W niektórych postępowaniach funkcję rzecznika dyscyplinarnego będą wykonywać śledczy wskazani przez prokuratora krajowego lub ministra sprawiedliwości. To efekt poprawki wprowadzonej przez posłów PiS podczas prac komisji do prezydenckiego projektu ustawy o Sądzie Najwyższym.
Głowa państwa chciała przydać sobie kompetencję do wyznaczania nadzwyczajnego rzecznika dyscyplinarnego do konkretnej, toczącej się przed SN sprawy dyscyplinarnej sędziego. Zgodnie z pierwotnym brzmieniem projektu prezydent miał go wyznaczać z grona sędziów SN, sędziów sądów powszechnych lub wojskowych. Tymczasem w czasie zeszłotygodniowych prac w komisji przepis ten uległ znacznej modyfikacji.
Zaniepokojenie i niemałe zdziwienie przyjętą poprawką wyraziła w rozmowie z Robertem Mazurkiem w radiu RMF FM Zofia Romaszewska, doradczyni prezydenta, która została upoważniona do reprezentowania Andrzeja Dudy podczas parlamentarnych prac nad jego projektami dotyczącymi sądownictwa. Otóż zgodnie z propozycją posłów prezydent nadal miałby zachować taką kompetencję, jednak w sprawie dotyczącej przewinienia dyscyplinarnego, które wyczerpywałoby jednocześnie znamiona przestępstwa umyślnego ściganego z oskarżenia publicznego, kandydatów na nadzwyczajnego rzecznika mógłby wybierać nie tylko z grona sędziów, ale także prokuratorów. Jednak nie o wszystkich śledczych tu chodzi, a jedynie o tych z prokuratury krajowej i to jeszcze wcześniej wyselekcjonowanych przez prokuratora krajowego (obecnie funkcję tę pełni Bogdan Święczkowski).
Na tym jednak posłowie nie poprzestali. Zgodnie bowiem z poprawkami, jeżeli prezydent nie skorzysta z przysługującego mu prawa do wyznaczenia nadzwyczajnego rzecznika dyscyplinarnego, uprawnienie to przejdzie na ministra sprawiedliwości.
Poprawka znalazła się w ogniu krytyki. – Zgodnie z obecnym modelem funkcje rzecznika dyscyplinarnego zawsze pełni sędzia. Oczywiście są przypadki, kiedy to sędzia, który popełnił czyn wyczerpujący znamiona nie tylko przewinienia dyscyplinarnego, ale także przestępstwa, zostaje oskarżony przez prokuratora. Ale zanim się to stanie, najpierw musi mu zostać uchylony immunitet – tłumaczy Sławomir Pałka, sędzia, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Jego zdaniem źle, że odchodzi się od trybu, w którym jasno zarysowana jest granica między postępowaniem karnym a dyscyplinarnym. – Zresztą przypadków, kiedy to sędzia dopuszcza się czynu, który stanowi zarazem przewinienie dyscyplinarne i przestępstwo jest naprawdę bardzo mało – tego typu sprawy można policzyć na palcach jednej ręki. I nie przypominam sobie, żeby w takich sytuacjach kiedykolwiek sąd odmówił uchylenia sędziemu immunitetu, aby chronić go przed postawieniem mu zarzutów przez prokuratora – zapewnia Pałka. Jego zdaniem jest to dowód, że system dobrze działa.
– Najwidoczniej w ten sposób rządzący po raz kolejny próbują wzbudzić nieufność obywateli względem sędziów. To martwi – kwituje członek rady.
O tym, że obecny kształt postępowania dyscyplinarnego nie wymaga tak głębokich zmian, jak chcą posłowie, przekonany jest również dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. – Nie ma żadnych dowodów na to, że model samorządowy się nie sprawdził, nie przedstawiono przekonującego uzasadnienia dla przeprowadzania tego typu zmian – uważa ekspert. Dla niego intencje posłów są jasne – chodzi o to, żeby władza wykonawcza miała uprawnienie do oskarżania sędziów. Tym bardziej, że od 2016 r. prokuratorzy nie odpowiadają dyscyplinarnie za bezprawne działanie podjęte wyłącznie w interesie społecznym, co sprzyja bezkarnemu oskarżaniu niewinnych ludzi.
Sędzia Pałka dodaje, że poprawki są kolejnym dowodem na to, iż równoważenie się władz staje się fikcją. Na skutek kolejnych działań podejmowanych przez obecny rząd wobec wymiaru sprawiedliwości, za tym konstytucyjnym sformułowaniem kryje się coraz mniej treści.
Wczoraj nad sprawozdaniem komisji z prac nad prezydenckim projektem ustawy o SN, przy okazji jego II czytania, odbyła się w Sejmie burzliwa dyskusja. Również wczoraj posłowie spierali się na temat drugiego projektu autorstwa Andrzeja Dudy dotyczącego Krajowej Rady Sądownictwa. W tym przypadku najwięcej wątpliwości wywołała zmiana, która miała umożliwić śledczym wskazywanie sędziów jako kandydatów do KRS. Jak jednak dowiedział się DGP, PiS zamierza się z tego rozwiązania wycofać. Doprowadzić ma do tego jedna z poprawek, jaką wczoraj do marszałka Sejmu złożył poseł Stanisław Piotrowicz.
Po zakończeniu prac komisji nad projektem dotyczącym KRS okazało się, że wprowadzono do niego i takie zmiany, które można uznać za krok w dobrą stronę. Taką poselską propozycją jest z całą pewnością wydłużenie okresu, jaki ustawodawca dał KRS, aby wyrazić sprzeciw wobec asesorów mianowanych przez ministra sprawiedliwości. Od początku podnoszono, że wyznaczony w ustawie miesiąc to za mało. Że tak właśnie jest mogliśmy się przekonać podczas niedawnego zamieszania, kiedy to rada musiała w tak krótkim czasie przyjrzeć się aż 265 asesorom. Jeżeli zmiany wejdą w życie, KRS na wyrażenie sprzeciwu będzie miała dwa razy więcej czasu.
W związku ze złożeniem podczas wczorajszego posiedzenia Sejmu przez posła Piotrowicza kilkudziesięciu poprawek (większość ma mieć charakter legislacyjny) oba prezydenckie projekty zostaną ponownie skierowane do prac w komisji.
Etap legislacyjny
Projekty po II czytaniu w Sejmie