Pełny skład Trybunału Stanu odpowie na pytanie prawne dotyczące kwestii, czy doszło do przedawnienia odpowiedzialności konstytucyjnej ministra skarbu w rządzie AWS Emila Wąsacza, oskarżonego przed TS o nieprawidłowości z końca lat 90. przy prywatyzacji PZU, TP SA i Domów Towarowych "Centrum".

Taką decyzję podjął w piątek pięcioosobowy skład TS ze sprawy Wąsacza pod przewodnictwem Jerzego Kozdronia (b. posła i wiceministra sprawiedliwości za rządów PO). Pytanie dotyczy zasad przerwania biegu przedawnienia sprawy przed TS.

O umorzenie sprawy z powodu przedawnienia wniosła w lutym br. obrona Wąsacza; jej zdaniem przedawnienie nastąpiło w 2012 r. Sam Wąsacz mówił, że wolałby być uniewinniony, ale nie sprzeciwiłby się umorzeniu.

Według oskarżyciela sejmowego, posłanki PiS Haliny Szydełko, przedawnienie nie nastąpiło. "Z chwilą złożenia wniosku wstępnego wobec Wąsacza z 2002 r. nastąpiło przerwanie biegu przedawnienia" - mówiła. Dodała, że z tą chwilą przedawnienie zostało wstrzymane aż do prawomocnego wyroku TS.

Kozdroń przyznał, że także w tym składzie TS "stanowiska są podzielone". Członkami składu są: Kazimierz Barczyk (b. sędzia, wybrany do TS z rekomendacji PO), Jarosław Wyrembak (prawnik, wybrany z rekomendacji PiS), sprawozdawca Paweł Śliwa (adwokat, wybrany z rekomendacji PiS) i Zbigniew Sieczkoś (b. sędzia, wybrany z rekomendacji PiS).

Obrońca Wąsacza Michał Królikowski wyraził satysfakcję, że TS nie lekceważy zagadnień prawnych, które decydują o warunkach tego procesu. Obrona ma nadzieję, że pełny skład TS wyjaśni, że nie ma możliwości prowadzenia sprawy. "Stoję na stanowisku, że przedawnienia nie ma, takie też jest oczekiwanie społeczne: ludzie chcą, by takie sprawy kończyły się nie ze względu na upływ czasu, tylko konkretnym orzeczeniem TS" - powiedziała PAP Szydełko.

Zgodnie z ustawą o TS, ściganie przed Trybunałem jest dopuszczalne w okresie 10 lat od popełnienia czynu, chyba że czyn stanowi przestępstwo, dla którego przewidziany jest dłuższy okres przedawnienia. Ustawa stanowi też, że złożenie wstępnego wniosku do Marszałka Sejmu o pociągnięcie danej osoby do odpowiedzialności konstytucyjnej "przerywa bieg przedawnienia". Właśnie interpretacji zwrotu o tej przerwie dotyczy pytanie TS; Szydełko uważa, że pod pojęciem tej przerwy należy rozumieć zawieszenie biegu przedawnienia.

Pełnemu składowi będzie przewodniczyć I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf, która z urzędu jest przewodniczącym TS. Mają w nim uczestniczyć wszyscy członkowie TS, w tym także ci, którzy zadali pytanie (ma ono formalnie charakter abstrakcyjny, choć rozstrzygnięcie będzie miało znaczenie dla sprawy Wąsacza - PAP).

Jak ustalił PAP, oddzielną kwestią będzie udział w pełnym składzie członka TS Józefa Zycha. Obrona twierdzi, że powinien on się wyłączyć, bo przewodniczył sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która prowadziła postępowanie ws. Wąsacza, zakończone oskarżeniem przed TS.

W 2005 r. Sejm IV kadencji przyjął uchwałę o pociągnięciu Wąsacza do odpowiedzialności konstytucyjnej w TS za domniemane nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU, TP S.A. i Domów Towarowych "Centrum". Komisja odpowiedzialności konstytucyjnej uznała, że sprzedaż pakietu akcji PZU Eureko w 1999 r. doprowadziła do problemów, w tym rozpraw przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym. Uznano też, że wycena DT Centrum była zaniżona. W przypadku prywatyzacji TP S.A. Wąsacz miał niekorzystnie wybrać firmę doradczą, co miało doprowadzić do ok. 25 mln zł strat.

Podczas pierwszej rozprawy ws. Wąsacza w 2006 r. TS uznał, że dokumenty Sejmu nie spełniały warunków prawnych aktu oskarżenia. Jednak w II instancji w 2007 r. TS zwrócił sprawę do I instancji. Wobec wygaśnięcia ówczesnej kadencji Sejmu, proces Wąsacza formalnie się nie zaczął, a Sejm przez wiele lat nie wyłaniał swego oskarżyciela. W sprawie kierowane były ponaglenia do Sejmu przez I prezesa SN. W końcu w lipcu 2016 r. Sejm wybrał posłankę Szydełko na oskarżyciela Wąsacza.

"Nie naruszyłem żadnych norm prawa" - mówił w lutym br. Wąsacz przed TS, gdy sprawa ruszyła na nowo. Przyznając, że "działania prywatyzacyjne są kontrowersyjne", zaznaczył, że jako minister dbał zarówno o budżet państwa, jak i o interesy spółek, które podlegały prywatyzacji. Dodał, że to "dzięki prywatyzacji PZU jest to dziś taki potężny podmiot, bo wtedy był to bankrut".

Niezależnie od odpowiedzialności przed TS, Wąsacz ma też proces karny za prywatyzację PZU. W 2006 r. policja na zlecenie prokuratury zatrzymała Wąsacza, bo miała informacje o jego możliwej ucieczce za granicę, gdyż wcześniej kupił walizki (wybierał się na wakacje w Himalaje). Sąd nie zgodził się wtedy na jego aresztowanie. Potem uznał zatrzymanie b. ministra za bezzasadne.

Prokuratura z Gdańska oskarżyła Wąsacza o niedopełnienie w 1999 r. obowiązków związanych z ochroną interesów Skarbu Państwa. Zdaniem śledczych, nie podjął on działań, które dawałyby możliwość uzyskania wyższej ceny za akcje PZU i doprowadził do wyboru oferty, która "nie była najkorzystniejsza". B. ministrowi grozi do 10 lat więzienia. Przed Sądem Rejonowym Warszawa-Śródmieście nie przyznaje się on do zarzutów.

TS może wymierzyć następujące kary: utraty czynnego i biernego prawa wyborczego; zakazu zajmowania kierowniczych stanowisk lub pełnienia funkcji związanych ze szczególną odpowiedzialnością w organach państwowych i w organizacjach społecznych; utraty orderów, odznaczeń i tytułów honorowych.