Konstytucja użyta w akcie indywidualnego stosowania prawa działa zawsze w sposób korzystny dla obywatela i nie może być podstawą pozbawienia przyznanych mu ustawą uprawnień. Wymusza to zasada legalizmu i zaufania obywatela do władz stanowiących i stosujących prawo.
W felietonie opublikowanym niedawno na łamach DGP przez Pana Sędziego Jerzego Stępnia, byłego prezesa TK („Najpierw ustalmy, kim ma być sędzia”, „Prawnik” z 14 listopada 2017 r.) sporo miejsca poświęcono polemice z naszym stanowiskiem krytykującym sprzeciw KRS w 265 sprawach dotyczących powierzenia czynności orzeczniczych asesorom sądowym. Interesująca polemika znalazła się również w felietonie Pana Sędziego Piotra Mgłośka pt. „KRS po wodzie nie chodzi” („Prawnik” z 28 listopada 2017 r.). Jakkolwiek odmienność ocen dotyczących zajętego przez KRS stanowiska bez wątpienia służy publicznej debacie dotyczącej zasad funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, to jednak z uwagi na autokorektę uprzednich decyzji KRS w sugerowanym przez nas kierunku z perspektywy faktycznej sprawa straciła na znaczeniu. Stąd też w tych okolicznościach nie wydaje się zasadne kontynuowanie polemicznej wymiany myśli dotyczącej kontrowersyjnej decyzji KRS. W swoich felietonach panowie sędziowie poruszyli jednak wiele niezwykle doniosłych kwestii, takich jak bezpośrednie stosowanie konstytucji, status sędziego, niezawisłość sędziowska, nieskazitelność charakteru, dojście do zawodu sędziego, droga awansowa i zawodowa sędziego, a także problem pozycji ustrojowej i współdziałania władz. Te niewątpliwie ważkie problemy skłaniają do rozwinięcia i uzupełnienia niektórych z poruszanych wątków, a niekiedy ukazania ich z nieco innej perspektywy.
Bezpośrednie stosowanie konstytucji
Rozpoczniemy od bezpośredniego stosowania konstytucji zwanego niekiedy sądową kontrolą konstytucyjności prawa. Chodzi o zasadność naszego twierdzenia, że KRS związana była obowiązkiem uczynienia zadość ukształtowanemu ustawą uprawnieniu asesorów. Pan Prezes kwestionuje w tym zakresie nasze stanowisko w oparciu o dwa argumenty: że nie każde lex to ius – czyli ustawy sprzecznej z konstytucją KRS nie musi stosować, i że realizując konstytucyjny obowiązek stania na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów, KRS odmówiła zastosowania sprzecznej z konstytucją ustawy. Obydwa argumenty nie są w pełni zasadne.
Trudno kwestionować twierdzenie, że nie każde lex uznać należy za ius. Z oczywistego – jak się wydaje – spostrzeżenia, że nie każda sprzeczna z konstytucją norma ustawowa podlega zastosowaniu, nie wynika, że każdy i w każdych okolicznościach może się do niej nie stosować. Abstrahujemy już od tego, że przez ostatnie 20 lat w orzecznictwie TK dominował – słusznie określony jako niszczący proces stosowania prawa – niezasadny pogląd o wyłącznej kompetencji TK i bezwzględnym związaniu sędziego ustawą. Pogląd stanowiący mocno zapóźnioną reminiscencję XIX-wiecznej koncepcji związania sędziego odczytanym z przepisu tekstem, wyłączający prawo do uwzględniającej różne elementy systemu prawa interpretacji, w tym w szczególności wzięcia w procesie stosowania prawa pod uwagę konstytucyjnej aksjologii, wyrażonych w ustawie zasadniczej zasad i reguł. Innymi słowy, wykorzystywania przez sądy w procesie stosowania prawa rozumowania opartego na konstytucji, służącego odczytaniu z ustanowionego we właściwej procedurze lex spełniającego rudymentarne kryteria aksjologiczne ius. W ujęciu skrajnym prowadziło to do związania sędziego tekstem ustawy, wyłączało możliwość odmowy jej zastosowania w jednostkowym przypadku, także wtedy, gdy okazywała się w sposób oczywisty sprzeczna z postanowieniami konstytucji. Pogląd nakazujący w tego typu przypadkach formułowanie przez sąd pytania do TK lub zastosowanie takiej ustawy był dla rozwoju myśli konstytucyjnej w Polsce śmiertelny, przyznając ekskluzywne prawo stosowania i interpretacji konstytucji tylko 15 osobom zasiadającym w TK. Oparty był na pozbawionym dostatecznego uzasadnienia ograniczeniu kompetencji wykładniczych sądów. Traktował sędziów raczej jako podporządkowanych ustawie urzędników niż sprawujących wymiar sprawiedliwości na podstawie odczytanego w wyniku opartej na mechanizmie ważeniowym interpretacji słusznego prawa prowadzącego do sprawiedliwego rozstrzygnięcia. Pomijał konieczność uwzględniania systemowych reguł wykładniczych, zwłaszcza walidacyjnej lex superior derogat legi inferiori, odwołującej się do hierarchicznego usytuowania norm i warunku zgodności normy niższej z normą wyższą w hierarchii.
Na szczęście sądy powszechne i administracyjne poszły inną drogą i potrafiły zagwarantować obywatelom ochronę konstytucyjną, czego dowodzi wiele orzeczeń. Z satysfakcją należy przyjąć, że aktualnie zasada bezpośredniego wykorzystywania konstytucji w procesie stosowania prawa przez sądy nie budzi już takich kontrowersji, spotyka się wręcz z powszechną aprobatą. Nie ma wątpliwości, że stosowanie konstytucji przez sądy służy nie tylko realizacji uprawnień obywatelskich składających się na konstytucyjne prawo do sądu, lecz przede wszystkim jest instrumentem umożliwiającym realizację roszczenia do słuszności prawa oraz sprawiedliwości rozstrzygnięcia. Stwarza także możliwość rozwiązywania wielu problemów szczegółowych związanych z kształtem konkretnych regulacji prawnych mających znaczenie dla jednostkowego rozstrzygnięcia w aspekcie reguł i zasad konstytucyjnych, czego z powodów oczywistych nie można osiągnąć, ograniczając się do nieco już archaicznej koncepcji scentralizowanego modelu kontroli konstytucyjności prawa przez jeden wyspecjalizowany organ. Odpowiada założeniom, na których oparte zostały konstytucyjne regulacje wymiaru sprawiedliwości i roli sądów w demokratycznym państwie prawa.
Kluczowe jest jednak to, że bezpośrednie stosowanie konstytucji podlega pewnym ograniczeniom. Uświadomienie sobie skomplikowanych reguł określających zasady wykorzystywania konstytucji w procesie stosowania prawa jest równie istotne, jak to, by dostrzec, że konstytucja jest jednym ze źródeł, z którego odczytywane jest stanowiące podstawę decyzji sądowych ius. O ile w odniesieniu do zagadnienia bezpośredniego stosowania konstytucji przez sądy powiedziano w ostatnim okresie wiele, o tyle problem związany z granicami jej wykorzystania jako podstawy rozstrzygania konkretnych przypadków w niewielkim tylko zakresie był przedmiotem publicznej debaty. Poświęcając tej kwestii kilka uwag, trzeba przyjąć za punkt wyjścia, że orzeczenie odnoszące się do zastosowania konstytucji i skorygowania konsekwencji zastosowania normy ustawowej w oparciu o normę konstytucyjną możliwe jest jedynie w razie spełnienia dwóch warunków.
Pierwszy ma charakter ograniczenia podmiotowego. Uprawnienie korygujące zakres zastosowania ustawy przysługuje jedynie organom sądowym. Ponieważ rozstrzygnięcie na podstawie bezpośrednio stosowanej normy konstytucyjnej (art. 8, ust. 2) dotyczy indywidualnej sprawy obywatela, dokonywane jest w oparciu o urzeczywistnienie prawa do sprawiedliwego rozstrzygnięcia (art. 45, ust. 1), a zatem musi być ono realizowane w ramach sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Ten zaś sprawują Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne oraz sądy wojskowe (art. 175, ust. 1). Krajowa Rada Sądownictwa nie jest sądem. Jest organem kolegialnym bliższym w swej istocie organowi administracyjnemu niż sądowemu. Nie spełnia zarazem gwarancji niezawisłości, choć w jej składzie są znakomici sędziowie. Trudno zatem uzasadnić istnienie po jej stronie uprawnienia do odmowy zastosowania normy ustawowej z uwagi na jej sprzeczność z normą konstytucyjną. Takie uprawnienie przysługiwałoby dopiero SN rozpatrującemu ewentualne odwołanie asesora od uchwały KRS o wyrażeniu sprzeciwu wobec powierzenia asesorowi obowiązków sędziego. To bowiem SN jest sądem posiadającym pełne kompetencje do stosowania wykładniczych reguł walidacyjnych, w tym zwłaszcza lex superior derogat legi inferiori. W sprawie będącej przedmiotem polemiki nie było zresztą tak, że KRS odmówiła zastosowania sprzecznej z konstytucją ustawy, realizując konstytucyjny obowiązek stania na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Jako uzasadnienie uchwał we wszystkich 265 sprawach podano bowiem brak wymaganych badań, nie zaś niekonstytucyjność ustawy będącej podstawą nabycia uprawnień. Gdyby jednak nawet uchwały KRS zostały oparte na rozumowaniu walidacyjnym, to i tak bezpośrednie stosowanie konstytucji mogłoby zadziałać jedynie na korzyść asesora, nigdy przeciw niemu. Konstytucja użyta w akcie indywidualnego stosowania prawa działa bowiem zawsze w sposób korzystny dla obywatela i nie może być podstawą pozbawienia przyznanych mu ustawą uprawnień. Wymusza to zasada legalizmu i zaufania obywatela do władz stanowiących i stosujących prawo. Konstrukcja ustawowa prowadząca do błędnego i konstytucyjnie nieakceptowalnego rezultatu w danych okolicznościach może być skorygowana jednokierunkowo. Tylko w oparciu o charakter konstytucji, szczególną jej rolę dla ochrony praw obywatelskich i wyjątkowy, sprawiedliwościowy charakter rozstrzygnięcia niezawisłego sądu można uzasadnić pominięcie normy ustawowej i bezpośrednie zastosowanie normy konstytucyjnej.
Po wtóre wykorzystanie konstytucji jako podstawy orzeczenia poprzez korektę normy interpretowanej z ustawy jest możliwe w dwóch sytuacjach rozstrzygania problemu konstytucyjnego:
ww toku tzw. kontroli abstrakcyjnej dokonywanej przez TK, w chwili rozstrzygnięcia o niekonstytucyjności normy abstrakcyjnej i generalnej zawartej w przepisie ustawy,
ww toku stosowania prawa w indywidualnej sprawie przez sąd powszechny lub administracyjny, który może odmówić zastosowania niezgodnej z konstytucją normy indywidualnej i konkretnej, wyinterpretowanej z przepisu ustawy, i rozstrzygnąć sprawę, bezpośrednio stosując normę konstytucyjną lub stosując alternatywną normę ustawową, gdyby sąd doszedł do przekonania, że: a) stosując sprzeczną z konstytucją ustawową normę, b) będzie musiał wydać orzeczenie niesprawiedliwe i naruszające konstytucyjne gwarancje, c) zarazem norma konstytucyjna jest precyzyjna w stopniu umożliwiającym jej bezpośrednie zastosowanie jako samoistnej podstawy rozstrzygnięcia lub istnieje alternatywna, możliwa do zastosowania i zgodna z konstytucją norma ustawowa, a jednocześnie, d) sąd nie dysponuje w danym przypadku możliwością rozstrzygnięcia kolizji ani w oparciu o regułę przewidzianą w art. 91 ust. 2 lub 3 konstytucji (z uwagi na sprzeczność tej normy z ratyfikowaną umową międzynarodową lub z prawem unijnym), ani w oparciu o możliwość uzgodnienia normy ustawowej z konstytucją przy zastosowaniu wykładni prokonstytucyjnej lub mechanizmu współstosowania normy konstytucji oraz prokonstytucyjnie wyłożonej normy ustawy.
Ograniczenia te wskazują na konieczność proobywatelskiego podejścia do wykorzystania art. 45 ust. 1 konstytucji w celu nadania orzeczeniu w indywidualnej sprawie charakteru sprawiedliwego, w pełni realizującego prawo do sądu przy wykorzystaniu wszystkich norm systemu prawnego z normami konstytucji na czele. Ogranicza to zarazem możliwość sądowej oceny konstytucyjności takich rozwiązań normatywnych o charakterze ustrojowym, które nie pozostają w bezpośrednim związku z problemem podlegającym rozstrzygnięciu w indywidualnej sprawie obywatela. W praktyce sądowej zaś ustawowe rozwiązania o charakterze ustrojowym w zasadzie nigdy nie są podstawą uprawnień podlegających ocenie w procesie sądowego stosowania prawa, a w konsekwencji nie są możliwe do rozstrzygnięcia w trybie bezpośredniego stosowania konstytucji przez sądy. Z kolei wskazane wyżej przesłanki i ograniczenia bezpośredniego stosowania konstytucji, stwarzając ramy ograniczające dowolność, minimalizują ryzyko ukrytej pod pozorem słuszności niedopuszczalnej arbitralności w stosowaniu prawa.
Status sędziego i sądu
Jedna z przesłanek bezpośredniego stosowania konstytucji związana jest właśnie z zapewnieniem warunków sprawiedliwego orzekania, czyli z istnieniem atrybutów niezależnego sądu i orzeczeniem wydawanym przez niezawisłego sędziego. To zresztą chyba najważniejszy element realizacji konstytucyjnego prawa do sądu (art. 45 ust. 1). W tym zakresie konieczne jest spełnienie dwóch warunków. Pierwszy wiąże się z zapewnieniem niezawisłego orzekania, czyli zagwarantowaniem, by rozstrzygający sprawę sąd był:
-bezstronny,
- niezależny,
- samodzielny,
- wolny od wpływów czynników politycznych.
Drugi wiąże się z zapewnieniem właściwego poziomu merytorycznego sędziów, tak by byli zdolni do realizacji celu określonego w art. 45 ust. 1 konstytucji.
Tylko przy spełnieniu obu warunków sądy są zdolne do urzeczywistniania wartości konstytucyjnych. Niezawisłość nie staje się indywidualnym przywilejem, tylko gdy jest postrzegana również w perspektywie związanych z nią obowiązków (wyrok. TK z 24 czerwca 1998 r., sygn. akt K 3/98). Legitymacja sędziego wynika bowiem ze zdolności do zgodnego z konstytucją rozstrzygania spraw obywateli (art. 45). Spełnienie tych warunków związane jest zarówno z właściwie ukształtowaną drogą dojścia do uzyskania funkcji sędziego, jak i zasadami pełnienia tej szczególnej godności.
Droga zawodowa sędziego
W kontekście sformułowanych wyżej uwag w pełni podzielamy pogląd o niezwykłej wręcz doniosłości doświadczenia, wiedzy, nieskazitelnego charakteru i praktycznych umiejętności jako przesłanki uzyskania statusu sędziego. Od dawna postulujemy zmiany instytucjonalne w dostępie do zwodu sędziego, tak by stał się on „koroną zawodów prawniczych”. Wskazujemy na konieczność wyeliminowania podstaw do formułowania zarzutu dowolnej kooptacji, szczególnie widocznej na słusznie kwestionowanej przez Pana Prezesa Jerzego Stępnia tzw. ścieżce awansowej, niezwykle zresztą użytecznej dla osób zainteresowanych scementowaniem personalnych zależności w strukturach organizacyjnych sądów. Być może warto rozważyć rezygnację z większości stanowisk funkcyjnych i zastąpienie ich profesjonalnymi menedżerami, by sędziowie zajmowali się po prostu wydawaniem orzeczeń. Trudno pozbyć się wrażenia, że model awansów w środowisku sędziowskim przynosi więcej komplikacji niż zysków. Jest jednym z powodów, że sędziowie postrzegani są raczej jak urzędnicy sądowi niż spolegliwi, empatyczni rozjemcy posiadający umiejętność realizacji zasady sprawiedliwego orzekania na podstawie słusznego prawa. Przemożna pokusa kolejnych awansów zmienia sędziego w przemieszczającego się po piętrach kariery urzędnika. Słusznie postulowany przez sędziego Stępnia odważny pomysł wyeliminowania pokusy poszukiwania awansu należy w naszej ocenie uzupełnić zbudowaniem sensownego systemu motywacyjnego dla sędziów. To jest nie tylko pragmatycznie, lecz również głęboko moralnie uzasadnione, by lepiej wynagradzać ludzi pracujących bardziej efektywnie, wydajniej i ciężej.
Pomysłów na realizację tej zasady dostarcza analiza porównawcza. W wielu krajach wysokość uposażenia sędziego związana jest z kompetencją merytoryczną i stażem. Mniejsze znaczenie ma status sądu, w którym sędzia pełni funkcje orzecznicze. Takie podejście stwarza także szansę na zachowanie w sądach niższych instancji kompetentnych i doświadczonych sędziów. W Niemczech mechanizm ten działa całkiem sprawnie. Głębokiego namysłu wymaga model wyłaniania sędziów, zwłaszcza gdy godzimy się na model sędziów „doświadczonych” i „nieodwołalnych”. Decyzja w tym zakresie jest bowiem brzemienna w skutki. Społeczną kontrolę w procedurze wyłaniania sędziów powinny zapewniać opinie samorządów prawniczych, organizacji pozarządowych, uniwersyteckich wydziałów prawa, wzmocnione czytelnymi i jednoznacznymi procedurami awansowymi oraz procedurami wyłaniania sędziów funkcyjnych według czytelnych kryteriów. Samorząd sędziowski musi być realny, pozbawiony możliwości oddziaływania zainteresowanych poszczególnymi sprawami polityków, zarazem zapewniający pełną i równą reprezentację sędziów wszystkich instancji. Musi reprezentować interesy wszystkich sędziów, bez możliwości praktycznego wywierania wpływu przez osoby umocowane w strukturze awansowej. Gdyby bowiem rozważać ograniczenie stanowisk funkcyjnych w strukturze sądownictwa, istniejącą przestrzeń powinien właśnie wypełnić silny samorząd sędziowski.
Zastanowienia wymaga, czy ów samorząd powinien zostać wyposażony w kompetencje do korygowania możliwości orzekania tych sędziów, którzy nie potrafią sprostać najwyższym wymaganiom orzeczniczym. Nie z uwagi na popełnione przewinienie dyscyplinarne, lecz z powodu niskich kompetencji merytorycznych. To niezwykle złożony i trudny problem, którego nie sposób jednoznacznie dobrze rozwiązać, lecz odwracanie od niego głowy przez ostatnie 27 lat również nie przyniosło pozytywnego efektu. O konieczności uwzględnienia i tego skomplikowanego aspektu przekonuje słuszne spostrzeżenie Pana Prezesa o tym, że sędzia powinien posiadać wymagane kompetencje, doświadczenie życiowe, uczciwość i silny charakter, a także mieć ustabilizowaną sytuację życiową w stopniu wystarczającym, by empatycznie rozumieć potrzeby innych. Podzielając w całości ten pogląd, nie sposób nie dostrzec – zwłaszcza w zestawieniu z obserwacją sądowej praktyki – że jest on oparty na założeniu silnie idealizującym. Skoro tak, to możliwe są dwa rozwiązania. Pierwsze z nich to „korona zawodów prawniczych” połączona z czytelnym, społecznie i profesjonalnie kontrolowanym mechanizmem wyłaniania i wyboru kandydatów, pełnym wyświetleniem przeszłości zawodowej i nabytego doświadczenia, atrakcyjnymi warunkami zatrudnienia i jego stabilnością i nieodwołalnością. To rozwiązanie i tak nie jest idealne, gdyż nawet najlepsze kryteria niekiedy zawodzą. Jeśli natomiast nie chcemy lub nie potrafimy właściwie ustawić kryteriów uzyskiwania godności sędziego, powinniśmy wypracować mechanizm korygujący, umożliwiający zapewnienie, że orzekać będą tylko ci, którzy spełniają wskazane wyżej kryteria przez cały czas sprawowania urzędu. Dzisiejszy stan rzeczy nie zapewnia w wystarczającym stopniu żadnego z dwóch nakreślonych wyżej mechanizmów. Przede wszystkim brakuje właściwych kryteriów przyjmowania do zawodu, zaś mankament ten jest szczególnie widoczny na tle braku mechanizmu korygującego. Jego pominięcie jest bowiem możliwe wyłącznie w przypadku właściwego sformatowania urzędu sędziego jako korony zawodów prawniczych.
Polityczne wpływy na sądownictwo
W pełni podzielamy pogląd, że możliwości politycznego oddziaływania na sądownictwo muszą doprowadzić do katastrofalnych skutków. Że dostrzegane niedociągnięcia w funkcjonowaniu szeroko pojętego wymiaru sprawiedliwości nie uzasadniają tak drastycznej ingerencji politycznej, jaka została w ostatnich dwóch latach przedsięwzięta. Koszty przeprowadzanej aktualnie „operacji” będą wyższe od możliwych zysków. Bo jest to operacja przeprowadzana na żywym organizmie złożonym z ludzi wykształconych, o silnym poczuciu własnej godności. Często przepracowanych, zmęczonych stresującą codziennością sali sądowej. Nie można aprobować metody oczerniania ich w oczach społeczeństwa, dezawuowania efektów ich pracy i poddawania tak krytycznej ocenie, że możliwe ma być wzruszenie każdego orzeczenia z okresu ostatnich 20 lat. Jej efektem jest z perspektywy instytucjonalnej deprecjacja sądów, utrata społecznego zaufania, bez którego nie jest możliwe pełnienie przypisywanej sądom w demokracji konstytucyjnej funkcji. Utraconego społecznego zaufania do sądów nie da się szybko odbudować. Z perspektywy indywidualnej, niezwykle znaczącej dla każdego, kto wnosi swoją sprawę przed sąd, efektem aktualnie realizowanych radykalnych działań może być wycofanie, sfrustrowanie, przestrach, lecz na pewno nie zwiększenie efektywności sędziów orzekających. A to od nich ostatecznie zależy jakość i sprawność orzecznictwa. Nawet bowiem najlepsza ustawa nie zastąpi sprawnie działającego sądu. Wiedzą o tym Amerykanie, od lat rozróżniając „prawo w książkach” od „prawa w działaniu”. A my dopiero się tego uczymy. I to nieudolnie.
KRS nie jest sądem i nie spełnia zarazem gwarancji niezawisłości, choć w jej składzie są znakomici sędziowie. Trudno zatem uzasadnić jej uprawnienia do odmowy zastosowania normy ustawowej z uwagi na jej sprzeczność z normą konstytucyjną. Takie uprawnienie przysługiwałoby dopiero SN rozpatrującemu ewentualne odwołanie asesora od uchwały o sprzeciwie wobec powierzenia asesorowi obowiązków sędziego