Zasady etyki milczą na temat tego, co sędziemu wolno w wirtualnym świecie, a czego nie. To doskonały przykład na ich niedostosowanie do obecnych realiów.
Opinia publiczna od kilku dni żyje wpisem, jaki pojawił się na profilu warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Był on reakcją na wypowiedź posła PiS Marka Suskiego, który tłumaczył w Radiu Zet, dlaczego Jarosław Kaczyński się nie ożenił. Sędzia pełniący wówczas funkcję administratora profilu pokusił się o komentarz na Twitterze: „Niczym Führer... Też wszystko poświęcił dla narodu. Ein Volk, ein Reich, ein Führer. To nawet nie jest już zabawne”. Po fali oburzenia, jaka przetoczyła się w internecie, sędzia Cezary Skwara za swoje słowa przeprosił i zrezygnował z zasiadania w zarządzie stołecznego oddziału Iustitii.
Selfie zza krat
Może się jednak okazać, że to nie będzie jedyna cena, jaką przyjdzie mu zapłacić za brak powściągliwości. Ministerstwo Sprawiedliwości zwróciło się już bowiem do Krajowej Rady Sądownictwa o zbadanie sprawy. A gdyby poczynione przez radę ustalenia dały ku temu podstawę, resort prosi również o rozważenie potrzeby „podjęcia z urzędu stosownych działań wynikających z ustawowych kompetencji Rady”. To może oznaczać na przykład złożenie wniosku do rzecznika dyscyplinarnego o wszczęcie postępowania przeciwko sędziemu.
– Oczywiście, przyjrzymy się sprawie – zapewnia Waldemar Żurek, rzecznik prasowy KRS. Rozstrzygnięcie przez radę tego jednego konkretnego przypadku może jednak nie wystarczyć. Jak się bowiem okazuje, zachowanie członka warszawskiego oddziału SSP „Iustitia” nie było precedensem, a sam problem wydaje się być szerszy.
Co sędzia może, a czego nie / Dziennik Gazeta Prawna
– Pamiętam przypadek sędziego, który orzekał w sprawach karnych i który zrobił sobie zdjęcie zza krat celi więziennej, po czym opublikował je w jednym z serwisów społecznościowych. To zachowanie również wywołało falę krytyki, aczkolwiek sędzia uważał, że nie zrobił nic nagannego – opowiada wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak.
Jego zdaniem takich sytuacji będzie w przyszłości coraz więcej. A to z tego prostego powodu, że orzecznicy są coraz bardziej aktywni w social mediach.
– Tymczasem w zasadach etyki sędziów nie ma ani słowa na temat tego, jakie standardy obowiązują ich w wirtualnym świecie – zauważa wiceminister Piebiak. I dodaje, że rada, która ma ustawowy obowiązek uchwalania zasad, najwyraźniej tę kwestię zaniedbała.
– Gdyby takie klarowne zasady istniały, to jestem pewien, że tego typu incydenty by się zdarzały niezwykle rzadko, a na pewno nie byłyby tak drastyczne jak ten ostatni – twierdzi wiceminister.
Piłeczkę odbija Waldemar Żurek, rzecznik prasowy KRS. – Nie da się stworzyć kompletnego katalogu, w którym wskazywaliśmy w sposób enumeratywny, co sędziemu wolno, a czego nie. Nie powstanie nigdy zbiór zasad etyki na podobieństwo kodeksu Hammurabiego. To mijałoby się z celem – przekonuje sędzia. Tak więc jego zdaniem brak w zbiorze odniesień do świata wirtualnego nie jest żadnym przeoczeniem czy zaniedbaniem, ale celowym zabiegiem.
– Sędziego, który wypowiada się za pośrednictwem mediów społecznościowych, obowiązują takie same standardy jak tego, który czyni to na przykład podczas dyskusji toczonej w Sejmie. Nie ma więc potrzeby dokonywać w zbiorze zasad etyki jakiegoś rozróżnienia na świat realny i wirtualny – podkreśla sędzia Żurek.
Zbyt ocenne
Problem z zasadami etyki jest jednak taki, że sędziom trudno jest z ich lektury w ogóle wywnioskować, co im wolno, a czego nie. A to sprawa kluczowa, gdyż naruszenie tych standardów zazwyczaj kończy się wszczęciem postępowania dyscyplinarnego.
– To prawda, że obecne zasady etyki zawierają bardzo wiele pojęć, które są bardzo ocenne i pozwalają na ich dowolną interpretację. A niestety zdarza się, że interpretowane są w sposób bardzo niekorzystny dla sędziego – przyznaje Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie.
Dla przykładu – dla jednego prezesa sądu umieszczenie na portalu społecznościowym żartobliwego zdjęcia będzie uchybieniem godności zawodu, a dla drugiego nie.
– Dużo tutaj zależy od cech osobowościowych osób sprawujących funkcje nadzorcze i relacji między sędziami. Tym niemniej jednak dobrze by było, aby zasady etyki, na tyle, na ile to możliwe, dawały sędziom pewną jasność, za co mogą być pociągnięci do odpowiedzialności, a za co nie – zauważa sędzia Starosta.
O tym, że zasady etyki sędziów są mało przydatne dla samych zainteresowanych, można przeczytać w jednym z raportów GRECO (antykorupcyjna agenda Rady Europy). Mowa jest w nim o tym, że ich rola prewencyjna jest znikoma. Dlatego też organizacja rekomenduje uzupełnienie zbioru o precyzyjne definicje i pisemne wytyczne, włącznie z praktycznymi przykładami.
Zasady etyki zawierają wiele pojęć bardzo ocennych i pozwalają na dowolną ich interpretację
SN: prezes musi wiedzieć wszystko o pracy sędziego
Sędzia prowadzący zajęcia dydaktyczne musi poinformować prezesa sądu nie tylko o tym, że ma zamiar podjąć dodatkowe zatrudnienie, ale również podać dokładnie, gdzie takie zajęcia będzie prowadził, w jakim wymiarze, a także wskazać, jaka będzie ich tematyka. Tak uznał wczoraj Sąd Najwyższy (sygn. akt SNO 31/16). Sprawa dotyczyła sędziego, któremu postawiono zarzuty dyscyplinarne w związku z tym, że nie poinformował prezesa sądu o tym, gdzie i w jakich terminach będzie prowadził wykłady. Sędzia uważał, że swój obowiązek wynikający z art. 86 par. 1 prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 133 ze zm.) wypełnił, gdyż już wcześniej uzyskał pozwolenie prezesa sądu na prowadzenie zajęć dydaktycznych.
Sąd Najwyższy uznał jednak, że nie wystarczy, aby sędzia poinformował jedynie o tym, że ma zamiar podjąć dodatkowe zatrudnienie. Musi podać jeszcze inne, dokładniejsze informacje na ten temat. Bez tego bowiem prezes sądu nie będzie w stanie stwierdzić, czy podejmując się dodatkowej pracy, sędzia nie będzie przypadkiem zaniedbywał swoich obowiązków orzeczniczych lub nie będzie to osłabiało zaufania do jego bezstronności.
– W takich przypadkach prezes jest zobowiązany przez ustawę do wyrażenia sprzeciwu wobec zamiaru podjęcia przez sędziego dodatkowego zatrudnienia. A nie mając odpowiednich informacji, nie jest w stanie tego obowiązku wypełnić – podkreślała Dorota Rysińska, sędzia SN.