Przegląd orzecznictwa pokazuje, że frankowicze mogą skutecznie walczyć o swoje racje przed sądami. W sporach warto więc posiłkować się doświadczeniami innych.

Rok 2016 należy do frankowiczów. Sądy są im bowiem coraz bardziej przychylne. I zasądzają na ich korzyść kwoty rzędu nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Podpowiadamy, po jakie wyroki warto sięgnąć w walce o zwrot pieniędzy pobranych z tytułu ubezpieczenia niskiego wkładu własnego, a po jakie przy próbach dowiedzenia abuzywności klauzul pozwalających bankom w sposób dowolny ustalać kursy walut czy też wysokość oprocentowania.

Niski wkład

Tym, którzy zaciągnęli kredyty w walucie obcej, najczęściej udaje się wywalczyć zwrot nienależnie pobranych pieniędzy z tytułu ubezpieczenia niskiego wkładu własnego (UNWW). W tej kwestii sądy zdają się być jednomyślne – większość z nich nakazuje bankom zwrot nienależnie pobranych kwot. Jako przykład wystarczy tutaj podać chociażby wyrok Sądu Okręgowego we Wrocławiu w sprawie o sygn. akt II Ca 436/15. W postępowaniu tym kredytobiorcy wywalczyli zwrot nieco ponad 16 tys. zł. Sąd uznał bowiem, że jedynym beneficjentem ubezpieczenia niskiego wkładu własnego jest bank. Celem takiego ubezpieczenia jest bowiem zagwarantowanie mu możliwie największych profitów przy równoczesnym – kosztem kredytobiorców – ograniczeniu ryzyka gospodarczego związanego z udzieleniem kredytu. Wyrok zapadł w drugiej instancji.

Na korzyść klientów banków w sprawach UNWW orzekały również m.in. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia (sygn. akt VI C 2151/14, I C 2273/14, I C 2432/14, VI C 1098/14, I C 1457/14) oraz SR dla Wrocławia-Fabrycznej (sygn. akt XIV C 2126/15).

Ten trend potwierdza również Robert Mazur, radca prawny i partner zarządzający w kancelarii Mazur i Wspólnicy. Jego kancelarii udało się tylko na przełomie września i października uzyskać aż osiem prawomocnych wyroków o zwrocie ubezpieczenia niskiego wkładu.

Klauzule indeksacyjne

Z przeglądu orzecznictwa z tego roku wynika jednak, że również na innych polach sądy poczynają sobie coraz śmielej. Zauważalny jest trend polegający na uznawaniu za abuzywne klauzul indeksacyjnych lub waloryzacyjnych. Tego typu zapisy w umowach o kredyt mówią, w jaki sposób przeliczany jest kredyt z franków na złote oraz w drugą stronę.

Część z nich została już uznana przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów za niedozwolone postanowienia umowne (patrz: grafika). Jednak coraz częściej zasady te są kwestionowane również przez sądy rozpoznające sprawy o zwrot pieniędzy pobranych na podstawie waloryzacji.

Tak było np. w sprawie, która toczyła się przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia (sygn. akt VI C 1713/15). „W ocenie sądu abuzywność spornych postanowień umownych przejawia się w tym, że klauzule te nie odwoływały się do obiektywnych wskaźników, na które żadna ze stron nie miała wpływu, lecz pozwalały wyłącznie bankowi na określenie miernika wartości wedle swojej woli. Na mocy spornych postanowień to pozwany bank mógł jednostronnie i arbitralnie, a przy tym w sposób wiążący, modyfikować wskaźnik, według którego obliczana była wysokość zobowiązania kredytobiorcy, a tym samym mógł wpływać na wysokość świadczenia powoda” – czytamy w uzasadnieniu wyroku. Tak więc zdaniem warszawskiego sądu należności z umowy kredytu należy rozliczać z pominięciem klauzul indeksacyjnych, co oznacza, że udzielony kredyt jest kredytem czysto złotowym, z oprocentowaniem opartym na stawce LIBOR.

Odfrankowania kredytów dokonały też m.in.: SR dla Warszawy-Śródmieścia (sygn. akt VI C 1713/15), SR dla Wrocławia-Śródmieścia (sygn. akt VII C 2064/15) i SO w Poznaniu (sygn. akt XII C 2718/14). W tej ostatniej sprawie doszło do unieważnienia bankowego tytułu egzekucyjnego ze względu na stosowanie abuzywnych klauzul waloryzacyjnych.

Co istotne, tego typu sprawy zaczynają być rozstrzygane na korzyść frankowiczów także przez sądy drugiej instancji. Dla przykładu można tu podać wyrok Sądu Okręgowego w Krakowie (sygn. akt II Ca 981/16), który odrzucił apelację banku i utrzymał w mocy orzeczenie SR dla Krakowa-Krowodrzy (sygn. akt I C 2535/15/K). „Kwestionowane postanowienie daje stronie pozwanej (bankowi – red.) możliwość uzyskania korzyści finansowych stanowiących dla kredytobiorcy dodatkowe koszty kredytu, których oszacowanie nie jest możliwe. Taki sposób traktowania klienta jest nie tylko sprzeczny z dobrymi obyczajami, lecz także narusza jego interesy, w sposób rażący uzależniając jego sytuację od arbitralnych decyzji banku” – podkreślił w uzasadnieniu krakowski sąd.

Prawomocne jest również orzeczenie SR w Świeciu (sygn. akt I C 145/16). W tym wypadku bank bowiem nie składał apelacji i przelał na konto powodów zasądzoną kwotę. – Sąd potwierdził, że nielegalne treści umowy nigdy nie mogły obowiązywać kredytobiorców (treści te zostały z umowy wykreślone od samego początku, z datą wsteczną). A więc w tak zaprojektowanej umowie pseudofrankowej nigdy nie doszło do przeliczania na franki szwajcarskie. W konsekwencji również zadłużenie nigdy nie mogło wzrosnąć, a także nie wzrośnie w przyszłości – tłumaczy mec. Mazur.

Jak orzekł sąd, wszystkie zapisy o CHF w umowie traktuje się jako wykreślone. Kredytobiorcy spłacą bankowi jedynie tyle złotówek, ile zaciągnęli. Oczywiście zapłacą również odsetki, jak w każdym uczciwym kredycie.

Nieważność umowy

Inną drogę, ale też korzystną dla frankowiczów, wybrał w ocenie klauzul indeksacyjnych Sąd Okręgowy w Warszawie. Zakwestionował on postanowienie, które pozwalało bankowi w sposób zupełnie dowolny, a więc sprzeczny z prawem, ustalać kursy walut. Jednak jego zdaniem uznanie tego postanowienia powoduje nieważność całej umowy (sygn. akt III C 1073/14).

– Nieważność umowy jest potencjalnie najkorzystniejszym skutkiem dla kredytobiorcy. Oznacza bowiem, że przez lata kredytobiorca korzystał za darmo z kapitału banku, a obecnie musi zwrócić wyłącznie kwotę otrzymanego kredytu w wysokości nominalnej, bez żadnych odsetek, pomniejszoną o już dokonane spłaty na rzecz banku – tłumaczy dr Jacek Czabański, prowadzący blog PomocFrankowiczom.pl. Dodaje, że w takim przypadku upada również hipoteka na nieruchomości, gdyż zabezpieczała wierzytelność nieważnej umowy. Tak więc nieruchomość można sprzedać lub zaciągnąć inny kredyt na spłatę zobowiązania wobec banku.

– Należy też pamiętać, że bank w celu wyegzekwowania swojej należności musiałby wytoczyć osobną sprawę sądową, która również potrwa – zauważa dr Czabański.

A jakie skutki wywołuje uznanie klauzuli indeksacyjnej za abuzywną? – Bezskuteczność klauzul indeksacyjnych oznacza, że umowa trwa dalej, jednak należności banku są niższe, gdyż do ich wyliczania nie stosuje się indeksacji do kursu CHF. Innymi słowy, należności banku należy wyliczać jak dla kredytu złotowego z oprocentowaniem opartym na stawce z umowy, czyli LIBOR – wyjaśnia dr Czabański. Tak więc oba rozwiązania są dla kredytobiorców korzystne.

Zmienne oprocentowanie

Kolejnymi sprawami, w których szala zdaje się przechylać na stronę frankowiczów, są te dotyczące zmiennego oprocentowania. Tutaj sądy również zaczynają uznawać, że banki, wprowadzając do umów klauzule pozwalające im w sposób właściwie zupełnie dowolny ustalać wysokość oprocentowania, działały niezgodnie z prawem. Tego typu orzeczenie zapadło niedawno, bo pod koniec września, przed SO w Warszawie (sygn. akt XXVII Ca 678/16). Był to wyrok wydany w drugiej instancji.

– Postępowanie było o tyle wyjątkowe, że istotny pogląd w sprawie zdecydowały się przedstawić dwa podmioty: rzecznik finansowy i prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Z tego, co mi wiadomo, istotny pogląd w sprawie rzecznika finansowego był pierwszym, jaki wydał w sprawach dotyczących kredytów frankowych – mówi Paweł Michalak, radca prawny z kancelarii MKZ Partnerzy, który wygrał spór z bankiem.

W dokumentach tych zwracano uwagę, że umowa powinna zostać uznana za nieważną. A to dlatego, że na gruncie obecnych przepisów w przypadku tej konkretnej umowy nie jest możliwe zastąpienie zakwestionowanych klauzul innymi, ponieważ nie istnieją regulacje, które mogłyby mieć zastosowanie w takiej sytuacji.

– To prawidłowe rozumowanie. Pogląd ten jednak ewoluował i nadal nie jest dominujący. Gdy składaliśmy trzy lata temu pozew, nie była nawet utrwalona linia orzecznicza dotycząca klauzul abuzywnych w umowach z bankami. Nie wnosiliśmy w pozwie o stwierdzenie nieważności, nie mogliśmy więc modyfikować naszego żądania na etapie apelacji. Wnosiliśmy jednak o to, aby sąd uwzględnił te argumenty z urzędu. Tak się jednak nie stało – tłumaczy mec. Michalak.

Jednak sprawa, którą wygrał, jest istotna także z innego powodu. – Sąd w ustnych motywach wyroku wskazał, że w tego typu postępowaniach nie ma potrzeby wnosić o ustalenie, że zakwestionowana klauzula nie wiąże stron na przyszłość. Oceniając bowiem zasadność roszczenia o zapłatę nienależnie pobranych przez bank kwot, sąd musi uprzednio ustalić, czy postanowienie danej umowy regulujące zmienność oprocentowania to klauzula abuzywna. To bowiem wynika z samego stwierdzenia niezgodności z prawem danej klauzuli – jeżeli jest ona niezgodna z prawem, to nie można jej stosować w przyszłości – wyjaśnia Paweł Michalak.

Przegląd orzecznictwa pokazuje więc, że frankowicze mogą skutecznie walczyć przed sądami o swoje racje. A ci, którzy już przeszli drogę sądową, przecierają szlaki następnym.