ZMIANA PRAWA: Ministerstwa Rozwoju i Finansów postanowiły wreszcie rozwiązać odwieczny problem w spółkach kapitałowych: na czyje ręce ustępujący członek jednoosobowego zarządu powinien złożyć wypowiedzenie? Spór w tej kwestii w orzecznictwie trwa już od wielu lat. Aby go zakończyć, proponuje się wprowadzenie nowego obowiązku dla rezygnujących członków zarządu: mieliby oni sami powiadamiać o tym fakcie sąd rejestrowy.
Mariusz Haładyj wiceminister rozwoju / Dziennik Gazeta Prawna
Mateusz Medyński radca prawny, wspólnik Zimmerman i Wspólnicy sp. k. / Dziennik Gazeta Prawna
CO PROPONUJE RESORT ROZWOJU?
W projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu wprowadzenia uproszczeń dla przedsiębiorców w prawie podatkowym i gospodarczym, który obecnie znajduje się na etapie konsultacji, Ministerstwa Finansów i Rozwoju zaproponowały dodanie w art. 202 kodeksu spółek handlowych nowego par. 6 w brzmieniu: „Członek zarządu składa oświadczenie o rezygnacji spółce. Jedyny członek zarządu albo wszyscy członkowie zarządu składający rezygnację równocześnie, powiadamiają o swojej rezygnacji sąd rejestrowy”. Jak wynika z uzasadnienia do projektu ustawy, celem tej regulacji „jest rozwiązanie kilku kwestii: ma zapobiec istnieniu osoby prawnej bez organów właściwych do jej reprezentowania/przyjmowania oświadczeń oraz sytuacji «uwięzienia» członka organu w spółce, jak również ma zabezpieczyć interesy spółki (bowiem niewykonanie tego obowiązku może stanowić podstawę odpowiedzialności deliktowej członka zarządu za wyrządzoną szkodę)”.
DLACZEGO PROBLEM JEST TAK ISTOTNY?
Choć spółki kapitałowe powstają na mocy zgodnego oświadczenia stron właścicieli-wspólników i korzystają w ramach prowadzonej działalności z wniesionych przez nich wkładów na poczet pokrycia kapitału, to nie ulega wątpliwości, że to zarząd jest odpowiedzialny za bieżące funkcjonowanie podmiotu. Członkowie zarządu reprezentują spółkę na zewnątrz, tj. w obrocie podejmują decyzje gospodarcze i przejmują na siebie ryzyko ich niepowodzenia oraz nawiązują relację z kontrahentami. Wspólników natomiast często interesuje jedynie sam wynik w postaci zysku, który przeznaczany jest do podziału na kolejnym zwyczajnym zgromadzeniu wspólników. Popularne odcinanie kuponów dywidendowych prowadzi czasami do marginalnego zainteresowania wspólnika bieżącą działalnością spółki.
Dlatego szczególnie ważkim zagadnieniem dla wspólników oraz kontrahentów spółki od lat było ukształtowanie kwestii rezygnacji jedynego członka zarządu z pełnionej przez niego funkcji lub sytuacji, w której rezygnacja składana jest przez wszystkich członków zarządu jednocześnie.
Tego typu sytuacja jest niepożądana dla obydwu stron – zarówno dla spółki, jak i dla samego zainteresowanego. Po pierwsze brak obsadzenia miejsc w zarządzie oznacza, że podmiot nie może aktywnie funkcjonować w obrocie, a po drugie zasadne jest jednoznaczne określenie, w którym momencie rezygnacja składana przez jedynego członka zarządu jest skuteczna, z uwagi chociażby na odpowiedzialność ponoszoną za zobowiązania spółki.
ROZBIEŻNE ORZECZNICTWO
Problem ten od lat budzi olbrzymie emocje w orzecznictwie. O wadze komentowanego problemu może świadczyć to, że w minionych latach wykreowano aż trzy koncepcje dotyczące powinności jedynego członka zarządu składającego rezygnację.

Według stanowiska pierwszego oświadczenie woli członka zarządu spółki kapitałowej o rezygnacji z pełnionej funkcji powinno być złożone zgodnie z biernymi zasadami reprezentacji tejże spółki, tj. członkowi zarządu lub prokurentowi (m.in.: Sąd Najwyższy w wyroku z 21 stycznia 2010 r., sygn. akt II UK 157/09 oraz Sąd Apelacyjny w Białymstoku w wyroku z 29 maja 2013 r., sygn. akt I A Ca 147/13). Zgodnie z drugim stanowiskiem oświadczenie woli członka zarządu spółki kapitałowej o rezygnacji ze sprawowanej funkcji powinno być złożone radzie nadzorczej lub pełnomocnikowi powołanemu w spółce z o.o. zgodnie z art. 210 par. 1 k.s.h., a w spółce akcyjnej zgodnie z art. 379 par. 1 k.s.h. (m.in. SN w postanowieniach z 19 sierpnia 2004 r., sygn. akt V CK 600/03 i z 11 lipca 2014 r., sygn. akt III CZP 36/14 oraz w wyroku z 27 stycznia 2010 r., sygn. akt II CSK 301/09). Według trzeciego poglądu oświadczenie woli członka zarządu spółki kapitałowej o rezygnacji ze sprawowanej funkcji powinno być złożone organowi uprawnionemu do powoływania członków zarządu (tak np. SN w wyroku z 7 maja 2010 r., sygn. akt III CSK 176/09).

Tak niespójna wykładnia przepisów prawa jest nie do pogodzenia z doniosłością komentowanego zagadnienia. W szczególności podkreślano, że członek zarządu powinien znać reguły rządzące jego rezygnacją z piastowanego stanowiska. Podawano także w wątpliwość aktywność osób trzecich w tym zakresie. Należy bowiem zauważyć, że zgodnie z poglądem przedstawionym jako drugi i trzeci niezbędna dla skuteczności rezygnacji była aktywność wspólników, którzy de facto nie podejmując określonych działań, mogli doprowadzić do „uwięzienia” w spółce osoby piastującej daną funkcję.
INGERENCJA SĄDU NAJWYŻSZEGO
Z uwagi na liczne rozbieżności interpretacyjne ustalenie adresata oświadczenia o rezygnacji członka zarządu spółki kapitałowej stanowiło podstawę podjęcia przez Sąd Najwyższy uchwały, której nadano moc zasady prawnej (uchwała z 31 marca 2016 r., sygn. akt III CZP 89/15). Zgodnie z jej treścią – co nie powinno budzić wątpliwości – rezygnacja jest jednostronnym oświadczeniem członka zarządu. Wobec tego brak jest konkretnej normy prawnej, która dla skuteczności przedmiotowego oświadczenia wymagałaby jego przyjęcia przez spółkę. Zgodnie z ogólnymi zasadami interpretacji oświadczeń woli takie oświadczenie złożone w formie pisemnej skierowane do innej osoby lub podmiotu dojdzie do skutku, gdy trafi pod właściwy adres, i wystarczy, że osoba ta miała możliwość osobiście lub przez pełnomocnika zapoznać się z treścią oświadczenia. Zdaniem SN możliwe jest: „wykonywanie reprezentacji biernej spółki w przypadkach złożonego na piśmie lub w postaci elektronicznej oświadczenia o rezygnacji z funkcji jedynego członka zarządu lub wszystkich członków zarządu, rezygnujących jednocześnie, przez samego tego członka zarządu, który złożył rezygnację”. W tym zakresie SN przyznał prymat interpretacji, która została przedstawiona jako pierwsza, czyli opowiedział się za składaniem oświadczeń woli przez zarządców zgodnie z zasadami biernej reprezentacji spółki.
Oczywiście już na pierwszy rzut oka rozstrzygnięcie SN może rodzić problemy dla praktyki obrotu gospodarczego. Jak zauważono w uzasadnieniu komentowanego projektu, „taka interpretacja obowiązujących przepisów prowadzić może do pozostawienia spółki bez organu zarządzającego, co z oczywistych względów może skutkować poniesieniem przez spółkę szkody”. Nietrudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, gdy jedyny członek zarządu zostawia podpisaną przez siebie rezygnację w spółce, nie informując o tym fakcie wspólników czy kontrahentów, a podmiot nie może działać. W tym zakresie każdorazowo jedyny członek zarządu powinien rozważyć, czy takie działanie nie jest sprzeczne z interesem spółki. Modelowym rozwiązaniem byłoby, aby w momencie podjęcia decyzji o rezygnacji zawiadomił o tym organ, który go powołał, oraz umożliwił mu odbycie posiedzenia, na którym dokonanoby wyboru nowego zarządcy (np. zwołując zgromadzenie wspólników). W innych sytuacjach naraża się bowiem na poniesienie odpowiedzialności za szkodę wskutek pozbawienia osoby prawnej bez organu zarządzającego.
ROZWIĄZANIE Z WADAMI
Patrząc na zaproponowane przez Ministerstwa Finansów i Rozwoju rozwiązanie, wydaje się, że nie spełni ono pokładanych w nim nadziei, a w szczególności – nie uchroni spółek kapitałowych przed paraliżem.
Po pierwsze trzeba zauważyć, że oświadczenie o rezygnacji jest skuteczne, gdy zostało złożone adresatowi (w tym przypadku spółce) w taki sposób, że mógł zapoznać się z jego treścią. Natomiast powiadomienie sądu o tym fakcie, jak również uczynienie odpowiedniej wzmianki w rejestrze przedsiębiorców – ma charakter czysto informacyjny. Nie można uzależniać skuteczności oświadczenia o rezygnacji od obowiązku powiadomienia sądu rejestrowego.
Po drugie – co chyba najważniejsze – sądy rejestrowe z uwagi na wiele nałożonych na nie zadań rozpoznają sprawy z blisko z 2–3-miesięcznym opóźnieniem. Zakładając – w co szczerze wątpię – że sądy będą na podstawie zawiadomień składanych przez członków zarządu w przedmiocie rezygnacji dokonywać określonych wpisów w rejestrze z urzędu, to od momentu złożenia przedmiotowego zawiadomienia do chwili ujawnienia tego faktu może minąć od 2 do 3 miesięcy. A znaczy to tyle, że podmiot przez ten czas będzie pozostawał bez zarządcy. Dodatkowo trzeba pamiętać, że z uwagi na domniemania przyjęte przy wpisie do rejestru przedsiębiorców KRS (prawdziwości i powszechności wpisu) to dany wspólnik będzie musiał sprawdzać w rejestrze, jaki jest aktualny status osobowy organu zarządu w danej spółce.
ZANIM USTAWA TRAFI DO SEJMU
Na obecnym etapie prac legislacyjnych celowe byłoby zrewidowanie proponowanych regulacji, tak aby były one przede wszystkim skuteczne i zapewniały ochronę zarządcom, spółce oraz właścicielom. Kluczowe wydaje się wprowadzenie obowiązku zawiadomienia o rezygnacji nie tyle sądu rejestrowego, ile organu, który powołał członka zarządu do pełnienia funkcji; najczęściej będzie to organ właścicielski (zgromadzenie wspólników albo walne zgromadzenie akcjonariuszy). Wówczas możliwe będzie zachowanie ciągłości w zarządzaniu podmiotem.
Dodatkowo należałoby wymagać, aby zarządcy nawet nie tylko poinformowali właściwy organ o swojej rezygnacji, lecz także wysłali wraz z tym zawiadomieniem do każdego z właścicieli dodatkowe powiadomienie o zwołaniu zgromadzenia, podczas którego w związku z rezygnacją miałaby zostać podjęta stosowna uchwała o obsadzeniu zwolnionej funkcji.
OPINIE
Zmiany zaproponowane w art. 202 par. 6 k.s.h. mają przede wszystkim zapobiegać patologicznym sytuacjom pozostawiania spółki bez organu zarządzającego i utrzymywania tego stanu przez długi czas. Chodzi w szczególności o zapobiegnięcie scenariuszowi, w którym jedyny/ostatni członek zarządu (ewentualnie wszyscy członkowie zarządu jednocześnie) składają oświadczenie o rezygnacji spółce, np. wysyłając na jej adres list. W efekcie wspólnicy oraz rada nadzorcza mogą nawet nie dostać informacji o wakacie. Jest to szczególnie możliwe w sytuacji sporu członka zarządu ze spółką lub sporu między samymi wspólnikami. Są to okoliczności wysoce niekorzystne zarówno dla samych spółek, jak i ich pracowników i kontrahentów, a sądząc po przeanalizowanym orzecznictwie sądowym, takie spory nie należą do rzadkości.
Obowiązek informowania o rezygnacji ma przede wszystkim przyczynić się do zwiększenia bezpieczeństwa obrotu. Chodzi o to, by zwiększyć stopień zgodności danych zawartych w KRS ze stanem rzeczywistym. Nasza propozycja to krok, który do tego stanu zgodności na pewno znacząco przybliża. Ponadto koresponduje z procedowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości projektem ustawy o zmianie ustawy o KRS oraz niektórych innych ustaw, który przyznaje sądowi uprawnienie do wezwania organu uprawnionego do wyboru członków organu do obsadzenia zarządu – nakładając odpowiedni termin – nawet pod rygorem grzywny. Jak wiadomo, już w obecnym stanie prawnym sąd rejestrowy jest uprawniony do wykreślenia danych z urzędu, jeżeli nie są one zgodne ze stanem rzeczywistym.
W opinii Ministerstwa Rozwoju obciążenie obowiązkiem powiadomienia KRS organu powołującego członka zarządu (organu właścicielskiego albo rady nadzorczej) wydłużyłoby stan niepewności – związany z rozbieżnością stanu rzeczywistego ze stanem ujawnionym w KRS. Wymusiłoby dodatkowo konieczność czekania, już po złożeniu rezygnacji, na reakcję kolejnego organu spółki. Tym bardziej że przepis zaproponowany przez resort rozwoju w praktyce dotyczyć będzie w dużej mierze spółek w jakiś sposób dysfunkcjonalnych (np. rozrywanych wewnętrznymi konfliktami albo praktycznie nieprowadzących swojej działalności). W takich sytuacjach trudno liczyć na szybkie i zgodne działanie kolegialnych z natury organów właścicielskich czy nadzorczych.
Projekt jest na początkowym etapie konsultacji publicznych i uzgodnień międzyresortowych. Wszystkie uwagi i propozycje będziemy szczegółowo analizować, aby wypracować możliwie najlepsze rozwiązania.
Chęć uregulowania ogromnego problemu, jaki w polskim prawie stanowi kwestia rezygnacji jedynego członka zarządu, jest jak najbardziej chwalebna. Spór o to w orzecznictwie trwa już od kilkunastu lat. Niestety zaproponowane obecnie rozwiązanie zdaje się więcej problemów stwarzać niż rozwiązywać. Po pierwsze trzeba raz na zawsze ustalić, komu jedyny członek zarządu ma złożyć rezygnację – a nie może tego wszak uczynić poprzez zawiadomienie KRS, musi to być jakiś organ spółki, samo stwierdzenie, że się rezygnuje, spółce niczego nie wyjaśnia. Dotychczas w orzecznictwie mieliśmy karuzelę pomysłów: składać rezygnację sobie samemu (członkowi zarządu reprezentującemu spółkę), wspólnikom lub akcjonariuszom (zgromadzenie wspólników czy walne zgromadzenie to organ spółki), radzie nadzorczej (organ spółki, który powołał członka zarządu). Wszystkie te rezygnacje w eorii mieszczą się w definicji „składania rezygnacji spółce”. Pomysł z obowiązkowym zawiadomieniem o rezygnacji KRS jest dobry z punktu widzenia ochrony osób trzecich (kontrahenci dowiedzą się z rejestru o fakcie rezygnacji i może to uczynić także rezygnujący członek zarządu, nie musi czekać na działanie spółki), ale co jeżeli zawiadomiliśmy KRS o rezygnacji, a sąd orzeknie, że nie dokonaliśmy jej we właściwy sposób? Czy wówczas poświadczyliśmy nieprawdę sądowi rejestrowemu? Zawiadomienie jest dobrym pomysłem, ale bez rozwiązania głównego problemu w niczym nie pomoże i członkowie zarządu nadal będą zakładnikami własnej spółki.