Drastycznie spada liczba polskich dzieci przysposobionych przez pary z zagranicy. To efekt restrykcji wdrożonych rok temu przez resort rodziny
Liczba polskich dzieci adoptowanych przez osoby mieszkające za granicą / Dziennik Gazeta Prawna
Jak wynika z ministerialnych danych, w I półroczu 2017 r. sfinalizowano łącznie 41 przysposobień międzynarodowych. Dla porównania w analogicznym okresie rok wcześniej do zagranicznych rodzin trafiło 109 dzieci, którym w Polsce nie udało się znaleźć stałych domów.
Tak duży spadek jest efektem zaostrzenia kryteriów kwalifikacji dzieci i rodziców do adopcji międzynarodowych oraz zmniejszenia liczby ośrodków, które mają akredytację do ich przeprowadzania. – Decyzja ta wynikała z głębokiego przekonania o możliwości znalezienia w Polsce właściwego, stabilnego zastępczego środowiska rodzinnego dla wielu dzieci zakwalifikowanych do adopcji zagranicznych – w odpowiedzi na interpelację tłumaczy MRPiPS.
Jak przekonywała minister Elżbieta Rafalska, przeprowadzki polskich dzieci do innych krajów, skutkujące zerwaniem więzi kulturowych i kontaktu z rodzimym językiem, powinny być ostatecznością.
Tylko wyjątkowo
Zgodnie z nowymi wytycznymi przysposobienia międzynarodowe są teraz dopuszczalne tylko w wyjątkowych przypadkach wynikających przede wszystkim ze szczególnej sytuacji zdrowotnej i życiowej dzieci, łączenia rodzeństw lub gdy rodzicami chcą zostać pary polonijne. Ze strony praktyków słychać głosy, że ministerstwo nieprzychylnie podchodzi też do wysyłania za granicę najmłodszych dzieci. Jest to pokłosie diagnozy, że w przeszłości decyzje o przysposobieniu międzynarodowym zapadały nie tylko wtedy, gdy małoletnim nie dało się znaleźć alternatywy w kraju.
Zgodnie z szacunkami resortu tylko ok. 20 proc. dzieci, którymi na stałe zaopiekowali się zagraniczni rodzice, miało orzeczenie o niepełnosprawności. Wiele pozostałych cierpiało na inne dysfunkcje i zaburzenia, niebędące podstawą do wydania takiego dokumentu. Miało także dochodzić do przypadków rozdzielania rodzeństwa. A ministerstwo przekonywało, że sieć wsparcia dla potencjalnych rodziców adopcyjnych – poradnictwo, diagnostyka, badania psychologiczne i opieka medyczna – są u nas przecież coraz lepiej zorganizowane. To samo dotyczy systemu pieczy zastępczej. W skrócie: wielu dzieciom kwalifikowanym do przysposobienia zagranicznego można znaleźć domy w kraju.
– Zawsze uważałam, że adopcja zagraniczna jest ostatecznością. Ale nie uważam, aby zaszła dobra zmiana – mówi Zofia Dłutek, dyrektor Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie, praktycznie jedynej instytucji prowadzącej nowe sprawy międzynarodowe.
– Priorytetem jest to, aby dziecko trafiło do rodziny, która da mu poczucie bezpieczeństwa i zakorzenienia. Też wolałabym, aby znalazła się ona w Polsce, ale jeśli nie mam odpowiednich kandydatów, to muszę się zastanowić: czy lepiej, aby dziecko pozostało w placówce albo w rodzinie zastępczej, która po pewnym czasie może powiedzieć, że już nie chce się nim zajmować, czy też żeby trafiło do rodziny za granicą mogącej mu zapewnić normalność. Nie należy mieć idealistycznych wizji, że liczą się przede wszystkim polskie zwyczaje, domowa wigilia itd. Pamiętajmy o tym, w jakiej rzeczywistości te dzieci żyły – dodaje dyrektor ośrodka.
Rok temu resort pozbawił uprawnień do przeprowadzania przysposobień zagranicznych Wojewódzki Ośrodek Adopcyjny w Warszawie oraz Krajowy Ośrodek Adopcyjny Towarzystwa Przyjaciół Dzieci (TPD), który miał na swoim koncie najwięcej pomyślnie zakończonych spraw międzynarodowych. Obok Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie, który pomaga w nich od połowy lat 90., mandat uzyskała też placówka, która wcześniej nie miała doświadczeń w takich postępowaniach – Diecezjalny Ośrodek Adopcyjny w Sosnowcu (zasadniczo proceduje tylko sprawy w toku i wspiera ministerstwo w sprawach budzących wątpliwości).
Dramatyczna historia
Bezpośrednim impulsem do ograniczenia przysposobień międzynarodowych była opisywana przez DGP dramatyczna historia dwóch dziewczynek, które wysłano do USA. Siostry po przybyciu na miejsce nieoczekiwanie zostały rozdzielone. Gdy po kilku miesiącach starsza z dziewczynek trafiła do szpitala, lekarze zaczęli podejrzewać, że była molestowana. Ministerstwo miało pretensje, że TPD, które przy współpracy z amerykańską agencją EAC zorganizowało wyjazd rodzeństwa, zataiło przed nim sprawę.
Ośrodek bronił się, że to resort podejmował ostateczną decyzję dotyczącą adopcji sióstr, a poza tym wcześniej nawet nie interesował się losem dzieci oddawanych zagranicznym rodzinom.
Po odebraniu agencji z USA akredytacji wszystkie toczące się z jej udziałem postępowania adopcyjne przejął do ponownej analizy ośrodek w Sosnowcu. – Z ośmiu procedowanych wcześniej przez EAC spraw pomyślnie zakończono cztery – informuje resort. W trzech przypadkach kandydaci na rodziców adopcyjnych zrezygnowali, m.in. na skutek wydłużającej się procedury sądowej oraz po osobistym spotkaniu z dzieckiem.
Od 1 sierpnia ubiegłego roku resort rodziny regularnie bierze też udział w kwalifikacji dzieci do adopcji zagranicznych. Praktycy tłumaczą, że chętni nadal są, ale piętrzą się przed nimi teraz kolejne bariery proceduralne. Co więcej, obecnie kto inny może kwalifikować dzieci do adopcji zagranicznych, kto inny je realizować. W efekcie jest ich znacznie mniej. – Zanim do sądu opiekuńczego trafi wniosek o przysposobienie międzynarodowe, ministerstwo jeszcze raz przygląda się sprawie. I jak powie „nie”, do adopcji nie dojdzie – wyjaśnia Zofia Dłutek.
Resort rodziny kazał też od nowa ocenić sytuację 727 dzieci zakwalifikowanych do adopcji zagranicznej przez Wojewódzki Ośrodek Adopcyjny w Warszawie, któremu odebrano uprawnienia do ich przeprowadzania (placówka nadal może jednak prowadzić ewaluację dzieci pod kątem przysposobień międzynarodowych). W efekcie zgodę na wyjazd z Polski otrzymało już tylko 421 z nich i wszystkie przekazano Katolickiemu Ośrodkowi Adopcyjnemu. Reszta dzieci nie przeszła ponownej kwalifikacji.
– Sytuacja części z nich się zmieniła, np. urosły i niekoniecznie chciały wyjeżdżać za granicę albo weszły w proces usamodzielniania się – wyjaśnia dyrektor WOA Bożena Sawicka. – W budzących wątpliwości przypadkach zasięgaliśmy opinii resortu, np. gdy opiekun prawny dziecka nie był pewien, czy zgodzić się na adopcję zagraniczną, a zespół, który oceniał jego sytuację, był na „tak” – dodaje.