Rutynowe kontrole trzeźwości budzą wiele kontrowersji. Z jednej strony wykrywają wielu nietrzeźwych kierowców, bo prowadzenie po spożyciu alkoholu jest u nas prawdziwą plagą. Dla przykładu: tylko w trakcie ostatniej policyjnej akcji „Znicz” w ciągu pięciu dni zatrzymano 1197 nietrzeźwych kierowców. Być może wysadzenie ich z samochodów pozwoliłoby uniknąć wielu groźnych wypadków.
Z drugiej jednak strony takie rutynowe kontrole, bez wyraźnego powodu, bardzo poważnie ograniczają naszą wolność. Co prawda policja ma prawo żądać, by kierowca poddał się badaniu alkomatem, ale tylko wtedy, gdy ma uzasadnione podejrzenie, że może kierować pojazdem pod wpływem alkoholu lub środka działającego podobnie (np. narkotyków). Uzasadnione podejrzenie to jednak pojęcie bardzo nieprecyzyjne. Na pewno można o nim mówić, gdy samochód jedzie wężykiem, jeśli kierowca podchodzi do pojazdu chwiejnym krokiem, albo gdy ktoś zawiadomi policję, że widział jak pił piwo w barze na stacji benzynowej. Z całą pewnością nie wystarczy, by okolicznością uzasadniającą podejrzenie był młody wiek kierowcy.
Przeciwnicy rutynowych badań przekonująco porównują tę procedurę do przeszukań domów. Odpierają w ten sposób argument o sprawnym wykrywaniu pijaków za kierownicą. Bo cóż z tego, że metoda jest skuteczna. Gdyby wprowadzić rutynowe przeszukania mieszkań, też pewnie udałoby się wykryć kradzione przedmioty, nielegalną broń albo narkotyki. A jednak bez uzasadnionych przyczyn takich działań podejmować nie wolno.
Warto przy tym wiedzieć, że jeszcze przed badaniem alkomatem kierowca powinien być pouczony, iż na jego żądanie zostanie sporządzony protokół z tej czynności. Przyczyna uzasadniająca poddanie kierowcy takiemu badaniu powinna być wpisana do niego jeszcze przed przeprowadzeniem procedury.
Podstawa prawna
Art. 129, ust. 2 pkt. 3 ustawy z 6 kwietnia 1990 r. o Policji (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1782).