Zgodnie z art. 63 Konstytucji RP każdy ma prawo składać petycje, wnioski i skargi w interesie publicznym, własnym lub innej osoby za jej zgodą do organów władzy publicznej oraz do organizacji i instytucji społecznych w związku z wykonywanymi przez nie zadaniami zleconymi z zakresu administracji publicznej. Problem w tym, że przez 18 lat ustawy dotyczącej petycji nie było. I zapis dający społeczeństwu demokratyczne narzędzie nacisku na ustawodawcę w praktyce nie był realizowany.
Trudno się więc dziwić, że dzisiaj też nie wszyscy obywatele wiedzą o takiej drodze reakcji na nieudolne prawo. Wszak dopiero w ubiegłym roku (6 września 2015 r.). ustawa z 11 lipca 2014 r. o petycjach (Dz.U. z 2014 r. poz. 1195) weszła w życie. Ale wiedzą już o tym samorządowcy i ją wykorzystują. Czy więc nadchodzi właśnie czas prawa petycyjnego? Być może. Wiele bowiem wskazuje na to, że aby szybko zainteresować posłów jakąś poważną lub nawet błahą kwestią i zmienić nieprzystające do rzeczywistości albo po prostu niewygodne dla kogoś prawo, należy złożyć petycję. Najlepiej wprost do parlamentu. Wówczas jest spora szansa, że problem szybko trafi pod obrady. Z pewnością szybciej niż gdyby wójt czy radny próbował go rozwiązać, obchodząc ze swoim kłopotem kolejne urzędy i starając zainteresować wojewodę, ministra czy Komisję Wspólną Rządu i Samorządu.
Jedna ze spraw, które trafiły do parlamentu za sprawą petycji, dotyczy głośnej w ostatnim czasie kwestii pobierania pieniędzy za parkowanie w soboty. Bo skoro nawet sądy nie są w stanie jednoznacznie rozstrzygnąć, czy sobota to dzień roboczy, czy jednak nie, to sprawą rzeczywiście powinien zająć się parlament.
Jednak problem tkwi w czym innym. W tym, że samorządowcy próbując osiągnąć korzystne dla siebie rozstrzygnięcia, występują niekiedy nie jako burmistrzowie czy prezydenci miast, ale jako osoby fizyczne. Liczą, że wtedy komisja do spraw petycji przychylniej spojrzy na ich wnioski, co tu dużo mówić, nie zawsze zgodnie z oczekiwaniami zwykłych mieszkańców. Łatwo to zrobić w ten sposób, nazwisko osoby fizycznej wnoszącej petycję nie musi bowiem zostać ujawnione. Czy takie wystąpienia są etyczne? Z pewnością nie.
Jednak wśród wniesionych petycji są i takie, w których włodarze nie ukrywają się jako anonimowi obywatele. Na sejmową decyzję czeka choćby projekt wynikający z petycji z 29 grudnia 2015 r. wniesionej przez wójta niewielkiej, pięciotysięcznej gminy Buczek w powiecie łaskim. Chodzi o zmianę prawa ochrony środowiska polegającą na wydłużeniu terminu do wystąpienia z roszczeniem o odszkodowanie za ograniczenia korzystania z nieruchomości oraz o umożliwienie dochodzenia takich roszczeń osobom, które nie zdążyły z tym ze względu na dwuletni termin przedawnienia takich roszczeń.
Może więc warto, by i inni przedstawiciele samorządów walczyli o swoje z otwartą przyłbicą. A komisja rozpatrująca wnioski przychylniej patrzyła na tych, którzy swoich nazwisk i funkcji się nie wstydzą.