Gminy będą mogły poza procedurami zawierać umowy koncesji z własnymi spółkami komunalnymi. Przedsiębiorcy i związki zawodowe chcą, aby odbywało się to pod kontrolą.
Zamówienia in house to temat, który wzbudził największe kontrowersje podczas nowelizacji ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 2164 ze zm.). Protesty branży śmieciowej przed Sejmem, sprzeciw środowisk skupiających przedsiębiorców, próby zablokowania nowych przepisów przez opozycję. A wszystko to dlatego, że chodziło o regulacje pozwalające administracji publicznej zawierać bez przetargów umowy z podmiotami, nad którymi sprawują nadzór. Najczęściej przytaczano przykład gmin, które poza reżimem zamówień publicznych będą mogły zlecać wywóz śmieci miejskim spółkom oczyszczania.
Ostatecznie Senat wprowadził do przepisów pewne mechanizmy zabezpieczające przed nadużywaniem wyjątku in house. Zapomniano o nich jednak przy uchwalonej 5 września przez Sejm ustawie o umowach koncesji na roboty budowlane lub usługi.
– Tylnymi drzwiami wprowadza ona in house bez żadnych ograniczeń, tym samym zaprzepaszczając kompromis, który udało się wypracować w Senacie. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego dwie ustawy regulujące bliźniaczą tematykę mają wprowadzać odmienne reguły wobec in house – ocenia Marek Kowalski, przewodniczący zespołu ds. zamówień publicznych przy Radzie Dialogu Społecznego i ekspert Konfederacji Lewiatan. Reprezentująca środowiska pracowników i przedsiębiorców RDS podjęła w czwartek uchwałę, w której sprzeciwia się różnicowaniu zasad dotyczących zleceń in house. Ma nadzieję, że Senat wprowadzi do ustawy poprawki, analogiczne jak w ustawie – Prawo zamówień publicznych.
Prywatni bez szans
Koncesje to sposób przekazywania zadań publicznych innym podmiotom, zazwyczaj prywatnym. W mieście potrzebny jest parking, ale nie ma pieniędzy na jego zbudowanie? Udziela się więc koncesji firmie, która sfinansuje inwestycję, a potem przez kolejnych 15 lat zarabia na opłatach parkingowych i otrzymuje dodatkowe wynagrodzenie od miasta. To samo w zakresie usług.
Wprowadzenie wyjątku in house również do regulacji dotyczącej koncesji oznacza, że gmina będzie mogła udzielić zamówienia własnej spółce komunalnej bez konieczności przeprowadzenia otwartej procedury. Innymi słowy, prywatne firmy nie będą miały szans na zdobycie koncesji w rynkowej rywalizacji.
Czy w tym trybie miasto będzie mogło zlecić własnemu przedsiębiorstwu oczyszczania wywóz śmieci? Marek Kowalski uważa, że istnieje taka możliwość. Choć zgodnie z ustawą koncesjonariusz musi wziąć na siebie część ryzyka związanego ze zleceniem, to, jego zdaniem, da się znaleźć sposób na to, by zostało ono przekazane, przynajmniej na papierze.
Doktor Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna, jest już innego zdania. – Ryzyko przeniesione na koncesjonariusza musi być realne. Trudno o tym mówić w sytuacji, gdy gmina narzuca opłaty za wywóz śmieci i po prostu przekazuje pieniądze, które wpłacają jej mieszkańcy – argumentuje.
Bez wątpienia jest wiele usług i inwestycji strukturalnych, które mogą zostać zrealizowane w modelu koncesyjnym. Wspomniane już parkingi czy obsługa parkomatów, budowa basenów czy hal sportowych, organizacja imprez czy choćby prowadzenie domów opieki dla starszych osób.
„Omawiane zapisy dotyczą rynku o wartości miliardów złotych, jako że ustawa o umowach koncesji jest narzędziem do realizacji różnej skali inwestycji infrastrukturalnych” – można przeczytać w uchwale RDS.
Dotychczas umowy koncesyjne zawierano stosunkowo rzadko. Wśród powodów tego stanu rzeczy wymieniano uciążliwą procedurę oraz strach przed tym, jak będzie postrzegana współpraca z prywatną firmą. Obydwa te powody stracą jednak na znaczeniu w przypadku koncesji in house. Będą one udzielane bez jakiejkolwiek procedury, a ponieważ chodzi o spółki komunalne, to nie pojawi się zarzut korupcji.
Potrzebna kontrola
Członkowie RDS apelują, aby do ustawy o umowach koncesji wprowadzić te same zabezpieczenia, jakie znalazły się w ustawie p.z.p. Chodzi przede wszystkim o zachowanie przejrzystości i kontroli. Koncesjodawca miałby z wyprzedzeniem publikować ogłoszenia o zamiarze udzielenia koncesji własnej spółce, z pominięciem procedur ustawowych. Organ nadzoru (w przypadku gmin czy powiatów byłby to wojewoda) – sam z siebie lub na wniosek przedsiębiorców – badałby spełnienie przesłanek do skorzystania z regulacji in house, a więc m.in. to, czy gmina sprawuje nad spółką pełną kontrolę i czy nie ma w niej udziału podmiot prywatny. Jeśli uznałby, że nie zostały one spełnione, zakazywałby zawarcia umowy. Gdyby już została ona zawarta, mógłby występować do sądu o jej unieważnienie w całości lub części.
W uchwale RDS wskazano również na konieczność osobistego wykonania świadczeń przez koncesjonariuszy wybranych bez procedur lub też zobowiązanie ich do stosowania przepisów o zamówieniach publicznych przy wyłanianiu podwykonawców. W przeciwnym razie wyjątek in house może posłużyć do obchodzenia przepisów przetargowych. Spółka komunalna, która sama nie będzie w stanie zrealizować inwestycji, zleci ją wybranej bez przetargu firmie.
– Mam nadzieję, że nasze sugestie zostaną uwzględnione przez Senat. Tym bardziej że chodzi także o aspekty społeczne. W przetargach publicznych zamawiający muszą wymagać zatrudnienia na etat. Wobec spółek komunalnych, z którymi zawarto umowę na podstawie wyjątku in house, takiego wymogu przepisy już nie stawiają – mówi Marek Kowalski.
Projekt ustawy przygotowało Ministerstwo Rozwoju. Co ciekawe, właśnie ten resort podczas prac nad przepisami o zamówieniach publicznych złożył autopoprawkę wprowadzającą zabezpieczenia dotyczące umów in house, która została przyjęta przez Senat. Nad ustawą koncesyjną senatorowie będą pracować w tym tygodniu.
Etap legislacyjny
Ustawa uchwalona przez Sejm i przekazana do Senatu