Sądowe wokandy nie zawierają już takich informacji jak artykuł Kodeksu karnego, z którego odpowiada oskarżony; w sprawach cywilnych nie jest zaś podawany przedmiot sporu. To efekt nowego Regulaminu urzędowania sądów powszechnych.

Dziennikarzy sądowych PAP zaintrygowało, że od pewnego czasu na wokandach wiszących na drzwiach sal warszawskich sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych nie ma już - wcześniej zawsze podawanych - informacji o tym, czego dotyczy dana sprawa. Od wskazanego artykułu kodeksu lub informacji, że sprawa dotyczy ochrony dóbr osobistych, zapłaty, odszkodowania za niesłuszne pozbawieni wolności, czy też rozwodu lub ubezwłasnowolnienia (te dwie ostatnie kategorie spraw zawsze toczą się niejawnie) zależała m.in. decyzja, czy wejść na daną rozprawę.

Dziś na wokandach pozostały tylko nazwiska osób oskarżonych lub stron postępowania cywilnego, a także - wzywanych świadków. Zamazywane są jednak nazwiska obrońców lub pełnomocników. Jawne pozostają nazwiska członków składu sędziowskiego.

Pełne informacje nadal są podawane na wokandach Sądu Najwyższego - który nie jest sądem powszechnym i którego nie obejmuje Regulamin urzędowania sądów powszechnych.

Zmianę sędziowie tłumaczą właśnie nowym Regulaminem - rozporządzeniem Ministra Sprawiedliwości z 23 grudnia 2015 r. "Wokanda zawiera imiona i nazwiska sędziów, asesorów sądowych oraz ławników, sygnatury akt spraw wyznaczonych do rozpoznania w danym dniu, oznaczenie godzin, na które sprawy wyznaczono, imiona i nazwiska, nazwy lub firmy stron lub uczestników postępowania nieprocesowego. W postępowaniu karnym i w sprawach o wykroczenia podaje się ponadto sygnaturę akt oskarżyciela publicznego" - głosi Regulamin.

Stanowi on też, że w sprawach małoletnich, rozpoznawanych przy drzwiach zamkniętych, nie podaje się na wokandzie danych małoletniego. Z kolei "z uwagi na ochronę moralności, bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego oraz ze względu na ochronę życia prywatnego lub inny ważny interes prywatny, a szczególnie dobro małoletniego pokrzywdzonego przestępstwem, należy odstąpić od podania na wokandzie imion i nazwisk stron lub uczestników postępowania nieprocesowego lub wezwanych osób. W takiej sytuacji podaje się wyłącznie ich inicjały lub nie zamieszcza się żadnych danych identyfikujących te osoby".

"Wylano dziecko z kąpielą" - powiedział PAP sędzia Jerzy Leder, rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Zaznaczył, że oczywistym jest, iż na wokandzie nie można umieszczać danych o małoletnich, pokrzywdzonym przestępstwem na tle seksualnym. Zarazem przyznał, że nowe zapisy to ograniczenie informacji dla społeczeństwa i utrudnienie pracy reporterów sądowych.

Sędzia Leder podkreślił, że sąd musi stosować Regulamin zgodnie z jego zapisem, który w sposób enumeratywny wymienia, jakiego rodzaju informacje umieszcza się na wokandzie. "Nie ma dyskusji" - dodał.

"Zakładam, że reakcja sądów jest adekwatna do zapisów Regulaminu" - powiedział PAP dr Piotr Kładoczny, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Zwrócił uwagę, że z jednej strony zmiana ogranicza dostęp do informacji, ale z drugiej chroni też dobra osobiste.

"Jako Fundacja mieliśmy swego czasu wątpliwości, czy jest roztropne by na wokandach podawano np., że w danej sprawie chodzi o ubezwłasnowolnienie" - podkreślił. Podał przykład, gdy ktoś będąc w sądzie, zobaczy nazwisko sąsiada czy znajomego jako oskarżonego np. o pedofilię - co rozgłosi, a nie będzie dalej się sprawą interesował i nie dowie się np. o ewentualnym uniewinnieniu.

Kładoczny zaznaczył zarazem, że dziś generalnie ludzie już "nie chodzą po sądach", a prawo do informacji realizowane jest za pośrednictwem dziennikarzy. Eksperta HFPC dziwi zaś zamazywanie nazwisk pełnomocników na wokandach spraw cywilnych, co jego zdaniem "niczemu nie służy". Podkreślił, że adwokaci pełnią funkcje publiczne, a ich nazwiska na wokandach mogą być nawet jakąś formą promocji (reklamy adwokaci sami nie mogą prowadzić - PAP).

Już w 2014 r. ówczesna RPO Irena Lipowicz zwracała uwagę resortowi sprawiedliwości na ryzyko upublicznienia na wokandach danych osobowych ofiar przestępstw seksualnych, a także danych świadków i stron w innych sprawach, których charakter wymaga szczególnej ochrony (np. w sprawach o ubezwłasnowolnienie). Resort odpowiadał wtedy, że pracuje nad zmianą przepisów.

Wcześniej obowiązujące zarządzenie MS z 12 grudnia 2003 r. przewidywało sporządzanie wokand w każdej sprawie, niezależnie od utajnienia jej przebiegu, w tym umieszczanie na niej danych osobowych świadków-osób poszkodowanych danym przestępstwem. Według RPO mogło to stanowić nieproporcjonalną ingerencję w prawo do prywatności i związane z nim prawo do ochrony danych osobowych. Lipowicz pisała, że powinna to regulować ustawa.

Gdy trwały prace nad nowym Regulaminem, w marcu 2015 r. MS podawało, że "wokandę należy uznać za element jawności postępowania sądowego, zatem ograniczenie jej treści wydaje się możliwe jedynie w określonych przypadkach". Są nimi np.: niepodawanie kwalifikacji prawnej czynu, jeśli przemawia za tym dobro małoletniego pokrzywdzonego oraz dane w przypadku spraw z zakresu prawa rodzinnego i opiekuńczego.

Nowy Regulamin podpisał minister Zbigniew Ziobro 23 grudnia 2015 r. Weszło ono w życie 1 stycznia br.

W lipcu br. głośno było o przypadku ujawnienia na wokandach sądów w Poznaniu i w Radomsku imion i nazwisk małoletnich pokrzywdzonych przestępstwem o charakterze seksualnym. Ziobro uznał to za niedopuszczalne i skierował pismo do prezesów sądów apelacyjnych w kraju. "Dobro dzieci jest dobrem szczególnie chronionym, dlatego w przypadku stwierdzenia takich zaniedbań oczekuję wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec wszystkich winnych takich naruszeń" - napisano. Dodano, że Minister Sprawiedliwości oczekuje "podjęcia odpowiednich kroków nadzorczych, by podobne sytuacje, rzutujące negatywnie na wizerunek sądów, nie wydarzyły się w przyszłości".

Przypadki ujawniania na wokandach danych pokrzywdzonych przestępstwem seksualnym zdarzały się już wcześniej. Np. w marcu 2015 r. na drzwiach sali Sądu Rejonowego w Wołominie, który sądził ks. Wojciecha G. za molestowanie nieletnich na Dominikanie (dostał 7 lat więzienia), widniały pełne dane obywateli Dominikany - pokrzywdzonych w tej sprawie.