Sędzia Sądu Najwyższego nie widział potrzeby wyłączenia się ze składu orzekającego w sprawie, którą kilka lat wcześniej rozpatrywał jako sędzia apelacyjny. Zganił go za to dopiero Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, stwierdzając naruszenie konwencji.
Problematyczne zachowanie sędziego wyszło na jaw przy okazji sprawy pracownika firmy budowlanej, który wniósł pozew przeciwko pracodawcy o wypłatę zaległego wynagrodzenia za okres oddelegowania do pracy w Niemczech. Mężczyzna uważał, że jego miesięczne zarobki powinny być wyliczane na podstawie średnich stawek oferowanych na tym samym stanowisku pracownikom niemieckim, a nie stawek określonych w jego polskiej umowie.
Sąd pierwszej instancji wydał niekorzystny dla niego wyrok częściowy. Z kolei sąd apelacyjny uchylił to rozstrzygnięcie ze względów proceduralnych i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy.
Spór w sumie dwukrotnie trafiał po skargach kasacyjnych przed Sąd Najwyższy. Problem w tym, że za drugim razem, kiedy SN oddalał kasację pracownika, w składzie orzekającym zasiadał sędzia, który osiem lat wcześniej w sądzie apelacyjnym decydował o tej samej sprawie (również na niekorzyść skarżącego), a w międzyczasie awansował. Powód w skardze do trybunału w Strasburgu tłumaczył, że dowiedział się o tym dopiero po tym, jak doręczono mu orzeczenie, więc nie mógł nawet złożyć wniosku o wyłączenie.
ETPC przyznał, że mężczyzna miał podstawy, aby wysuwać zastrzeżenia co do bezstronności sędziego, który zarówno w SN, jak i sądzie apelacyjnym musiał zbadać te same elementy sprawy. Już sam ten fakt jest w ocenie trybunału wystarczający do uznania, że doszło do naruszenia prawa do uczciwego procesu sądowego (art. 6 ust. 1 konwencji). Mężczyźnie przyznano 3,3 tys. euro zadośćuczynienia.
ORZECZNICTWO
Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 10 stycznia 2017 r. w sprawie Korzeniak przeciwko Polsce, skarga nr 56134/08