Wszystkim, którym wydaje się, że są z Polski A, należałoby wprowadzić zakaz używania określenia „Polska B”. Nie istnieją dwie Polski: A i B. Jest jedna Polska
Dzisiaj będzie bardziej świątecznie, noworocznie, spokojniej i milej (z Nowym Rokiem, z nowym zdjęciem). Bo i problem, który chciałbym poruszyć, chociaż ma dużo wspólnego z prawem, nie jest ani zbyt kontrowersyjny, ani jurydycznie spartaczony. Niedawno została podpisana przez prezydenta ustawa z 9 listopada 2017 r. (Dz.U. z 2017 r. poz. 2201) zwana drugą ustawą o innowacyjności. Właściwie jest to ustawa o zmianie niektórych ustaw w celu poprawy otoczenia prawnego działalności innowacyjnej (znowu jakaś poprawa otoczenia). Ustawa ta zmienia kilka bardzo ważnych aktów prawnych, m.in.: o podatku dochodowym od osób fizycznych, od osób prawnych, o rzecznikach patentowych, o niektórych formach wspierania działalności innowacyjnej, o instytutach badawczych, o NCBiR, PAN itd.
Nie będę pisał o wszystkich rozwiązaniach, ale warto wspomnieć, że ustawa ta zwiększa ulgę podatkową na działalność badawczo-rozwojową, rozszerza możliwość korzystania z wielu ulg przedsiębiorcom spoza specjalnych stref ekonomicznych, wyłącza podwójne opodatkowanie spółek z o.o. i komandytowo-akcyjnych zaangażowanych w działalność B+R, rozszerza zakres działania spółek celowych (spin off) tworzonych przez uczelnie.
Ta ustawa nie załatwi nam problemu innowacyjności, ale niewątpliwie tworzy dla niej ramy prawne i powinna być jednym z impulsów do rozwoju gospodarczego kraju. Z tego punktu widzenia tym razem trzeba pochwalić Ministerstwo Rozwoju – żeby nie było, że je tylko krytykuję – za przygotowanie stosownych zmian, a przede wszystkim za próbę zmiany optyki patrzenia na rozwój Polski.
Kiedyś trzeba zacząć
Od dwóch lat zarówno polskie, jak i te finansowane ze środków Unii Europejskiej programy rozwoju łączy jeden motyw: innowacje. Przyznam, że czasami mam dość wielokrotnego odmienianych przez wszystkie przypadki: innowacji, start-upów, nowych technologii itp. Jednak przyznać trzeba, że dla zmian, przede wszystkim w sferze mentalnej, jest to konieczne. Po to, aby przedsiębiorcy wiedzieli, gdzie jest ich szansa. Oczywiście od ciągłego czarowania słowami niczego nie przybędzie, ale i nie ubędzie. Polska w ciągu miesiąca nie stanie się innowacyjną potęgą, ale przecież kiedyś trzeba było zacząć sen o dolinach krzemowych, nokiach, elektrycznych samochodach itp. Do tej pory myśleliśmy odtwórczo, patrząc na to, co robią inni. My natomiast udoskonalaliśmy albo powielaliśmy. Dlatego raz jeszcze mocnego akcentowania działalności innowacyjnej, jako jedynej prorozwojowej, trzeba Ministerstwu Rozwoju pogratulować.
Dla takiej działalności muszą zaistnieć określone dobre warunki, tak jak to się zdarzyło w Finlandii, Korei Południowej, nie wspominając już o Izraelu czy Stanach Zjednoczonych. Kiedyś musi być ten pierwszy dzień.
Pogoń za liderem
W tym kontekście bardzo ciekawie wypada zaprezentowana przez Millennium Bank raport „Indeks Millennium – Potencjał Innowacyjności Regionów 2017”, w którym przeanalizowano zmiany w tempie rozwoju innowacyjności w regionach Polski w perspektywie ostatnich kilku lat. Pod uwagę wzięto sześć kryteriów, które w największym stopniu warunkują rozwój innowacyjności, tj. wydajność pracy, stopa wartości dodanej, wydatki na badania i rozwój (B+R), edukacja policealna, liczba pracujących w obszarze badań i rozwoju oraz liczba przyznanych patentów. Indeks Millennium to opracowanie firmowane przez poważny bank, a więc należy potraktować je serio. Raport ten jest dosyć zaskakujący w swoich wnioskach, ale przecież nie rewolucyjny. Nie dziwi pozycja liderów, która nie zmienia się od 2011 roku. Są to cztery województwa: mazowieckie (97 pkt), małopolskie (88 pkt), dolnośląskie (76 pkt) i pomorskie (74 pkt). Wiemy wszakże, że rozwój gospodarczy w tych regionach był najszybszy i to poszło w parze z potencjałem innowacyjności. W województwie mazowieckim, co oczywiste, istnieje dysproporcja między Warszawą, która rozpędza rynek, a resztą regionu. Co ciekawe, dystans między Mazowszem a pozostałymi trzema regionami się zmniejsza. W czołowej czwórce w rankingu Indeks Millennium nie ma natomiast województwa wielkopolskiego, które zajęło dopiero 6 miejsce (65 pkt). Region ten, mimo że gospodarczo rozwinięty, wydatki na B+R ma niższe od średniej krajowej. Pokazuje to, że rozwój gospodarczy nie jest zawsze tożsamy z potencjałem gospodarczym na przyszłość czy innowacyjnym, chodź uważa się, że sama stolica województwa, Poznań, jest najlepsza dla inwestorów.
Tradycyjnie, analizując różne rankingi, szukam województwa lubelskiego. Z reguły zaglądam na koniec rankingu, bo są one tak ułożone, że mamy tam „ogon Polski”. Przeczą one często temu, co widzimy na co dzień w regionie i czujemy nawet intuicyjnie, bo raz ustawione liczby powtarzają się. Działa to często deprymująco i destrukcyjnie, gdyż ilość dodatkowo wykonanej pracy ma się nijak do prezentowanych liczb. Tym razem jednak, przeglądając zestawienie, kompletnie się pogubiłem i miałem wrażenie, że województwo lubelskie wypadło w ogóle z rankingu. Uległem niestety czarnej legendzie i szukałem w złym miejscu, bowiem po „wielkiej czwórce” na 5. miejscu rankingu znalazło się województwo lubelskie (69 pkt) i okazuje się, że to nie jest żaden przypadek, nagły awans, bo miejsce to zajmuje od kilku lat. W latach 2010–2015 awansowało z miejsca 8. na 5. i ciągle na nim pozostaje. A więc tu nie ma żadnego przypadku, jest trwała tendencja. Osiągnięcie 69 pkt (o 4 więcej od województwa wielkopolskiego i o 5 mniej od pomorskiego) jest wymowne. Zgodnie z rankingiem właśnie województwo lubelskie wykazuje najszybszy rozwój potencjału innowacyjności w kilku sferach, a przede wszystkim liczbie patentów na 1 mln mieszkańców, która wzrosła ponad trzykrotnie, ustępując jedynie już tylko dwóm województwom: dolnośląskiemu i mazowieckiemu. W regionie lubelskim najwyższe są też: stopa wartości dodanej, obecność innowacyjnego sektora elektromaszynowego przeznaczającego na działalność B+R najwięcej wśród wszystkich branż przemysłowych w regionie.
Nie geografia decyduje
Na samym końcu rankingu Indeks Millennium znajdują się województwa: świętokrzyskie, warmińsko-mazurskie i lubuskie. Widać więc, że zarówno Podkarpacie (60 pkt), jak i Podlasie (50 pkt) mieszczą się już wśród średniaków. No i co, zatkało? W gruzach leżą ciągle powtarzane teorie dotyczące trzech województw Polski usytuowanych na wschodzie. Szczególnie ciekawe jest to, że na ostatnim, 16. miejscu (38 pkt) znalazło się województwo lubuskie. Przeczy więc ranking wszelkim teoriom, które upatrują w położeniu geograficznym największego czynnika rozwoju. Jest on co najwyżej jednym z nich. Ale jeśli analizujemy potencjał, a więc możliwy prognozowany wzrost oparty na innowacyjności, to to już nie wystarczy. Graniczące z Niemcami województwo lubuskie ma prawie połowę punktów w stosunku do innego przygranicznego – lubelskiego. Okazuje się, że dzielą te dwa województwa nie tylko dwie litery w nazwie.
Apelowałem już wielokrotnie, a dziś to ponawiam, aby zakaz zaczął obowiązywać dla wszystkich ze ścian zachodnich, południowych itd. używania określenia ściana wschodnia. Dla tych wszystkich, którym wydaje się, że są z Polski A, zakaz ten dotyczy również określenia „Polska B”. Może się bowiem okazać, że dla niektórych regionów w Polsce druga litera alfabetu to będzie komplement. Nie istnieją dwie Polski: A i B. Jest jedna Polska.
Jaki z tego wniosek? Patrzmy rzetelnie na liczby, ale otwórzmy oczy i mózgi na to, co widać. Czarna legenda okazuje się tylko legendą; byłą, minioną, a nie prawdą teraźniejszości i przyszłości.
Mam jednak pełną świadomość, że trudno pewnie będzie zapomnieć o czarnej legendzie i przyjdzie mi się z nią jeszcze nieraz zmierzyć.