Czy chęć udziału w medialnym show wystarczy do zawarcia ważnego związku małżeńskiego? Prawnicy mają poważne wątpliwości.
„Ślub od pierwszego wejrzenia” to program telewizji TVN, którego emisja miała wystartować wraz z nową, jesienną ramówką. Jego formuła zakłada, że eksperci łączą w pary nieznające się osoby. Dopasowani szczęśliwcy lądują zaś na ślubnym kobiercu. – Poznają się w dniu swojego ślubu w urzędzie stanu cywilnego. Małżeństwo jest zawierane przed urzędnikiem USC. Po miesiącu pary decydują, czy chcą nadal pozostać razem – opisuje zasady programu Magdalena Belka z biura prasowego TVN.
Oglądalność kontra instytucja
Wrześniowa data premiery została jednak przesunięta. Powód? – Trochę mamy z tym programem kłopotów. Prawne były największe – przyznał niedawno Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN. Dodał, że stacja miała m.in. problemy z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, które rozesłało po urzędach stanu cywilnego okólnik z wezwaniem do nieudzielania ślubów uczestnikom programu.
Jak się okazuje, nie tylko resort ma wątpliwości co do przyjętej formuły „Ślubu od pierwszego wejrzenia”. Mnożą je eksperci, których zapytaliśmy o opinię. – Nie znam regulaminu programu. Jestem jednak bardzo ciekawa, jak produkcja rozwiązała chociażby kwestię oświadczenia o braku przeciwwskazań do zawarcia małżeństwa – zastanawia się Agata Rewerska, adwokat.
Zgodnie z art. 4 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, małżeństwo przed kierownikiem USC nie może być zawarte przed upływem miesiąca od dnia, w którym przyszli mąż i żona złożą pisemne zapewnienie, że nie wiedzą o istnieniu przeszkód dla wstąpienia w związek. Przepis ten zastrzega też, że kierownik może zezwolić na wzięcie ślubu przed upływem miesiąca, jeżeli przemawiają za tym ważne względy. – Według mnie kierownik USC nie mógł w tym przypadku przyspieszyć terminu zawarcia związku. Rozwiązanie art. 4 k.r.o. dotyczy sytuacji wyjątkowych, jak np. zbliżający się termin porodu, gdy para chce, aby dziecko urodziło się już w małżeństwie – wskazuje dr Magdalena Matusiak-Frącczak, adwokat.
Jerzy Grycz, adwokat specjalizujący się w sprawach rodzinnych, przyznaje, że teoretycznie kobieta i mężczyzna mogą złożyć oświadczenia osobno. Zwraca jednak uwagę na to, że formularz, który trzeba wypełnić, wymaga znajomości danych przyszłego małżonka. Trzeba też w nim m.in. potwierdzić, że z drugą osobą nie jest się spokrewnionym.
Co powyższe może oznaczać w kontekście TVN-owskiej produkcji? – To, że albo wszystko w programie było ustawione i nie był kręcony chronologicznie, a małżeństwa zawierane były na samym końcu. Albo to, że nupturienci na miesiąc przed ślubem znali personalia osoby i w oparciu o nie składali osobno zapewnienie o braku przeciwwskazań. Po upływie miesiąca natomiast brano ślub – wskazuje mecenas Grycz.
Podobnego zdania jest również dr Matusiak-Frącczak. – Uczestnicy programu musieli poznać tożsamość przyszłego małżonka na potrzeby złożenia oświadczenia przed formalnym zawarciem związku. A to oznacza, że mogli szukać informacji na jego temat chociażby w internecie – podnosi.
Mecenas Rewerska widzi jeszcze inne rozwiązanie. – Być może przyszli małżonkowie składali oświadczenia w ograniczonym zakresie. Albo też były one składane przez ich pełnomocników – wylicza.
DGP zadał stacji wiele pytań o to, jak poradziła sobie ze stosowaniem art. 4 k.r.o. i czy analizowała go na etapie produkcji. – Jesteśmy świadomi istnienia tego artykułu. Wszystkie śluby zawarte w programie odbyły się zgodnie z prawem – odpowiedział nam lakonicznie Grzegorz Madej, producent programu.
Małżeństwo na próbę i dla pozoru
Adwokat Marcin Muśnicki widzi za to kolejny problem. Jego zdaniem szefowie USC, przed których oblicze trafiłyby telewizyjne pary, powinni sięgnąć do art. 5 k.r.o. Przewiduje on, że urzędnikowi nie wolno przyjąć oświadczenia o wstąpieniu w związek małżeński, gdy zna okoliczności wyłączające zawarcie małżeństwa. – W przypadku wątpliwości kierownik USC ma też prawo zwrócenia się do sądu w celu definitywnego ich rozwiania. W omawianej sytuacji kierownicy powinni z tego prawa bezwzględnie korzystać – uważa mec. Muśnicki.
Jego zarzuty na tym się jednak nie kończą. Zastanawia się, czy małżeństwa są w ogóle ważne i czy nie zostały zawarte dla pozoru. Tym bardziej że zgodnie z założeniami programu jego uczestnicy po miesiącu mają decydować, czy ich wspólna przygoda trwa dalej, czy składają papiery rozwodowe.
– Zabawa w małżeństwo oraz instytucja małżeństwa na próbę nie mają i nie powinny mieć ochrony w polskim systemie prawnym – akcentuje. I przytacza rotę przysięgi małżeńskiej.
– Ta wyraźnie wskazuje na świadomość obowiązków i praw wynikających z wstąpienia w związek małżeński. Jej ostatni wyraz podkreśla zamiar trwałości złożonej przysięgi. Wykluczenie zamiaru trwałości w chwili złożenia oświadczenia woli o zawarciu małżeństwa świadczy o pozorności tej czynności prawnej – uważa adwokat Marcin Muśnicki.
Ekspert przypomina, że instytucja małżeństwa chroniona jest w konstytucji. Natomiast zapisy kodeksu rodzinnego i opiekuńczego zapewnić mają m.in. instytucjonalne wsparcie dla trwałości związków małżeńskich. – Innym czynnikiem w tej sprawie jest presja, jaka w tym przypadku towarzyszy całemu przedsięwzięciu. Nie można wykluczyć również i takiej argumentacji, że błysk medialnych fleszy, świadomość medialnego show, emisji w TV może – choć nie musi – wywołać stan emocji, który w konsekwencji spowoduje złożenie oświadczenia woli o wstąpieniu w związek małżeński wbrew rzeczywistej woli – podnosi mec. Muśnicki. – W k.r.o. to instytucja złej wiary, którą na podstawie art. 20 kodeksu sąd bada przy unieważnieniu małżeństwa – dodaje.
Jednak w ocenie mecenasa Grycza, jeśli skojarzone przez TVN małżeństwa pożyły ze sobą, a więc m.in. prowadziły wspólne gospodarstwo domowe, o pozorności mowy być nie może. – Nie ma także przepisu, który mówiłby, że brak wcześniejszej znajomości stanowi przesłankę negatywną zawarcia małżeństwa i urzędnik stanu cywilnego może nie wyrazić zgody na ślub – akcentuje.
– Mimo że zasady programu budzą opór natury etycznej, wydaje się, że te małżeństwa zostały zawarte w sposób ważny. Pary były świadome tego, co oświadczają, i zgodziły się wejść w związek – stwierdza mecenas Agata Rewerska.
Show wywołuje natomiast duże zastrzeżenia orzeczników. – Jako sędzia rodzinny spotykam pary, które pochopnie zawarły związek małżeński. Wiem, jak bardzo rozwód komplikuje życie. Dlatego uważam, że taki program nie powinien w ogóle powstać. Dla masowej rozrywki umniejsza się w nim rolę instytucji małżeństwa. I to w sytuacji, gdy liczba rozwodów w Polsce wciąż rośnie – mówi sędzia Dorota Hildebrand-Mrowiec, prezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce. – Programy telewizyjne powinny uczyć ludzi odpowiedzialności za własne działania. Ten prawdopodobnie nikogo niczego nie nauczy – dodaje.