku równości między swego rodzaju czynnościami inter vivos i mortis causa.
Innym razem poczułem się pobudzony do czujności, gdy usłyszałem „w spółce z o.o. jedynym organem jest zarząd”. W pierwszym momencie miałem wrażenie, że pomylono spółkę z o.o. z fundacją. Życzliwość nakazuje jednak dostrzec w takiej odpowiedzi zapowiedź wprowadzenia systemu monistycznego, w którym – mimo nazwy – występują jednak dwa organy: rada administrująca i walne zgromadzenie.
Gdy chcę się dowiedzieć, w jaki sposób tworzy się spółdzielnię, i słyszę odpowiedź: „poprzez zawarcie umowy i podpisanie statutu”, czuję się bezradny. Nawet wytężając mózg, nie daję rady uzasadnić złej odpowiedzi. Chyba że pomylono spółdzielnię ze spółką akcyjną, gdzie możemy przyjąć szerokie rozumienie „zawarcia umowy”, w tym podpisanie statutu, uzupełnione jednak objęciem akcji. Ale nie przypominam sobie żadnej spółdzielni, gdzie zawiera się umowę i podpisuje statut.
Nie tylko problematyka przedsiębiorców nadaje się do humoru z zeszytów (był taki w „Przekroju”). Również umowy handlowe przynoszą dużo uśmiechu. Bo czy nie jest choćby częściowo prawdą, że „jedną ze stron umowy przewozu jest podróżnik”? Czy przy umowie przewozu osób (art. 776 k.c.) jest aż tak wielka różnica między podróżnym a podróżnikiem? Przecież ten ostatni może być również podróżnym. A właściwie, jak podróżować, nie będąc podróżnikiem? Chyba tylko pieszo.
Ustalenie terminu wygaśnięcia rękojmi przy umowach, w których ona występuje, wymaga wiedzy. Ale można sobie darować szczegółowe ustalenia, gdy stwierdza się, że „odpowiedzialność z tytułu rękojmi wygasa po upływie odpowiednego terminu”. Zdanie to jest absolutnie prawdziwe.
Mógłbym odnosić się do jeszcze wielu ciekawych wypowiedzi, ale gdzieś trzeba zakończyć, bo inwencja studentów nie ma granic. Trzeba też pamiętać, że błędne odpowiedzi, np. na pytanie „co to jest firma?”, które wiążą ją z określeniem podmiotu („firma zawiera umowę z inną firmą”), a nie nazwą (art. 435 k.c.) lub imieniem i nazwiskiem w przypadku osoby fizycznej (art. 434 k.c.), nie powinny być „karane”. Bo skoro ustawodawca wielokrotnie już, nie tylko w cytowanej ustawie o funduszach inwestycyjnych i zarządzaniu alternatywnymi funduszami inwestycyjnymi, pisze o firmie inwestycyjnej w znaczeniu podmiotowym, to o co można mieć pretensje do studenta?