W pierwszej połowie września rząd udostępni Krajową Mapę Zagrożeń Bezpieczeństwa w Polsce. Dzięki temu narzędziu mieszkańcy będą mogli zwrócić służbom uwagę na niepokojące zjawiska w ich okolicy. Ale trzeba pamiętać, że takie zgłoszenie nie będzie równoznaczne z błyskawiczną reakcją policji. A to rodzi pytania o jego sens i efektywność.
Pilotaż programu jest realizowany od początku lipca br. na terenie garnizonów: podlaskiego, pomorskiego i stołecznego. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) określa nowy system mianem „interaktywnego narzędzia, dzięki któremu można zapoznać się z najważniejszymi informacjami dotyczącymi bezpieczeństwa i zagrożeń w danej lokalizacji”. We wrześniu pilotaż się zakończy, a z map będą mogli korzystać wszyscy mieszkańcy Polski.
Mapa dostępna jest pod adresem internetowym: https://mapy.geoportal.gov.pl. Wprowadzenie nowego zgłoszenia jest bardzo proste i intuicyjne. Wystarczy powiększyć mapę i odnaleźć miejsce, na które chcemy zwrócić uwagę służb. Po kliknięciu w ikonę ze znakiem „+” (Dodaj zgłoszenie) otwiera się katalog zdarzeń, m.in.: nielegalne spożywanie alkoholu, dzikie wysypisko śmieci, żebractwo, nieprawidłowe parkowanie, akty wandalizmu czy miejsca grupowania się małoletnich.
Po dodaniu zgłoszenia następuje jego weryfikacja. I tu dochodzimy do pierwszej, mało optymistycznej informacji. Przedstawiając pierwsze efekty pilotażu programu, wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński stwierdził, że policja będzie miała „dwa dni na reakcję i 3 dni na weryfikację zgłoszenia”. Co więcej, nie jest wykluczone, że jeśli liczba zgłoszeń się zwiększy (po udostępnieniu mapy w skali ogólnokrajowej), czas zostanie wydłużony. Oznacza to, że w niektórych przypadkach na reakcję służb trzeba będzie dość długo czekać – np. libacja alkoholowa w miejscu publicznym może się zakończyć na długo przed przyjazdem patrolu.
Dlatego w dalszym ciągu, w razie potrzeby pilnej interwencji policji, należy korzystać z numerów alarmowych 112 lub 997. Potwierdzają to zresztą autorzy serwisu. Serwis internetowy pn. Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa w Polsce ma charakter wyłącznie poglądowy. Jego zasoby i generowane przez użytkownika mapy nie mogą być traktowane jako dokumenty oficjalne. Nie mogą też być podstawą jakichkolwiek czynności sądowych czy administracyjnych – zastrzegają.
Kolejne mniej pozytywne informacje również dotyczą regulaminu korzystania z Krajowej Mapy Zagrożeń. I tak chociażby liczba zgłoszeń dokonywanych z tego samego adresu IP jest ograniczona do jednego na dobę. To może zniechęcić wielu użytkowników do częstego korzystania z map.
Administrator danych (komendant główny policji) zastrzega także, że nie ponosi odpowiedzialności za wykorzystanie danych przez inne podmioty „w sposób naruszający obowiązujący porządek prawny”. Prawdopodobnie w ten sposób policja zabezpiecza się przed zarzutami formułowanymi przez część ekspertów. – Obawiam się, że mapy będą w dużej mierze służyć osobom popełniającym wykroczenia i przestępstwa, by unikać miejsc, które zostały zgłoszone, i szukać sobie innych – wskazuje Andrzej Mroczek, były policjant, obecnie ekspert Centrum Badań nad Terroryzmem oraz City Security.
Jego zdaniem mapy miałyby większy sens, gdyby nie były publicznie dostępne. – Bo wtedy policja mogłaby podjąć skuteczne działania, by wyeliminować te niepokojące zjawiska, a przestępcy i osoby popełniające wykroczenia nie wiedzieliby, na które miejsca policja aktualnie dyslokuje swoje siły i środki. Zastanawia mnie też, jak policja ma potwierdzać te zdarzenia, skoro na miejscu pojawi się np. po kilku dniach – nie kryje wątpliwości ekspert. Przekonuje też, że tego rodzaju mapy to nie jest żadna nowość. – Podobne narzędzia funkcjonowały w policji od co najmniej kilkunastu lat, ale na jej wewnętrzne potrzeby i z publicznym ich udostępnianiem co najwyżej raz na kwartał – mówi Andrzej Mroczek.
Gdy program ruszy pełną parą
Na jaki odzew Polaków liczyć mogą mapy po ich szerokim udostępnieniu we wrześniu? Pewną wskazówką są efekty przeprowadzonego pilotażu. W woj. podlaskim, pomorskim i w Warszawie z mapy skorzystało ponad 35 tys. użytkowników (odnotowano ponad 86 tys. odsłon aplikacji), którzy do 17 sierpnia br. nałożyli na mapach ok. 6 tys. zgłoszeń. Najczęściej dotyczyły one spożywania alkoholu w miejscach niedozwolonych (2 tys.), przekraczania przez kierujących dozwolonej prędkości (1,2 tys.) oraz nieprawidłowego parkowania (749). Policjanci zajmowali się też zgłoszeniami o niewłaściwym oznakowaniu dróg. – Weryfikujemy również takie sygnały, a potem kierujemy odpowiednie wnioski do zarządcy drogi – mówi inspektor Jan Lach, zastępca komendanta głównego policji.
Wiceminister Zieliński przyznał, że zdarzają się przypadki fałszywych zgłoszeń. Jedno z nich dotyczyło doniesienia o nielegalnych rajdach, które rzekomo odbywały się... na tafli zbiornika wodnego. Zastrzegł jednak, że liczba nieprawdziwych doniesień jest na razie na tyle niewielka, że nie budzi żadnych obaw o efektywność mapy zagrożeń. Jak słyszymy w MSWiA, obecnie trwają ostateczne szlify aplikacji. Zakłada się, że program ruszy w całej Polsce między 1 a 10 września tego roku.