To bardzo smutna sprawa, pokazuje ona standardy moralne w Sądzie Najwyższym; to kolejny objaw kryzysu i potwierdza zasadność zmian, które proponujemy - powiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro o kandydowaniu sędziego Piotra Raczkowskiego do SN.

24 kwietnia Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN zajmowało się wyborem kandydatów na stanowiska sędziów SN, ogłoszone do obsadzenia obwieszczeniem pierwszej prezes SN z 30 listopada 2016 r. Do obsadzenia, zgodnie z obwieszczeniem, przewidziano trzy stanowiska w Izbie Karnej i jedno stanowisko w Izbie Wojskowej.

Po przeprowadzonym głosowaniu wskazano kandydatów, którzy zostaną przedstawieni KRS. W Izbie Wojskowej jest to płk Raczkowski, sędzia wojskowy i wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa. Za kandydaturą Raczkowskiego głosowało 26 sędziów SN, 18 - przeciw, a 25 wstrzymało się od głosu. Do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego SN powołuje prezydent RP na wniosek KRS.

"Jest to bardzo smutna sprawa, bo ona niestety pokazuje standardy moralne w polskim Sądzie Najwyższym. Chciałbym oddać szacunek tej mniejszości, która sprzeciwiła się tej kandydaturze, ale jeśli do SN mają trafiać ludzie o najwyższych standardach prawniczych i moralnych, którzy mają świecić przykładem dla wszystkich sądów w Polsce i całego sądownictwa, to ta kandydatura przecież, bardzo delikatnie mówiąc, tych kryteriów nie spełnia i w tym świetle ta decyzja wiele mówi o tym Sądzie Najwyższym" - powiedział Ziobro podczas czwartkowej konferencji prasowej odpowiadając na pytanie dziennikarza.

Dodał, że nie spodziewał się takiej decyzji SN. "Wcześniej I prezes SN zwróciła się do mnie, bym delegował wspomnianego sędziego do SN. Kategorycznie odmówiłem, zdania w tej sprawie nie zmieniłem i nie sądziłem, że mimo ujawnionych w mediach rozmaitych okoliczności, które przecież nie mogły zostać wyjaśnione w krótkim czasie przez SN, to jednak w swej większości SN zdecydował się wskazać tego sędziego, jako godnego zasiadania w tej najbardziej nobilitującej instytucji polskiego sądownictwa" - mówił.

Ziobro ocenił, że jest to "kolejny objaw kryzysu i to tylko potwierdza zasadność i słuszność zmian, które proponujemy".

W środę Ministerstwo Sprawiedliwości informowało, że zwróciło się do sędziego Raczkowskiego - jako prezesa Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie - by do 5 maja ustosunkował się do artykułów prasowych na jego temat.

24 kwietnia "Do Rzeczy" w artykule pt. "Nieznana twarz Temidy" opisało karierę Raczkowskiego. Jak twierdzi tygodnik, jeszcze w połowie lat 80. Raczkowski był piekarzem. Potem - według tygodnika - miał ukończyć zaoczne studia prawnicze i jako "oddany człowiek PZPR szybko awansować". Pisano też, że z sędzią mają się wiązać takie afery, jak bójka z innym sędzią i wykorzystywanie służbowych samochodów do celów prywatnych.

Następnego dnia "Do Rzeczy" napisało, że w 2015 r. KRS wybrała żonę Raczkowskiego jako kandydatkę na stanowisko sędziego Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów - spośród 94 kandydatów. Według czasopisma, członkowie KRS poparli wtedy Joannę Raczkowską jednogłośnie; przeciw tej kandydaturze opowiadało się zaś zgromadzenie przedstawicieli sędziów okręgu sądu warszawskiego. W czerwcu 2015 r. ówczesny prezydent Bronisław Komorowski powołał ją na stanowisko sędziego - dodano.