Chociaż rządzący nie chcą dopuścić do wzrostu stawek za wodę, z pierwszych wyliczeń spółek wodociągowych wynika, że podwyżek jednak nie uda się uniknąć.
Ok. 1,8 tys. podmiotów uzdatnia, pobiera i doprowadza wodę w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Mimo napiętych terminów i zmian w rozporządzeniu taryfowym, które wprowadzono niejako na ostatniej prostej, większość przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych obliczyła już, jakie stawki opłat za wodę i odprowadzanie ścieków zapłacimy w najbliższych latach.
Teraz będą je opiniować urzędnicy nowo powstałych regionalnych zarządów gospodarki wodnej. To one przejęły dotychczasowe kompetencje gmin, które jeszcze w zeszłym roku decydowały o taryfach wodno-kanalizacyjnych. Dziś, na mocy nowelizacji ustawy – Prawo wodne (Dz.U. z 2017 r., poz. 1566), będzie to robić Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie (PGW WP) i podległe mu oddziały.
Urzędnicy mają na to 45 dni, licząc od 12 marca, kiedy to upłynął termin na przesyłanie wniosków taryfowych. Jak wynika z naszych informacji, do RZGW już wpłynęło nieco ponad 1,6 tys. spośród ok. 2 tys. oczekiwanych dokumentów.
– Przewidujemy, że reszta trafi do nas do końca tygodnia – przekonuje Sergiusz Kieruzel, rzecznik prasowy PGW WP. Dodaje, że jest jeszcze za wcześnie, by prognozować, jak bardzo te stawki różnią się od obecnych.
– Wymaga to skomplikowanych i długich analiz, a każdy przypadek należy rozpatrywać odrębnie – mówi Kieruzel.
Rządzący od początku mocno akcentują, że zależy im, by koszty skomplikowanej reformy gospodarki wodnej nie odbiły się na budżetach mieszkańców. Czyli ma być lepiej, ale po staremu, przynajmniej w kwestii opłat.
Wróżenie z fusów
Z naszych wstępnych ustaleń wynika, że branża jest podzielona. Część spółek nie przewiduje w nadchodzących latach podwyżek. Zamrozić stawki opłat za dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków zamierza chociażby lubelski MPWiK.
Inne przedsiębiorstwa ubolewają, że bez podwyżek się nie obędzie. Inaczej koszty prowadzenia działalności nie zepną się z przychodami. Wyższe niż w poprzednich latach stawki zaproponowali m.in. przedstawiciele wodociągów w Sosnowcu.
Magdalena Pochwalska, prezes zarządu Sosnowieckie Wodociągi SA wyjaśnia, że w tym roku sytuacja się skomplikowała, bo po raz pierwszy branża ustala stawki na trzy lata do przodu, a nie z rocznym wyprzedzeniem – jak do tej pory. I właśnie z tego powodu branża znalazła się w trudnej sytuacji. Oczekuje się, że spółki będą ustalały stawki jak najkorzystniejsze dla mieszkańców. Ale przecież przedsiębiorstwa nie mogą operować na deficycie, bo spoczywają na nich takie obowiązki, jak m.in. rozbudowa i unowocześnienie sieci wodociągowej – wyjaśnia ekspertka. Szczególnie trudno pogodzić te cele, gdy wciąż tak wiele jest niewiadomych.
– Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak będą kształtowały się za kilkanaście miesięcy elementarne koszty naszej działalności, np. pracy, energii, czy wysokość opłat środowiskowych – wylicza Pochwalska.
Podobnymi obawami dzieli się Wojciech Jankowski, członek zarządu Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Wołominie.
– Musimy teraz zaplanować swoje wydatki na najbliższe trzy lata, podczas gdy nie mamy wpływu na wiele kosztów, np. podatek od nieruchomości, który każdego roku ustala rada gminy – mówi.
Napięte terminy
Od początku prac nad rozporządzeniem taryfowym (Dz.U. z 2018 r. poz. 472) branża i samorządowcy obawiali się, że nie zdążą ustalić odpowiednich stawek. Czasu było jak na lekarstwo, bo ostateczną wersję rozporządzenia przedstawiono dopiero 2 marca, dając 10 dni na uwzględnienie w obliczeniach kilkudziesięciu zmiennych.
Jednocześnie, na co zwraca uwagę Wojciech Jankowski, od konsultacji projektu do jego ostatniej wersji kształt regulacji zmieniał się kilkukrotnie.
– Na początku ministerstwo kategorycznie odmawiało zaliczenia do amortyzacji kwot dofinansowań unijnych pozyskanych przez spółki. Ostatecznie jednak się na to zgodziło – mówi Jankowski.
W dodatku, o ile w poprzednich latach na sporządzenie wniosku taryfowego wystarczało kilkanaście kolumn w Excelu, o tyle po zmianach trzeba już uwzględnić ponad 75 zakładek (to bilans zysków i strat przedsiębiorstw, m.in. koszty utrzymania infrastruktury, modernizacje, opłaty środowiskowe etc.).
– Gdybyśmy nie przygotowywali się od lutego i nie monitorowali każdej zmiany w projekcie rozporządzenia, nie byłoby szans wyrobić się w terminie. Spółkom nie ułatwiło sprawy i to, że drugie, kluczowe dla branży rozporządzenie dotyczące właściwości miejscowej RZGW – czyli do kogo należało wysyłać wnioski – opublikowano jeszcze później, bo 9 marca. Weszło w życie dzień później, na dwa dni przed upływem terminu.
Jaka będzie cena tej prowizorki i pośpiechu, przekonamy się za chwilę.