Sędziowie Sądu Najwyższego będą mogli odejść w stan spoczynku w ciągu sześciu miesięcy od wejścia w życie nowej ustawy o SN. I niewykluczone, że to zrobią.
Złożenie oświadczeń głowie państwa o przejściu w stan spoczynku miałoby być, z jednej strony, sposobem na zamanifestowanie niezgody na to, co rządzący robią z wymiarem sprawiedliwości. Z drugiej strony odejście wszystkich osób orzekających dziś w Sądzie Najwyższym oznaczałoby oddanie tego organu w ręce sędziów, którzy zostaną wybrani już przez nową, zdaniem większości prawników upolitycznioną, Krajową Radę Sądownictwa.
Procedowanie w Sejmie nad prezydenckimi projektami dotyczącymi SN oraz Krajowej Rady Sądownictwa nie zwalnia tempa. Prace nad nimi zakończyła już sejmowa komisja. W przypadku projektu ustawy o KRS sprawozdanie jest już gotowe, to dotyczące SN ma się pojawić najpóźniej dziś. Z informacji zamieszczonej na stronie internetowej Sejmu wynika, że drugie czytanie projektów odbędzie się dziś po południu.
Wystarczy oświadczenie
Nic więc dziwnego, że w środowisku sędziowskim coraz poważniej myśli się o tym, jak należałoby się zachować po wejściu w życie kontrowersyjnych zmian. A że projekt dotyczący SN mówi wprost, że sędziowie mogą w ciągu sześciu miesięcy od dnia wejścia w życie nowych przepisów przejść w stan spoczynku, część z nich poważnie bierze taką ewentualność pod uwagę. Przy czym projekt nie przewiduje żadnych dodatkowych warunków, takich jak np. osiągnięcie przez daną osobę określonego wieku. Wystarczy wola sędziego i złożenie przez niego stosownego oświadczenia prezydentowi (za pośrednictwem I prezesa SN).
– Gdybyśmy więc wszyscy złożyli takie oświadczenia, a ci spośród nas, którzy ukończyli już 65. rok życia, zdecydowali, że nie będą prosić pana prezydenta o przedłużenie im okresu orzekania, to może rządzący poszliby w końcu po rozum do głowy i zdali sobie sprawę z tego, że ich działania doprowadzą do zniszczenia SN – słyszymy od jednego z sędziów SN.
Nie oznacza to, że w gmachu przy placu Krasińskich zapadły jakieś konkretne decyzje.
– Przypuszczam, że wszyscy sędziowie zdają sobie sprawę z tego, jaka odpowiedzialność na nich ciąży. A odpowiedzialność sędziów SN jest chyba jeszcze większa niż naszych kolegów z sądów powszechnych. Sąd Najwyższy przecież ma za zadanie dbać o jakość całego orzecznictwa. Mamy więc świadomość, że odejście wszystkich czy choćby większości doświadczonych sędziów będzie miało bardzo poważne konsekwencje – przyznaje.
Gorzej niż w TK
Z drugiej strony słyszymy, że obecni sędziowie SN nie chcieliby firmować orzecznictwa, z którym by się kompletnie nie zgadzali.
– Ważne z punktu ustrojowego sprawy czy też te o zabarwieniu politycznym zapewne trafiać będą do składów złożonych z sędziów powołanych już na mocy nowych przepisów. A stara kadra będzie zajmować się całą resztą – przewiduje sędzia. Dlatego też jego zdaniem starzy sędziowie SN będą w dużo gorszej sytuacji niż ich koledzy z Trybunału Konstytucyjnego, którzy – mimo dokonania w tym organie zmian przez obecnych rządzących – nadal pełnią swoją służbę.
– Większość naprawdę ważnych dla ustroju państwa spraw musi być rozpatrywana przez pełny skład TK. Tak zwani starzy sędziowie trybunału mogą więc, poprzez składanie zdań odrębnych, publicznie manifestować swoją niezgodę. My, jeżeli zostaniemy w nowym SN, takiej szansy zapewne nie będziemy mieli – kwituje sędzia.
Ostrzeżenie dla rządzących
Wahanie sędziów SN w pełni rozumieją ich koledzy z sądów powszechnych.
– Nie dziwi mnie, że sędziowie myślą o takim wyjściu z niezwykle trudnej sytuacji, jaka będzie miała miejsce po wejściu w życie nowej ustawy o SN. Jeżeli gremialnie podejmą decyzję o przejściu w stan spoczynku i będą kierować się troską o dobro wymiaru sprawiedliwości, to ja mogę tylko przyklasnąć – mówi Bartłomiej Starosta, sędzia, przewodniczący stałego prezydium Forum Współpracy Sędziów. I zaznacza, że dobrze by było, gdyby rządzący poważnie potraktowali to ostrzeżenie i wycofali się z procedowanych w Sejmie projektów, ponieważ polski wymiar sprawiedliwości straci wielu wartościowych sędziów, których nie da się zastąpić.
– W przeciwnym razie SN może czekać taki sam los jak TK. Sąd konstytucyjny po zmianach przeprowadzonych w poprzednich latach stracił bowiem cały autorytet – ostrzega sędzia.
– Nie mam żadnego tytułu do tego by doradzać ani oceniać zachowania sędziów. To kwestia, którą każdy musi w swoim umyśle i sumieniu indywidualnie rozważyć i sam będzie musiał podjąć odpowiednią decyzję – mówi z kolei prof. Mirosław Wyrzykowski, sędzia TK w stanie spoczynku.
Apel o weto
O tym, że prezydenckie projekty zaszkodzą wymiarowi sprawiedliwości, przekonani są również krakowscy sędziowie, którzy przyjęli ostatnio uchwałę mającą wyrazić ich niezgodę na to, co z wymiarem sprawiedliwości robią rządzący. Oprócz wyrażenia sprzeciwu wobec decyzji ministra sprawiedliwości o odwołaniu prezesów i wiceprezesów Sądu Okręgowego w Krakowie oraz trzech podległych mu sądów rejonowych, zaapelowali również do prezydenta o wycofanie kontrowersyjnych projektów z Sejmu, a w razie ich uchwalenia o zawetowanie ustaw. Sędziowie piszą wprost, że przyjęcie ustaw o SN i KRS będzie „oznaczało wielki krok w stronę powrotu do czasów PRL, poprzez przejście z systemu opartego na zasadzie trójpodziału władzy do systemu monowładzy, w którym autorytet ośrodka decyzyjnego jest budowany na strachu obywateli pozbawionych realnej ochrony prawnej”.
Jednocześnie w uchwale zaapelowano do sędziów, aby przed rozprawami (ewentualnie po) odczytywali specjalne oświadczenia, w których będą informować obywateli o tym, że władze ustawodawcza i wykonawcza uznały niezawisłość sędziowską za zagrożenie. Jednocześnie będą prosić obywateli o to, aby bronili, w ramach dozwolonych przez prawo, konstytucyjnego porządku.
30 sędziów SN ukończyło 65. rok życia
Etap legislacyjny
Przed II czytaniem w Sejmie