Profesor Małgorzata Gersdorf przedstawiła swój pomysł na zmiany w ustawie o Sądzie Najwyższym. Środowisko sędziowskie nie jest nim zachwycone
Jak tłumaczy rzecznik prasowy Sądu Najwyższego Michał Laskowski, projekt, który został skierowany zarówno do prezydenta, jak i do marszałków Sejmu i Senatu oraz przewodniczących klubów parlamentarnych, ma być dowodem na to, że środowisko sędziowskie zawsze było gotowe na merytoryczną dyskusję na temat reformy sądownictwa. Sędzia podkreśla również, że zawarte w nim rozwiązania są zgodne z ustawą zasadniczą i wychodzą naprzeciw oczekiwaniom społecznym. Chodzi tu przede wszystkim o ocenę pracy sędziów czy weryfikację rozstrzygnięć rażąco niesprawiedliwych. Co więcej, w projekcie znalazły się rozwiązania, które miałyby poddać sądownictwo większej kontroli ze strony Sejmu jako reprezentanta narodu, a także ministra sprawiedliwości oraz prezydenta. Stąd też, jak zaznacza rzecznik Laskowski, niektóre zaproponowane rozwiązania idą o wiele dalej niż te, które były dotychczas zgłaszane. Wśród nich z pewnością można wymienić chociażby te dotyczące odpowiedzialności materialnej sędziów.
Najważniejsze pomysły na nowy Sąd Najwyższy / Dziennik Gazeta Prawna
Nie dziwi więc, że projekt wywołał niemałe zdziwienie w środowisku sędziowskim.
– Przedstawianie takich propozycji w obecnej sytuacji to błąd. Nie należy podejmować próby szukania złotego środka, gdy projekt, na którym będą bazowały prace parlamentu, a więc projekt prezydencki, jest nie do pogodzenia z konstytucją – uważa Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie, przewodniczący Forum Współpracy Sędziów. Jak tłumaczy, krok I prezes SN niesie za sobą niebezpieczeństwo, że posłowie wybiorą z zaproponowanych tylko te rozwiązania, które będą im na rękę, i połączą je z tymi, o które zabiega prezydent.
– Wówczas będziemy mieli do czynienia z hybrydą, która wyrządzi jeszcze więcej szkód zarówno w SN, jak i w sądownictwie powszechnym – uważa sędzia Starosta.
Pojawiają się również głosy, że to po prostu próba dobicia politycznego targu. Propozycja skierowana do rządzących na zasadzie: oddamy wam sądownictwo pod większą kontrolę, ale wy nam nie obniżajcie wieku emerytalnego (w propozycjach I prezes SN nie ma ani słowa na temat przewidzianego w prezydenckim projekcie obniżenia do 65. roku życia wieku przechodzenia w stan spoczynku sędziów SN; zmiana ta skutkowałaby odejściem ze stanowiska I prezes SN prof. Małgorzaty Gersdorf).
– Coś na zasadzie: niech płoną chaty, byle się ostały pałace – słyszymy nieoficjalnie.
Emocje studzi Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Choć i jemu nie podoba się kilka zaproponowanych przez prof. Gersdorf rozwiązań, to jednak zauważa i pozytywne strony ofensywy legislacyjnej podjętej przez I prezes SN. – W porównaniu z prezydenckimi pomysłami na ogromny plus należy z pewnością zaliczyć to, że zaproponowane przez prof. Gersdorf zmiany nie doprowadziłyby do wymiany większości obecnego składu SN oraz nie zdestabilizowałyby porządku prawnego – podkreśla sędzia Markiewicz.
Rzecznik zamiast skargi
W prezesowskim projekcie nie znajdziemy ani słowa na temat skargi nadzwyczajnej, której to wprowadzenia domaga się prezydent. Jego zdaniem ten nowy instrument prawny miałby pomóc w przywracaniu sprawiedliwości społecznej. Tymczasem, niejako w zamian, prof. Gersdorf proponuje powołanie rzecznika sprawiedliwości społecznej. Ten miałby działać przy SN i być powoływany na pięcioletnią kadencję przez Sejm bezwzględną większością głosów. Kandydatów na to stanowisko mogliby przedstawiać prezydent, minister sprawiedliwości, marszałek Sejmu lub grupa 35 posłów. Osoba starająca się o urząd musiałaby spełniać te same warunki co kandydat na sędziego SN, a dodatkowo powinna wyróżniać się autorytetem „ze względu na walory moralne i wrażliwość społeczną”. Odwołać rzecznika w trakcie kadencji mógłby Sejm na wniosek prezydenta lub ministra sprawiedliwości w sytuacjach wskazanych w ustawie. Wśród przesłanek znalazło się np. sprzeniewierzenie się złożonemu ślubowaniu. Głównym zadaniem rzecznika miałoby być wnoszenie kasacji albo skargi kasacyjnej od prawomocnego orzeczenia. Ale nie tylko. Organ ten miałby bowiem zostać wyposażony w pewne uprawnienia także względem sądów powszechnych. Otóż I prezes SN proponuje, aby mógł on żądać akt spraw sądowych zakończonych prawomocnym wyrokiem oraz wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziemu.
– Z całą pewnością krokiem w dobrym kierunku byłoby zrezygnowanie z wprowadzenia instytucji skargi nadzwyczajnej. To bowiem bardzo niebezpieczne rozwiązanie, które może zdestabilizować porządek prawny w Polsce – chwali Krystian Markiewicz.
Z kolei Mariusz Królikowski, sędzia Sądu Okręgowego w Płocku (i członek SSP „Iustitia”), podkreśla, że na gruncie prawnym proponowana przez I prezes SN instytucja nie wniesie wiele nowego. – Rzecznik sprawiedliwości społecznej miałby mieć uprawnienia zbliżone do tych, jakie obecnie posiadają np. rzecznik praw obywatelskich czy minister sprawiedliwości – prokurator generalny. Powstaje w związku z tym pytanie o sens powoływania kolejnego tego typu organu – zastanawia się sędzia.
Nieoficjalnie mówi się, że cel jest wyłącznie polityczny oraz PR-owski.
– Chodzi o wywołanie wrażenia, że SN zależy co najmniej w takim samym stopniu jak politykom na naprawieniu ludzkich krzywd wyrządzonych przez nietrafne orzeczenia sądowe – komentuje jeden z sędziów.
Krytykuje się również to, że projekt nie przewiduje, kto konkretnie i w jakim trybie mógłby zgłaszać kandydatów na rzecznika. Pozostawia się to w gestii Sejmu, który miałby to określić w treści swojej uchwały.
– Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby rozwiązania te zostały zawarte w ustawie – mówi sędzia Markiewicz. I dodaje, że jego zdaniem konieczne byłoby zapewnienie udziału w tym procesie organizacjom społecznym.
Kontrowersyjni ławnicy
Bardzo duże zdziwienie w środowisku budzi propozycja prof. Gersdorf, aby w składach sądzących sprawy dyscyplinarne sędziów, ale nie tylko, bo ta sama zasada dotyczyłaby m.in. adwokatów czy radców prawnych, zasiadali ławnicy. I to zarówno w I, jak i w II instancji.
– To byłby ewenement na skalę światową – ocenia sędzia Królikowski, który przypomina, że jeszcze niedawno przedstawiciele SN krytycznie wypowiadali się na temat podobnych zmian zaproponowanych przez prezydenta. Jego zdaniem ławnicy nie powinni zasiadać w SN, a w sądach powszechnych. A już na pewno wątpliwości budzi ich udział w składach drugoinstancyjnych.
Krytykowany jest również zaproponowany tryb wybierania ławników (patrz: grafika).
– Jestem zdecydowanie przeciwny temu, aby to politycy wybierali ławników. Jeżeli mają to być przedstawiciele społeczeństwa, to muszą wybierać ich obywatele, i to w wyborach bezpośrednich – uważa sędzia Markiewicz. Jego zdaniem nawet proponowana w projekcie preselekcja kandydatów, która ma się odbywać bez udziału polityków, nie jest gwarantem tego, że ławnicy będą rzeczywiście reprezentować obywateli, a nie poszczególne partie.
Niemałe zdziwienie wywołała również propozycja, aby kandydatów na sędziów społecznych mogły zgłaszać Kościoły oraz związki wyznaniowe. Mało tego, zrezygnowano z obowiązującego już od wielu lat zawartego w prawie o ustroju sądów powszechnych rozwiązania, że ławnikami nie mogą być duchowni.
– Odejście od przyjętej i obowiązującej od dłuższego już czasu zasady wymagałoby naprawdę przekonującego uzasadnienia. Tutaj tego zabrakło – zauważa sędzia Starosta.
Z kolei Krystian Markiewicz zwraca uwagę na zasadę rozdziału Kościoła od państwa. – Można mieć wątpliwości, czy w ten sposób zasada ta nie zostanie złamana – zastanawia się.
Odpowiedzialność sędziów
Kolejnym wzbudzającym kontrowersje pomysłem prof. Gersdorf są zapisy dotyczące odpowiedzialności materialnej sędziów. Jak napisano w uzasadnieniu, „na wypadek wyrządzenia szkody, jak i krzywdy wskutek działań sędziego noszących znamiona oczywistego i rażącego naruszenia prawa, w tym przez wydanie rozstrzygnięcia sądowego, w tym również nieprawomocnego, wprowadza się propozycję umożliwiającą dochodzenie odszkodowania lub zadośćuczynienia dla osoby poszkodowanej (pokrzywdzonej), jeśli sędzia został ukarany karą dyscyplinarną z powodu oczywistego i rażącego naruszenia prawa”.
Orzeczenie sądu dyscyplinarnego byłoby wiążące dla sądu rozpoznającego późniejszą sprawę o odszkodowanie. Gdyby zaś doszło do naprawienia szkody lub zadośćuczynienia za krzywdę wyrządzoną przez sędziego, Skarb Państwa miałby do sędziego roszczenie zwrotne, a odpowiednie zastosowanie w tym zakresie miałyby te zasady, na jakich pracownik odpowiada za szkodę wyrządzoną pracodawcy przez niewykonanie lub nienależyte wykonanie obowiązków pracowniczych.
– Zmiana polegająca na wprowadzeniu rzeczywistej odpowiedzialności materialnej sędziego za wyroki musiałaby iść w parze z odpowiedzialnością materialną polityka za uchwalane przez niego prawo i podejmowane decyzje. Konsekwencją tego powinno być znaczne podniesienie wynagrodzeń lub wprowadzenie obowiązkowych ubezpieczeń od tego typu ryzyka – uważa Bartłomiej Starosta.
Nie od dziś bowiem podkreśla się, że wprowadzenie osobistej majątkowej odpowiedzialności sędziów za to, jakie orzeczenia wydają, mogłoby prowadzić do tego, że wyroki byłyby znacznie bardziej asekuracyjne. A to mogłoby się odbić również na obywatelach.

LIST

I prezes SN pisze do prezydenta Andrzeja Dudy. Fragment listu prof. Małgorzaty Gersdorf skierowanego do głowy państwa
„Chciałabym podkreślić, że przedłożona propozycja wychodzi naprzeciw nie tylko oczekiwaniom społecznym, ale również programowi wyborczemu partii rządzącej (ogłoszonemu w 2014 r.) oraz postulatom formułowanym publicznie przez Prezydenta RP, jak i przedstawicieli aktualnej większości parlamentarno – rządowej. (...) Jednocześnie zmuszona jednak jestem wyraźnie przeciwstawić się jakimkolwiek próbom »czystki kadrowej«, dokonywanej pod hasłem tzw. dekomunizacji Sądu Najwyższego. Jest to manipulacja świadomością społeczną, w której pomija się oczywiste fakty, jakie miały miejsce w chwili zmiany ustrojowej w Polsce w 1989 r.”.