Powołanie komisji śledczej ds. nacisków jest zgodne z konstytucją, ale badanie przez nią politycznych skutków nacisków czy ujawniania tajemnic śledztw jest z nią sprzeczne - uznał w środę niejednogłośnie Trybunał Konstytucyjny po rozpatrzeniu skargi PiS.

Za zgodne z konstytucją TK w pełnym składzie uznał samo powołanie z inicjatywy PO sejmowej komisji ds. zbadania, czy za rządów PiS w różnych sprawach dochodziło do nielegalnych nacisków na postępowania.

Zarazem Trybunał zakwestionował m.in. możliwość ustalania przez komisję, czy niszczono dowody stosowania podsłuchów i czy oraz kto z rządu PiS lub władz policji, ABW czy CBA ujawniał tajemnice śledztwa dla odniesienia korzyści. Według TK, nie może to leżeć w zakresie i być celem prac komisji śledczej.

Sędzia Andrzej Rzepliński mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku, że te kwestie są "innymi sprawami" w rozumieniu ustawy o komisji śledczej, którą można powołać do zbadania "określonej sprawy" i powinny być poza zakresem prac komisji ds. nacisków.

Skutkiem wyroku, który wejdzie w życie po opublikowaniu go w Dzienniku Ustaw jest to, że komisja może nadal działać, ale ma obowiązek pomijać pewne fragmenty z zaskarżonej przez PiS uchwały.

"Polityczne efekty takich nacisków to sprawa nie dla tej komisji"

TK uznał, że "osobną sprawą" względem badanych przez komisję domniemanych nacisków władz z czasów rządów PiS na śledztwa dotyczące polityków i mediów są kwestie ewentualnego wykorzystywania dla celów politycznych informacji z takich śledztw i ich ujawniania oraz badanie, czy niszczono dowody domniemanych nielegalnych działań policji, ABW czy CBA.

"Gdyby w dotychczasowej pracy komisja śledcza ds. nacisków zebrała materiały dotyczące kwestii uznanych za wykraczające poza jej zakres, zobowiązana jest do usunięcia ich z akt sprawy. Obowiązek ten wynika bezpośrednio z zasady legalizmu działania organów władzy publicznej - uznał Trybunał.

Już po wyroku sędzia sprawozdawca Andrzej Rzepliński wyjaśniał dziennikarzom, że oznacza to, iż komisja powinna skupić się w pracach nad badaniem, czy za czasów rządów PiS były mechanizmy służące wywieraniu nacisków na określone sprawy dotyczące polityków i mediów.

"Polityczne efekty takich nacisków to sprawa nie dla tej komisji. Sejm może powołać inną komisję dla tak określonej sprawy. Podobnie co do ujawnienia informacji z afery gruntowej" - powiedział sędzia TK. Wynikałoby z tego, że badanie politycznych efektów nacisków ws. afery gruntowej czy byłej posłanki PO Beaty Sawickiej to ewentualnie zadanie dla innej komisji śledczej.

Ekspert komisji dr Waldemar Gontarski powiedział PAP, że sprawa przecieku z afery gruntowej może być nadal badana, bo kwestię ujawnienia tajemnicy śledztwa można też rozumieć jako przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego, co komisja może badać i czego TK nie zakwestionował. "Wyrok ma największe znaczenie dla formy raportu końcowego z prac komisji śledczej" - ocenił dr Gontarski.

Sebastian Karpiniuk (PO) nie chciał się wypowiadać o konsekwencjach wyroku, bo chce się najpierw zapoznać z jego pisemnym uzasadnieniem. Jego zdaniem jednak prace komisji nie ulegną wielkiej zmianie.

"Takie określenie zakresu działania komisji nie narusza konstytucyjnej zasady równości"

Reprezentujący skarżących poseł PiS Wojciech Szarama powiedział PAP, że szanuje ogłoszony w środę wyrok TK, ale jego zdaniem jest on odmienny od rozstrzygnięcia Trybunału z 2006 r., gdy zakwestionowano komisję śledczą ds. sektora bankowego jako zbyt szeroką pod względem zakresu.

Trybunał przypomniał w wyroku, że komisja ma doprowadzić do zbadania, czy członkowie Rady Ministrów nie dopuścili się nielegalnego wpływu na wskazane podmioty. "Takie określenie zakresu działania komisji nie narusza konstytucyjnej zasady równości, a co więcej, ma być gwarancją rzeczywistej kontroli działań egzekutywy przez legislatywę" - uznał TK.

Jego zdaniem, zakres sprawy wytyczonej w uchwale do zbadania przez komisję "jest w pełni zgodny z postulowanym przez wnioskodawców podejściem - aby wobec prawa traktować polityków w taki sam sposób, jak innych obywateli".

Według TK, użycie w tekście uchwały powołującej komisję słowa "zarzut" oraz wymienienie z imienia i nazwiska osób, których działalność ma być zbadana, nie jest sprzeczne z zasadą domniemania niewinności. Trybunał podkreślił, że użycie słowa "zarzut" - nie pierwszy raz w tytule uchwały powołującej komisję śledczą - nie przesądza jeszcze o winie, a postępowanie przed komisją "nie ma charakteru represyjnego, lecz jedynie wyjaśniające". W konsekwencji zasada domniemania niewinności jest w tym wypadku nieadekwatnym wzorcem kontroli - uznał TK.

Pięcioro z 15 sędziów TK złożyło zdania odrębne do wyroku. Maria Gintowt-Jankowicz, Teresa Liszcz, Zbigniew Cieślak, Mirosław Granat i Wojciech Hermeliński chcieli uznania, że komisja śledcza ma zbyt szeroki zakres i zakwestionowania jej konstytucyjności w szerszej części.

Gintowt-Jankowicz powiedziała, że TK uznając konstytucyjność uchwały Sejmu w tej części "zerwał z dorobkiem orzeczniczym", który w 2006 r. właśnie z powodu niedookreślenia zakresu komisji śledczej ds. banków uznał ją za niekonstytucyjną. Zgodził się z tym również Cieślak. Liszcz uznała zaś, że uchwała o powołaniu komisji nie ma charakteru generalnego aktu prawnego, nie powinna więc nawet być przedmiotem kontroli TK.

Uchwałę powołującą komisję śledczą zaskarżyła grupa posłów PiS. Wnosili oni o uznanie, że uchwała wykracza poza konstytucyjny wymóg określoności sprawy do zbadania przez komisję, narusza zasadę równości wobec prawa i domniemania niewinności.

Zdaniem skarżących komisję powołano, "by znaleźć argumenty na to, że poprzedni rząd łamał prawo"

Reprezentujący Sejm posłowie PO wnosili o uznanie, że uchwała nie narusza konstytucji. Takie samo zdanie zaprezentowali przedstawiciele Prokuratora Generalnego.

Powołana w styczniu z inicjatywy PO komisja śledcza bada sprawę zarzutu nielegalnego wywierania wpływu przez członków rządów, komendanta głównego policji, szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na funkcjonariuszy policji, CBA, ABW i prokuratorów w celu wymuszenia przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków.

Zdaniem skarżących komisję powołano, "by znaleźć argumenty na to, że poprzedni rząd łamał prawo" i chodzi o "znalezienie haków na poprzedni rząd". Uzasadnienie wniosku PiS w dużej mierze opierało się na orzeczeniu TK w sprawie sejmowej komisji śledczej ds. banków, którą TK uznał za niekonstytucyjną z powodu zbyt szeroko określonego zakresu jej prac. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapewniał, że Platforma dysponuje ekspertyzami, które dowodzą konstytucyjności uchwały o powołaniu komisji ds. nacisków.

Komisja, pracująca pod przewodnictwem Andrzeja Czumy, przesłuchała już ponad 30 świadków. Jej obrady obfitują w liczne spory słowne między posłami PiS i PO. Pierwszym badanym wątkiem była sprawa okoliczności opóźnienia - na czas po zeszłorocznych wyborach - zatrzymania b. ministra sportu w rządzie PiS Tomasza Lipca. Nim powstał cząstkowy raport w tej sprawie komisja - mimo protestów PiS - przystąpiła do badania afery gruntowej i w zeszłym tygodniu przesłuchała Janusza Kaczmarka, Andrzeja Leppera i Zbigniewa Ziobrę.