Komisja Europejska może swobodnie decydować o tym, którymi skargami na kartele się zajmie. Jeśli ocenia, że ryzyko naruszenia jest niewielkie – może w ogóle nie badać zarzutów.
Zmowa się nie opłaca / Dziennik Gazeta Prawna
Takie wnioski płyną z wyroku wydanego przez Sąd Unii Europejskiej w sprawie, w której cztery spółki, w tym dwie polskie, wystąpiły przeciwko Komisji Europejskiej. Sędziowie zaznaczyli, że jeśli tylko uzasadnienie organu jest wystarczająco dokładne i szczegółowe, to zadaniem sądu nie jest decydowanie o priorytetach urzędników.
Donosicielskie postępowanie
Sprawa zaczęła się 1 lipca 2010 r. Wówczas Agria Polska – przedsiębiorca wykonujący działalność w sektorze sprzedaży środków ochrony roślin prowadzonej w ramach importu równoległego – wniosła do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zawiadomienie o naruszeniu ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów w ówcześnie obowiązującym brzmieniu (Dz.U. z 2007 r. nr 50, poz. 331) przez 13 przedsiębiorstw z Polski, Niemiec i Belgii, które w swej działalności wykorzystywały pomoc czterech organizacji zawodowych oraz dwóch kancelarii prawnych. UOKiK jednak odmówił wszczęcia postępowania.
W związku z tym Agria wraz z kilkoma innymi spółkami (w tym z Austrii) złożyły skargę do Komisji Europejskiej. Zgodnie bowiem z art. 105 Traktatu o funkcjonowaniu UE to właśnie ona pilnuje przestrzegania zakazu zawierania antykonkurencyjnych porozumień przez przedsiębiorców.
W ocenie skarżących zaś kilkanaście podmiotów zawarło sojusz, który był wymierzony w ich działalność. Porozumienie miało polegać na uzgodnionym przesyłaniu licznych zawiadomień do organów krajowych o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu skarżących. Mówiąc prościej: skarżące się do KE argumentowały, że konkurenci rynkowi zmówili się i w ramach tej zmowy przesyłali do różnych urzędów kuriozalne donosy. „Donosicielskie postępowanie podmiotów objętych skargą do Komisji było ponadto ułatwiane przez aktywne działania zarówno organów niemieckich, w szczególności przedstawiciela Ambasady Republiki Federalnej Niemiec w Rzeczypospolitej Polskiej, jak i organów polskich” – relacjonuje argumentację wnoszących skargę Sąd UE.
Brak środków
Komisja Europejska w 2015 r. skargę odrzuciła. W decyzji podkreśliła, że posiada ograniczone środki i że w niniejszym przypadku pogłębione dochodzenie, które należałoby przeprowadzić, dotyczące działań prowadzonych przez siedem lat przez 18 podmiotów mających siedziby w czterech państwach członkowskich, byłoby zbyt złożone i czasochłonne. Ponadto prawdopodobieństwo stwierdzenia naruszenia było w ocenie urzędników niewielkie. Materiały dołączone do skargi bazowały bowiem jedynie na poszlakach, nie zaś na dowodach.
Skarżący uznali, że taka odpowiedź Komisji urąga standardom obowiązującym w UE. O ile bowiem zrozumiałe byłoby niekorzystne rozstrzygnięcie po przeprowadzeniu wnikliwej analizy sprawy, o tyle odrzucenie skargi z powodu niewystarczających środków po stronie organu nie powinno obciążać przedsiębiorców. Sprawa trafiła do Sądu UE.
Ten stanął po stronie urzędników. Sędziowie zaznaczyli, że Komisja dysponuje dyskrecjonalnymi uprawnieniami przy rozpoznawaniu skarg.
– W celu skutecznego wywiązania się ze swoich zadań jest zatem uprawniona do przyznania różnych priorytetów złożonym do niej skargom – wskazali. Gdy Komisja przyzna różne priorytety złożonym do niej skargom, może nie tylko określić kolejność, w jakiej będą rozpoznawane, lecz i odrzucić daną sprawę z uwagi na brak wystarczającego interesu UE w jej prowadzeniu. Jakkolwiek przedsiębiorcy z terytorium UE mają prawo wnosić skargi do Komisji, nie może to jednak oznaczać przerzucenia na nią ciężaru rozpatrywania spraw za organy krajowe.
Sąd zaznaczył, że wstępna analiza poczyniona przez Komisję była dość szczegółowa. Ustaliła ona m.in., że wskutek zawiadomień składanych przez oskarżone spółki i ich prawników organy krajowe wydały wiele decyzji skutkujących nałożeniem sankcji na rzekomo poszkodowane zmową podmioty. I choć część kar została uchylona przez sądy krajowe, to sam fakt ich nałożenia dowodzi, że zawiadomienia o nieprawidłowościach nie były oderwane od rzeczywistości. Trudno zaś za antykonkurencyjną praktykę uznać informowanie urzędników o tym, że konkurent łamie prawo.
Radca prawny Łukasz Ozga, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga, ma poważne zastrzeżenia i do decyzji Komisji, i do wyroku sądu. – W sprawie w wyraźny sposób ujawniły się luki w zakresie gwarancji procesowych stron w postępowaniu antymonopolowym przed KE – zaznacza.
– Prawa do rzetelnego procesu oraz do dobrej administracji są na tyle fundamentalne, iż nie sposób uznać, jakoby powołana przez Komisję okoliczność, że „środki niezbędne do celów dochodzenia były prawdopodobnie nieproporcjonalne ze względu na niewielkie prawdopodobieństwo wykazania istnienia naruszenia”, mogła pozwalać na pozbawienie jednostki ochrony prawnej – podkreśla. Jego zdaniem sprawa powinna zostać szczegółowo przeanalizowana, a nie odrzucona. W przeciwnym razie system ochrony konkurencji na szczeblu unijnym będzie postrzegany jako iluzoryczny.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu UE z 16 maja 2017 r., sygn. T-480/15, Agria Polska i in. przeciwko Komisji Europejskiej.