Ministerstwo argumentuje, że w projekcie nowelizacji chodzi o wzmocnienie tej linii orzecznictwa, która odwołuje się do braku karalności przekroczenia granic obrony koniecznej w sytuacji odpierania wtargnięcia intruza do domostwa.
Rządowy projekt zmiany kodeksu karnego w zakresie prawa do obrony koniecznej wpłynął do parlamentu pod koniec września. Warto przypomnieć, że inicjatywą ustawodawczą dysponuje prezes Rady Ministrów, a nie konkretny minister, który – jak w tym przypadku – może być przez premiera upoważniony do reprezentowania rządu w trakcie prac legislacyjnych nad projektem w parlamencie. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro sygnalizuje, że projekt ma rozszerzyć granice obrony koniecznej, a konkretnie zwiększyć prawa osoby, która – mówiąc ogólnie – broni własnego domu lub grodzonego terenu bezpośrednio do niego przylegającego (posesji). Sceptycy wskazują, że proponowana nowelizacja art. 25 k.k. nie zmienia istniejących przepisów, bowiem wprowadza tylko dodatkową przesłankę do odstąpienia przez sąd od wymierzenia kary za przekroczenie granic obrony koniecznej. W istocie powiela więc ten sam zakres normowania, co obowiązujące przepisy. Ministerstwo argumentuje zaś, że chodzi o wzmocnienie tej linii orzecznictwa Sądu Najwyższego, która odwołuje się do braku karalności tzw. ekscesu intensywnego, czyli przekroczenia granic obrony koniecznej w sytuacji odpierania wtargnięcia intruza do domostwa, co winno być ocenianie nie a posteriori (po czynie), lecz z perspektywy momentu zdarzenia. Ministerialny projekt ma także wychodzić naprzeciw oczekiwaniom społeczeństwa, które – z istoty rzeczy – intuicyjnie pojmuje prawo do obrony własnego domostwa niemalże bezwzględnie.
Podstawowe pytanie brzmi: czy mamy do czynienia z legislacyjnym populizmem, czy też jest to zmiana faktycznie uzasadniona koniecznością oddziaływania na praktykę sądowego stosowania prawa? Odpowiedź wypada tu na korzyść Ministerstwa Sprawiedliwości. Pytanie drugie: na ile jest to zmiana potrzebna w zakresie modelowej konstrukcji prawa do obrony koniecznej? Z pewnością jest istotnym przykładem legislacyjnego oddziaływania, które wychodzi naprzeciw oczekiwaniom społecznym i wtórnie daje sygnał sądom co do systemu wartości, który preferuje prawodawca w zakresie interpretacji i stosowania podstawowego dla ochrony praworządności kontratypu, jakim jest obrona konieczna.
W obowiązującym kodeksie karnym prawo do obrony koniecznej uregulowane zostało bardzo szeroko. Ustawodawca całkowicie odstąpił od uznania za przestępstwo („nie popełnia przestępstwa”) działania osoby, która w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem.
Współmierna reakcja
Można bronić jakiegokolwiek dobra prawnego, ale warunki do zastosowania obrony dotyczą bezprawności zamachu i działania podczas jego trwania (nie jest więc obroną konieczną działanie ofensywne po ustaniu zamachu, np. w trakcie ucieczki sprawcy itp.). Z brzmienia art. 25 par. 2 k.k. wynika natomiast konieczność zastosowania środków obrony, które były współmierne dla odparcia zamachu. Warunek ten interpretuje się a contrario – przepis wskazuje bowiem, że w razie przekroczenia granic obrony koniecznej, w szczególności gdy sprawca zastosował sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia. Współmierność zastosowanych środków do odparcia zamachu ocenia się in concreto, inne bowiem są warunki do odparcia zamachu np. przez osobę starszą albo słabszą fizycznie wobec silniejszego napastnika, a inne np. wobec rosłego mężczyzny, gdy atakującą jest np. będąca pod wpływem alkoholu kobieta. Istotne jest także zachowanie sprawcy i rodzaj dobra, które jest przedmiotem zamachu. Stąd podawany w doktrynie modelowy przykład zakazu używania broni palnej przez osobę wiekową wobec dziecka, które kradnie jabłko w sadzie. Owszem, osoba starsza ze względu na uwarunkowania fizyczne nie jest w stanie odeprzeć takiego zamachu, ale nie jest dozwolone stosowanie środków obrony kompletnie niewspółmiernych do niebezpieczeństwa zamachu.
Dobra większe i mniejsze
Warto przypomnieć kilka innych elementów spornych, gdyż prosta – wydawałoby się – aksjologia, która stoi u podstaw praktycznego stosowania prawa do obrony koniecznej, w praktyce rodziła wiele problemów. Przede wszystkim za odosobnione należy uznać poglądy traktujące kontratyp obrony koniecznej jako prawo subsydiarne (pomocnicze). Brzmienie art. 25 k.k. wyklucza obowiązek np. ucieczki przez pokrzywdzonego i podejmowania obrony jedynie w sytuacji ostatecznej (subsydiarny jest natomiast drugi znany kontratyp, tzw. stan wyższej konieczności – zakłada on bowiem działanie osoby poświęcającej jakiekolwiek dobro prawne w celu ochrony innego dobra, o wartości wyższej od poświęcanego, ale jedynie w sytuacji gdy – jak stanowi art. 26 par. 1 k.k. – „niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć”). Obrona konieczna takiego warunku nie zawiera. Innymi słowy, prawodawca pozwala nam aktywnie się bronić w każdej sytuacji, a nie przede wszystkim poszukiwać sposobów do zakończenia zamachu. Przyniosło to jednak pewne komplikacje praktyczne, gdyż pomocniczość (subsydiarność) obrony koniecznej została przesunięta na sposób działania broniącego się: konieczność przyjęcia takich środków obrony, by były one w obiektywny sposób odpowiednie do odparcia zamachu. Ustawodawca nie pozwala jednak na – mówiąc oględnie – „unieszkodliwienie” sprawcy niejako a priori. Tym samym pomocniczy status ma nie tyle prawo do obrony koniecznej, co zastosowanie przez broniącego się konkretnej metody obrony. W orzecznictwie wykształcił się pogląd skutkujący de facto oceną współmierności (adekwatności) sposobu obrony w stosunku do rodzaju zamachu. Znaczy to, że subsydiarność obrony koniecznej bywa niekiedy interpretowana jako konieczność wyboru najmniej uciążliwego dla zamachowca sposobu obrony, co – czemu trudno się dziwić – nie znajduje społecznego zrozumienia. Wynika zaś z elementów prawniczego, normatywnego rozumowania i częściowo gradacji wprowadzonej przez ustawodawcę, który posługuje się pojęciem współmierności, którą każdorazowo musi oceniać sąd, badając, czy nie doszło do przekroczenia granic obrony koniecznej.
Mądrzy po szkodzie
Wskazywany w uzasadnieniu projektu problem wygląda tak: sądy oceniają stopień niebezpieczeństwa zamachu „bez uwzględniania elementów subiektywnych, z pozycji ex post – przez pryzmat skutków obrony, podczas gdy prawidłowa jest ocena ex ante”, co – jak stwierdza ministerstwo w uzasadnieniu projektu (s. 2) – „prowadzi niejednokrotnie [...] do zaprzeczenia zasady trafnej reakcji karnej”. Z takim stwierdzeniem trudno się nie zgodzić, chociaż warto zasugerować, że przecież kryterium oceny na chwilę popełnienia czynu mógł wprowadzić ustawodawca także przy okazji obecnie procedowanej nowelizacji. Do rozważenia pozostaje zatem dodanie w art. 25 kolejnej jednostki redakcyjnej precyzującej kryteria oceny współmierności zamachu według wartości preferowanych przez prawodawcę.
Nowelizacja wychodzi naprzeciw powyższym problemom. Wprowadza – jak już wskazano – dodatkową jednostkę redakcyjną: par. 2a w brzmieniu: „nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej, odpierając zamach polegający na wdarciu się do mieszkania, lokalu, domu albo przylegającego do nich ogrodzonego terenu lub odpierając zamach poprzedzony wdarciem się do tych miejsc, chyba że przekroczenie granic obrony koniecznej było rażące”. Ustawodawca ogranicza więc luz decyzyjny organów procesowych (prokuratora w postępowaniu przygotowawczym i sądu w stadium judykacyjnym procesu karnego) na okoliczność formułowania własnej oceny co do możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności karnej osoby, która przekroczyła granice obrony koniecznej w sytuacji obrony domu oraz ogrodzonego, przylegającego doń terenu. Prawdą jest, że odstępowanie od wymierzania kary (ale nie wyłączenie przestępności czynu!) było możliwe w takich sytuacjach już na gruncie dotychczasowych regulacji, ale obecnie prawodawca kwestię tę jednoznacznie przesądza. W razie ustalenia okoliczności, o których mowa w tym przepisie, organy procesowe będą musiały odstąpić od wymierzenia kary.
Na zdrowy rozum
Kwestią wykładni i praktyki stosowania prawa będzie wyjaśnienie pojęcia rażącego przekroczenia granic obrony koniecznej. Słusznie wskazują niektórzy przedstawiciele doktryny (np. prof. Piotr Kruszyński), że być może sensowniej byłoby wprowadzić w treści tego przepisu kryterium „oczywistego” przekroczenia granic obrony koniecznej. Są to niuanse, ale przyzwyczajeni do gradacyjnego ustalania kryteriów ocen prawnicy zapewne skłonią się raczej do propozycji o „rażącym” przekroczeniu granic obrony koniecznej, co faktycznie ma bardziej dobitny wymiar znaczeniowy. Ustawodawca wyraźnie wskazuje, że osoba, która broni swojego domu lub posesji – mówiąc kolokwialnie – „może sobie pozwolić na więcej”, co jest zrozumiałe ze względów społecznych i zgodne ze zdrowym rozsądkiem. Działając w obronie własnego domu, w którym najczęściej znajdują się bliscy, działamy pod wpływem wzburzenia, trudno więc o wyważanie warunków właściwej obrony. W tym więc znaczeniu prawodawca wyraźnie określa, że nie akceptuje jedynie rażącego przekroczenia granic obrony koniecznej. Jako przykład można tu wskazać silną dysproporcję dóbr (np. kradzież przedmiotu małej wartości na posesji, przez płot vs spowodowanie zgonu napastnika) czy dręczenie zamachowca spowodowane chęcią odwetu ze strony broniącego się (pamiętajmy, że obrona konieczna trwa tak długo, jak zamach; jeżeli nie można już mówić o trwaniu zamachu, prawo do obrony koniecznej w ogóle nie przysługuje, a nasze działanie staje się po prostu czynem karalnym). Zmianę wypada zatem ocenić pozytywnie, licząc na szybkie zakończenie nad nią prac w parlamencie.