Rafał Reiwer: Przecinamy spór doktrynalny. Nowa ustawa wprost przesądza, że opłaty egzekucyjne nie podlegają VAT. Tak samo jak prowizje od tych opłat.

Lada dzień do konsultacji mają zostać skierowane zapowiadane od dawna projekty ustaw o komornikach sądowych i egzekucji, a także ustawy o kosztach egzekucyjnych. Udało nam się dotrzeć do szczegółów, z których wynika, że część opłat egzekucyjnych dotycząca egzekucji świadczeń pieniężnych ma być podniesiona z 8 do 10 proc., ale podstawowa stawka będzie obniżona z 15 do 10 proc. Czym podyktowana jest ta obniżka?

To nie obniżka, a racjonalizacja – będzie jedna zasadnicza stawka w egzekucji świadczeń pieniężnych. Wykluczymy nierzadkie sytuacje, w których zamiast dotychczasowej ustawowej stawki 8 proc. komornik brał 15 proc., np. wzywając dłużnika do zapłaty komornikowi w jego kancelarii. Po części zmiany stanowią też wykonanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 13 października 2015 r. w sprawie P3/14 (TK uznał, że niekonstytucyjny jest przepis przewidujący jednakową stawkę za opróżnienie lokalu, niezależną od tego, czy dłużnik wydał go dobrowolnie – przyp. red.).

To, co ministerstwo nazywa racjonalizacją, komornicy nazywają obniżką, wskazując, że 60–65 proc. przychodów kancelarii komorniczych stanowią dziś opłaty według stawki 15 proc. Według nich nowa ustawa spowoduje realne obniżenie ich przychodów o 20 proc. Wskazują przy tym, że egzekucja nie może być tania, bo inaczej stanowi zachętę do unikania długów.

Egzekucja sądowa musi przede wszystkim służyć Rzeczpospolitej i sprawności funkcjonowania systemu jako całości. Ma realizować prawo wierzyciela do sprawnego wykonania orzeczenia i prawo dłużnika do uczciwego z nim postępowania – w zakresie przymusowego wykonania tego prawa.

A nie przede wszystkim wierzycielom?

Również w interesie wierzycieli jest racjonalizacja opłat komorniczych. Przecież wynagrodzenie komornika pobierane jest z puli, która może trafiać do wierzyciela. O tyle mniej dostaje wierzyciel, o ile więcej zostaje w kieszeni komornika.

Ostatecznie i tak wszystko zostanie przerzucone na dłużnika.

Tylko pod warunkiem że mówimy o pełnej spłacie, a ta nie jest regułą. Poza tym, idąc tokiem komorniczego rozumowania o konieczności drogiej egzekucji, to pewnie najlepiej byłoby, gdyby opłaty za czynności komornicze wynosiły 50 proc. Dłużnicy czy potencjalni dłużnicy baliby się komorników jeszcze bardziej niż dziś. I to nie z racji ewentualnych naruszeń prawa, tylko kosztów, które poniosą przy egzekucji. Mielibyśmy tylko jeden problem – średnie wynagrodzenie komornika wynosiłoby wówczas ćwierć miliona złotych miesięcznie.

Problemem byłoby raczej nadmierne gnębienie dłużników…

Oczywiście, ale także na ten problem reagujemy w projekcie, choćby wprowadzając stawkę 3 proc. w przypadku zapłaty zobowiązania w terminie 14 dni. Próbuję po prostu pokazać absurdy, do jakich prowadzą twierdzenia komorników o konieczności istnienia wysokich opłat egzekucyjnych.

Koncepcja drogiej egzekucji opiera się nie tyle na łupieniu dłużników, co ich odstraszaniu. Chodzi o to, by dłużnikowi nie opłacało się przeciągać postępowania, tylko by uregulował należność w obawie przed wszczęciem egzekucji.

I przed tym, że komornik zabierze mu pieniądze na poczet długu, a należne państwu opłaty – daniny publiczne - schowa w całości do własnej kieszeni. Egzekucja należy do państwa. To jest państwowy przymus i powinna być w imieniu i w interesie państwa wykonywana. Komornik ma być funkcjonariuszem, którego ideałem jest służba państwu, a nie prowadzenie biznesu egzekucyjnego. Tworząc projekty ustaw, przyświecała nam również potrzeba pewnego hierarchicznego, profesjonalnego i przyzwoitego ułożenia relacji pomiędzy sądem, który sprawuje nadzór, a komornikami, z których z resztą nadal aż 9 proc. ma tylko średnie wykształcenie, a wyższe wykształcenie prawnicze jedynie 70 proc. To też musimy zmienić.

Ten fragment projektu jest bezsporny. Wątpliwości budzą inne kwestie, np. proponowany sposób rozwiązania sporu dotyczącego doliczania VAT do opłat egzekucyjnych. Projekt przewiduje, że opłaty egzekucyjne będą stanowić przychód Skarbu Państwa, a nie jak obecnie, wynagrodzenie komornika. Komornicy będą dostawać prowizje od tychże opłat.

Ustawa wprost przesądza, że opłaty egzekucyjne nie podlegają VAT. Jest to przecięcie sporu doktrynalnego, w którym argumenty ścierają się w zakresie przeciwstawienia ustrojowej pozycji komornika – funkcjonariusza publicznego i organu władzy publicznej z jego działalnością „na własny rachunek”. Tu nasze stanowisko spotyka się z tą linią orzecznictwa sądów administracyjnych, które w swoich wyrokach jednoznacznie przesądzają, że komornik jest organem władzy publicznej. Co za tym idzie, opłaty od jego czynności nie mogą podlegać podatkowi od towarów i usług. Nie mam wątpliwości, że w nowym ujęciu ustrojowym komornik poddany ścisłemu nadzorowi administracyjnemu i judykacyjnemu, ograniczony w możliwościach dodatkowego zarobkowania poza służbą, jak każdy pracownik korzystający z urlopów udzielanych przez prezesa i pobierający ściśle określone wynagrodzenie z należności stanowiących dochód budżetu – zgodnie z art. 15 ust. 6 ustawy o VAT zyskuje status organu państwowego, co wyłącza go spod regulacji podatku od towarów i usług. Stawiamy kropkę nad i oraz jednoznacznie przecinamy spór.

Na razie przesądzone ma być, że opodatkowaniu VAT nie podlegają opłaty egzekucyjne. A co jeśli minister finansów uzna, że prowizja od tych opłat już tak? Raz minister już stwierdził, że komornik jest podatnikiem VAT, bo świadczy usługę odzyskiwania długu dla wierzyciela i zwalniania z długu dla dłużnika. Może teraz się okazać, że pobierając prowizję od daniny publicznej, świadczy usługi na rzecz Skarbu Państwa.

Usługą miałoby być pobranie wynagrodzenia? Czy przez tą prowizję zmienia się status komornika? Moim zdaniem nie.

Moim też nie. Pytanie, czy nasze zdanie podzieli minister finansów.

Dlatego chcę jasno podkreślić, że komornik od prowizji również nie będzie musiał odprowadzać VAT. Ustawa jest na etapie uzgodnień wewnątrzresortowych, ale gdy trafi do konsultacji międzyresortowych nasza koncepcja się obroni z powodów ustrojowych. Zresztą już teraz, w stanie prawnym, który dalece różni się od tego, co my proponujemy, dopinając system, dyrektorzy urzędów skarbowych przegrywają przed sądami administracyjnymi część spraw dotyczących VAT od opłat. My tą ustawą dostarczamy dodatkowych argumentów. Jak wspomniałem, prezes sądu rejonowego będzie udzielał komornikowi – jak normalnemu pracownikowi – urlopu w wymiarze 26 dni, a w przypadku stwierdzenia rażących uchybień w jego pracy natychmiast odsunie go na miesiąc od czynności oraz zyska możliwość żądania wydalenia go ze służby – podkreślam: służby. Nie sposób będzie traktować komornika jako przedsiębiorcy.

W projekcie zapisaliście państwo, że prowizja należna od opłat będzie maleć wraz ze wzrostem uzyskiwanych opłat. Jeśli łączna roczna wysokość pobranych opłat nie przekracza 500 tys. zł, prowizja wynosi 99 proc. Gdy opłaty wyniosą od 500 tys. do miliona prowizja to już tylko 80 proc., od 1 do 1,5 mln zł – prowizja wyniesie 75 proc., a do 1,5 mln do 2 mln zł komornikowi przypadnie prowizja w wysokości 70 proc. Prowizja od rocznej sumy opłat przekraczającej dwa miliony zł ma stanowić 60 proc. Słyszy się głosy, że takie zróżnicowanie prowizji stanowi nierówne traktowanie podmiotów.

Po pierwsze, nie można mówić o różnicowaniu podmiotów i ingerencji w wolny rynek, bo do komorników nie odnoszą się przepisy o wolnej konkurencji. Są funkcjonariuszami publicznymi, nie działają na wolnym rynku, nie zapłacą VAT, nie będą przedsiębiorcami. Po drugie, mniejsza prowizja nie będzie pobierana od sumy opłat, a od każdej opłaty po przekroczeniu kolejnej granicy. Po trzecie, te progi nie wzięły się z sufitu. Przeanalizowaliśmy przychody kancelarii, mamy też opracowania Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości dotyczące m.in. wysokości kosztów prowadzenia kancelarii. Weźmy najniższy próg – 500 tys. rocznego przychodu. Dzisiaj po odliczeniu wszystkich kosztów i tak daje to wynagrodzenie dla komornika na poziomie ponad 20 tys. zł miesięcznie. Czy to jest mało? Problem polega na tym, że zdaniem wielu komorników to zdecydowanie za mało. Pracując nad nowymi stawkami opłat egzekucyjnych, bardzo dokładnie zbadaliśmy dochody samych komorników. To nie są dane z ankiet, jakimi posługuje się Krajowa Rada Komornicza. To twarde liczby na podstawie zanonimizowanych danych z Ministerstwa Finansów. Wie pan, jakie są średnie miesięczne dochody komorników za 2015 r.?

Nie mam pamięci do liczb i musiałbym strzelać.

Niech pan strzela.

Nie wiem, 6 tys. zł?

Za 6 tys. nie chcieliby pracować. 50 tys. zł miesięcznie. Za ub. rok analizy objęły 1211 komorników, z czego aż 646 osiągnęło dochody w przedziale od 10 do 50 tys. Wie pan, ilu miało dochody w przedziale od 50 do 100 tys. zł? Aż 301. Mówimy o dochodach, a nie przychodach. I nie rocznych, lecz miesięcznych. A jeszcze 95 komorników miało dochody powyżej 100 tys. zł na miesiąc.

W 2015 r. mieliśmy pozostałości hurtowni komorniczych. Teraz pewnie nie będzie kancelarii z rocznym dochodem na poziomie miliona. Poza tym nie wiadomo, ilu z tych 646 komorników osiąga dochody bliżej 10 tys. a ilu bliżej 50 tys.

Tylko ¼ bliżej 10 tys. Nawet gdybyśmy odłożyli na bok kilkunastu hurtowników – bo to zupełnie inna liga oraz komorników z dochodami powyżej 50 tys. zł miesięcznie, czyli prawie 400 osób, to i tak wówczas średni miesięczny dochód wynosił ok. 24 tys. zł. To jest - nie boję się tego powiedzieć – najlepiej opłacany zawód prawniczy w Polsce. I zacznijmy od tego, żeby rzeczywiście był prawniczy, a komornicy działali prawidłowo. Opowieści o biedzie komorników można włożyć między bajki, praktycznie nie ma rezygnacji z zawodu. Nie jest również tak, że egzekucja nam się załamie. Wręcz przeciwnie. Już mamy się czym pochwalić, bo dane za pierwsze półrocze 2016 r. wskazują, że po wprowadzeniu początku reformy - zmian dotyczących hurtowni (ograniczenie możliwości przyjmowania spraw spoza rewiru – przyp. red.) skuteczność egzekucji wzrosła z 18 do 27 proc. A kwoty odzyskane przez komorników z 12 do 17 proc. Mniej spraw trafia do hurtowników, a więcej do tych najbardziej skutecznych, czyli małych kancelarii. Oczywiście musimy pamiętać też o tym, że nastąpił znaczący spadek wpływu spraw. Rok temu było to prawie 8 mln, a na koniec tego będzie pewnie ok. 4 mln. Mimo to mamy najwyższy wskaźnik skuteczności od wielu lat.

Skoro przepisy wprowadzone w życie pod koniec 2015 r. i na początku 2016 r. przynoszą efekty w postaci zwiększenia skuteczności egzekucji, to po co coś zmieniać?

Bo trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy zatrzymać się na tym etapie, czy dążyć do sytuacji, gdy komornicy w większości będą osiągali skuteczność na poziomie 30-35 proc., jak to się dzieje dziś w dobrych kancelariach. Poza tym chcemy zwiększyć liczbę profesjonalnych, dobrze wykształconych komorników. Już teraz na 1870 asesorów komorniczych ponad 700 może ubiegać się o stanowiska komornicze. I wniosków o powołanie na wolne stanowisko komornicze mamy najwięcej w historii. W tej chwili rozpatrywanych jest ok. 100 takich podań. To oznacza, że ci młodzi ludzie, znając przecież założenia nowej ustawy, chcą zostać komornikami. Widzą dla siebie szansę w tej ustawie, bo ona promuje małe skuteczne kancelarie. Również pod względem finansowym.

Skoro jest tak dobrze, to proszę mi powiedzieć, dlaczego jest tylu asesorów, którzy mają odpowiednie wykształcenie, wymagany staż, spełniają wymagania formalne, jednak nie chcą zostać komornikami? Skoro komornikiem chce zostać tylko 100 z 700 asesorów spełniających wymogi, to znaczy, że pozostałych 600 do tego się nie pali.

Wymieniłem asesorów z minimalnym dwuletnim stażem. W nowej ustawie będzie on wydłużony do maksymalnie 6 lat. Otwarcie kancelarii to decyzja o gotowości samodzielnego znalezienia się w zupełnie nowej rzeczywistości, niestety nadal zdominowanej przez hurtowników i stare kancelarie, w tym, jak to mówią asesorzy, „maturzystów”. Ale to nadal jest największa liczba od lat.

Jeden na siedmiu?

Wcześniej było mniej. To poważna decyzja, wiąże się nakładami, inwestycyjnymi itd.

Właśnie, dlatego niektórzy asesorzy woleliby pracować u kogoś i mieć pewny dochód, niż niepewność, która towarzyszy pracy na własny rachunek. A w projekcie nowej ustawy znalazł się zapis, który obliguje asesora do otworzenia kancelarii po 6 latach asesury.

Tak, ale ten wymóg nie będzie dotyczył obecnych asesorów, tylko przyszłych. Czyli jeżeli ktoś chce być asesorem, bo z jakichś powodów nie czuje się na siłach, by prowadzić własną kancelarię, to może nadal pracować w kancelarii innego komornika. Przyjmujemy, że asesura, tak jak w zawodzie sędziego, służyć będzie przygotowaniu do wykonywania tego zawodu, a nie bycia wiecznym asesorem.

Za to na aplikację chętnych jest dwa razy mniej. To też o czymś świadczy.

Komornicy ciągle twierdzą, że jest ich za dużo, mimo że w porównaniu z innymi krajami europejskimi wcale na to nie wygląda, że powołujemy zbyt wielu asesorów, że młodzi mają kwalifikacje, ale nie ma miejsca na nowe kancelarie, które podzielą biedę ze starymi. Może przekonali tym przyszłych aplikantów, a może ci boją się opinii, którą wypracowała temu zawodowi część starszych kolegów.

Rozmawiał: Piotr Szymaniak