Europejski Trybunał Praw Człowieka z niechęcią podchodzi do spraw rodzinnych, ograniczając swoją rolę do badania, czy zostały rozpatrzone przez sądy krajowe w sposób rzetelny. Podobnie ocenił niedawną sprawę Giorgioni przeciwko Włochom (skarga nr 43299/12).
W 2012 r. była partnerka mężczyzny postanowiła przeprowadzić się w inny region kraju, ostatecznie odcinając dziecko od ojca. Wystąpiła do sądu o cofnięcie temu ostatniemu władzy rodzicielskiej oraz o nakaz zapłaty zaległych alimentów. W 2014 r. sąd skazał kobietę na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu za utrudnianie kontaktów dziecka z ojcem. Jednocześnie skazał też Giorgioniego na trzy miesiące pozbawienia wolności w związku z zaległościami alimentacyjnymi. Występując do ETPC, Włoch podniósł naruszenie prawa do życia prywatnego i rodzinnego.
W wyroku z 15 września 2016 r. trybunał wskazał, że skargę Giorgioni należy rozpatrzyć w kontekście dwóch okresów. W pierwszym, w latach 2006-2010, mężczyzna zabiegał o kontakty z dzieckiem. Brak współpracy pomiędzy rodzicami nie zwalniał sądów krajowych z obowiązku podjęcia wszelkich możliwych działań zmierzających do utrzymania więzi rodzinnych. W szczególności władze krajowe tolerowały przez prawie cztery lata sytuację, w której spotkania ojca z dzieckiem były niemożliwe. Sądy podjęły jedynie znikome i stereotypowe działania. W tym zakresie ETPC uznał, że sądy nie dopełniły pozytywnych obowiązków zmierzających do zapewnienia ochrony życia rodzinnego skarżącego, tj. w sprawie doszło do naruszenia art. 8 konwencji.
Niemniej jednak, w odniesieniu do drugiego okresu, od 2010 r. do 2016 r., trybunał zauważył, że władze krajowe podjęły znaczące kroki w celu zapewnienia kontaktów ojcowskich. Wówczas to Giorgioni wykazywał negatywną postawę, odmawiając spotkań z synem i odwołując kilka z wyznaczonych przez służby socjalne terminów. To spowodowało, że dziecko poczuło się opuszczone przez ojca. ETPC podkreślił, że władze od 2010 r. wywiązały się z obowiązku zapewnienia spotkań ojca z synem, zachęcając go do współpracy. Tym samym po 2010 r. nie doszło do naruszenia konwencji.
Trybunał nie przyznał skarżącemu zadośćuczynienia, uznając, że wystarczającą rekompensatą jest samo stwierdzenie naruszenia konwencji. Jednocześnie przyznał mu zwrot kosztów postępowania w wysokości 10 tys. euro.