Niedawna nowelizacja ustawy o pomocy państwa w wychowaniu dzieci (znana bardziej jako ustawa 500 plus) może sporo namieszać w referacie sędziów rodzinnych. Należy spodziewać się wzrostu liczby kierowanych do sądów spraw o alimenty. Także tych fikcyjnych.
Na podstawie art. 8 ust. 2 ustawy z 11 lutego 2016 r. o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci (Dz.U. z 2016 r. poz. 195; dalej: ustawa 500 plus), która to regulacja weszła w życie z 1 sierpnia 2017 r., świadczenie wychowawcze 500 plus na dane dziecko nie przysługuje, jeżeli osobie samotnie wychowującej dziecko nie zostało ustalone, na rzecz tego dziecka od jego rodzica, świadczenie alimentacyjne na podstawie tytułu wykonawczego pochodzącego lub zatwierdzonego przez sąd, chyba że:
1) drugi z rodziców dziecka nie żyje;
2) ojciec dziecka jest nieznany;
3) powództwo o ustalenie świadczenia alimentacyjnego od drugiego z rodziców zostało oddalone;
4) sąd zobowiązał jedno z rodziców do ponoszenia całkowitych kosztów utrzymania dziecka i nie zobowiązał drugiego z rodziców do świadczenia alimentacyjnego na rzecz tego dziecka;
5) dziecko, zgodnie z orzeczeniem sądu, jest pod opieką naprzemienną obojga rodziców sprawowaną w porównywalnych i powtarzających się okresach.
Cel jak najbardziej słuszny...
Przytoczony przepis, wespół z innymi regulacjami ustawy, miał z założenia uderzyć w te rodziny z jednym dzieckiem, w których dla spełnienia kryterium pozwalającego na przyznanie świadczenia 500 plus pomija się drugiego z opiekunów, po to, aby odpowiednio zmniejszyć dochód w rodzinie. Jak wynika z uzasadnienia projektu nowelizacji tej ustawy, napływały sygnały o rodzicach (niebędących małżeństwem), którzy niezgodnie z rzeczywistością informowali, że jedno z nich samotnie wychowuje dziecko, co wykluczało zaliczenie drugiego z rodziców do składu rodziny i nie pozwalało na uwzględnienie jego dochodu do ustalenia prawa do uzyskania świadczenia wychowawczego. Projektodawca uznał więc za celowe uzależnienie jego przyznania osobie samotnie wychowującej dziecko po: „wyczerpaniu możliwości dochodzenia świadczeń alimentacyjnych od drugiego rodzica dziecka, chyba że z przyczyn obiektywnych (...) jest to niemożliwe” (uzasadnienie projektu ustawy).
Istotnie, dążenie do wyeliminowania sytuacji nadużywania prawa poprzez celowe zaniżanie dochodów po to, by otrzymać świadczenie przysługujące zależnie od wysokości tych dochodów, byłoby działaniem w pełni celowym i słusznym.
...ale wykonanie nie najlepsze
Przepis nie dotyczy jednak tylko takich przypadków, bowiem mowa jest w nim o „danym dziecku”, nie zaś o „pierwszym dziecku”. A zatem dotknie również samotnych rodziców wychowujących kilkoro dzieci, choć w ich przypadku kryterium dochodowe nie ma żadnego znaczenia. Przy takiej konstrukcji przepisów może zdarzyć się, że relatywnie zamożna matka dwojga dzieci, która po rozstaniu się z ich ojcem ustaliła kwestię alimentów ugodowo, straci prawo do świadczenia 500 plus. I nie będą tu miały żadnego znaczenia dobre relacje pomiędzy rodzicami ani to, że ojciec dobrowolnie płaci alimenty, zgodnie z zawartym pozasądowym porozumieniem.
Dotychczas brak ustalenia przez osobę samotnie wychowującą dziecko alimentów na nie od drugiego z rodziców nie skutkował brakiem prawa do uzyskania świadczenia wychowawczego. Oznaczało to ni mniej, ni więcej, że kwestia ustalenia alimentów na dziecko samotnie wychowywane przez jednego z rodziców była ambiwalentna dla ustalenia prawa do uzyskania świadczenia 500 plus.
Natomiast obecnie (pomijając wyjątki określone w omawianym art. 8 ust. 2 ustawy 500 plus), aby rodzic w pojedynkę wychowujący dziecko (lub dzieci) otrzymał świadczenie wychowawcze, musi dysponować tytułem wykonawczym odnoszącym się do alimentów. Dla przypomnienia, takim tytułem wykonawczym są np.: wyrok sądu w sprawie o alimenty, ugoda sądowa w sprawie o alimenty, ugoda zawarta przed mediatorem zatwierdzona przez sąd. Takim tytułem mogłaby być teoretycznie także umowa pomiędzy rodzicami, ale tylko wtedy, gdyby została zawarta jako akt notarialny, w którego treści jeden z rodziców poddał się egzekucji alimentów i w dodatku musiałaby mu zostać nadana przez sąd klauzula wykonalności. Zawarcie aktu notarialnego jest jednak kosztowne, w postępowaniu sądowym zaś osoba dochodząca alimentów korzysta z ustawowego zwolnienia od kosztów sądowych (art. 96 ust 2 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych; Dz.U. z 2005 r. nr 167, poz. 1398).
Niepotrzebne sprawy
Należy więc uznać za prawdopodobne na granicy pewności, że do sądów rodzinnych ze sprawami o alimenty wystąpią samotni rodzice, którzy w normalnej sytuacji w ogóle by tego nie uczynili, gdyż kwestię tę uzgodniliby z byłymi partnerami polubownie. Aby uzyskiwać świadczenie 500 plus, będą jednak musieli posiadać stosowny tytuł wykonawczy pochodzący od sądu lub zatwierdzony przez sąd.
Można więc spodziewać się dużej liczby niepotrzebnych spraw o alimenty. Na szczęście dla sędziów rodzinnych większość z nich skończy się zapewne zawarciem ugody lub uznaniem powództwa i wyrokiem na pierwszej rozprawie. Ewentualnie ukoronuje je wydanie wyroku zaocznego (jeśli pozwany nie stawi się w sądzie, a zajdą przesłanki ku wydaniu takiego orzeczenia). Przecież jeśli rodzice potrafili przed zmianą przepisów porozumieć się w kwestii alimentacji ich dziecka, to porozumieją się co do wytoczenia procesu.
Drugą kategorią potencjalnych inicjatorów spraw alimentacyjnych będą rodzice wspólnie wychowujący dziecko, a jedynie pozorujący samotność dla celów uzyskiwania rozmaitych świadczeń. Nietrudno przewidzieć, że postanowią oni przeprowadzić proces o alimenty, w którym jedno z nich (z reguły matka) poda, iż samotnie wychowuje dziecko, po tym jak rodzinę opuścił jej partner... Z pewnością takiego pozwanego przed sądem rodzica ruszy sumienie i zawrze ugodę w sprawie o alimenty. Przecież tak najłatwiej uzyskać tytuł wykonawczy.
Ustawa więc niewiele zmienia. Ci rodzice, którzy płacili alimenty dobrowolnie, nadal będą tak czynić, tyle że na podstawie formalnego tytułu sądowego. Ci, którzy udawali, że samotnie wychowują dzieci, nadal będą tak postępować, tyle tylko, że uzyskają tytuł wykonawczy, którego jednak nie będą egzekwować. Dla tych rodziców pojawi się więc pewna dodatkowa niedogodność w celu uzyskania świadczenia, lecz przecież nieskomplikowana i nawet niespecjalnie czasochłonna.
Dojdzie jednak do znacznego dodatkowego obciążenia pracą i tak już przeciążonych sądów. Z powodu fikcyjnych procesów o alimenty dłużej na rozpoznanie swoich rzeczywistych spraw będą czekały inne osoby. To oznacza, że dzieci, na które rzeczywiście nie są łożone alimenty, będą musiały na ich zasądzenie jeszcze poczekać.
To samo odnieść należy do innych osób, które prowadzą postępowania przed sądami rodzinnymi.
Nadzieja w tym, że zamiast sztucznych procesów o alimenty, rodzice inicjować będą fikcyjne zawezwania przed sąd do próby ugodowej. Takie postępowania są zdecydowanie szybsze, o wiele mniej angażują sędziów i również mogą pozwolić na uzyskanie ugody sądowej, mającej moc prawomocnego wyroku.
Ci rodzice, którzy udawali, że samotnie wychowują dzieci, nadal będą tak postępować, tyle tylko, że uzyskają tytuł wykonawczy, którego jednak nie będą egzekwować.