Myślę, że podczas spotkania pana prezydenta z prezydium KRS zostanie ustalony tryb działania pomiędzy tymi ciałami, aby w przyszłości nie było zarzutów o arbitralne odrzucanie kandydatów na sędziów - mówi Wiesław Johann, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Jakie są powody, dla których 10 kandydatów rekomendowanych przez KRS na wolne stanowiska sędziowskie nie znalazło uznania w oczach prezydenta Andrzeja Dudy?
Ja na to pytanie nie odpowiem, o to trzeba pytać pana prezydenta.
Ale jest pan przedstawicielem prezydenta w Krajowej Radzie Sądownictwa.
Owszem, jednak kiedy pan prezydent decydował się na powierzenie mi tej funkcji, zgodziłem się pod warunkiem, że będę mógł zachować autonomię. Pan prezydent przystał na moją prośbę, dlatego ja w radzie wyrażam swój pogląd. Choć jestem kojarzony z Prawem i Sprawiedliwością, to staram się zachować obiektywizm i wielokrotnie podczas obrad zwracałem uwagę, by nie rozmawiać językiem polityki, lecz językiem prawa. Przykładowo kiedy KRS debatowała nad stanowiskiem w sprawie projektu ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, również zgłaszałem wobec niego wiele uwag, które zostały uwzględnione w stanowisku rady i przekazane Sejmowi. Natomiast to, że jestem przedstawicielem prezydenta, obliguje mnie do lojalności wobec głowy państwa.
W czym to się przejawia?
Nielojalnością byłoby np. podpisanie się pod wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie ustawy, którą pan prezydent podpisał i jej wcześniej nie zakwestionował.
Wszyscy się jednak zastanawiają, jak to jest, że KRS wybiera kandydata na sędziego, przedstawiciel prezydenta nie oponuje, a potem prezydent odmawia nominacji.
Rozumiem te wątpliwości. Zasiadam w radzie dopiero od listopada i trudno mi sobie przypomnieć, czy brałem udział w głosowaniach dotyczących akurat tych sędziów. Prezydent ma zaufanie do KRS, czemu dawał niejednokrotnie wyraz, ale czasem mogą wystąpić sytuacje, w których może mieć wątpliwości co do kandydatów rekomendowanych przez Krajową Radę. Widocznie były jakieś istotne powody, dla których prezydent podjął taką, a nie inną decyzję.
Jednak nie uzasadnił odmowy nominacji, a to rodzi podejrzenia o arbitralność. Nie wiadomo bowiem, czym kierował się prezydent; jakie argumenty zdecydowały, że w jego mniemaniu dana osoba nie jest godna sprawowania urzędu, o jaki się ubiega.
Po pierwsze, nigdzie nie jest zapisane, że wniosek KRS musi być przez prezydenta uwzględniony. Jeśli prezydent nie mógłby odmówić nominacji, to w zasadzie Krajowa Rada powinna mieć uprawnienie do powoływania sędziów. Po drugie, nigdzie nie jest powiedziane, że odmawiając nominacji, prezydent musi swoją decyzję uzasadnić. Nie oznacza to jednak, że te argumenty nie zostaną radzie przedstawione. Poprosiłem prezydenta o spotkanie z prezydium rady i zostało to przyjęte z dużą życzliwością. W imię zażegnania konfliktu te kwestie zostaną wyjaśnione na spotkaniu, do którego dojdzie jeszcze przed Nadzwyczajnym Kongresem Sędziów [zaplanowany jest na 3 września – red.]. Ze strony pana prezydenta jest dużo dobrej woli.
Praprzyczyną tej sytuacji jest spór co do kompetencji prezydenta dotyczących powoływania sędziów. Nie zostało to jednoznacznie przesądzone w doktrynie.
Dlatego trzeba jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o to, jaką funkcję sprawuje KRS. Stoi ona nie tylko – jak powiada konstytucja – na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziowskiej. Ma też to szczególne uprawnienie, że występuje do prezydenta z wnioskiem o powołanie sędziego. Proszę zwrócić uwagę, że art. 179 konstytucji wyraźnie powiada, że sędziowie są powoływani przez prezydenta na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. Instytucja powołania jest odmienną od pojęcia wyboru. Prezydent korzysta ze swojej konstytucyjnej prerogatywy, zawartej wśród wielu innych kompetencji w art. 144 konstytucji. I choć co do prerogatyw prezydenta stanowisko doktryny rzeczywiście nie jest jednoznaczne, to dla celów wykładni przepisów posiłkujemy się nie tylko piśmiennictwem, lecz także orzecznictwem. I w moim przekonaniu spór ten został rozstrzygnięty w dwóch orzeczeniach TK i jednym orzeczeniu Sądu Najwyższego. W tych orzeczeniach wyraźnie rozdzielono kompetencje prezydenta od kompetencji Krajowej Rady. To są dwa różne byty prawne. Podkreślam: Krajowa Rada wnioskuje, prezydent powołuje. Natomiast nie ma nigdzie przewidzianej procedury mówiącej o tym, jakimi kryteriami ma kierować się prezydent, i czy odmawiając – a było kilka takich przypadków – powinien uzasadnić swoją decyzję.
Jednak gdyby ustawodawca rzeczywiście chciał przyznania prezydentowi prawa do niepowoływania sędziów, to czy nie określiłby kryteriów, na podstawie których prezydent mógłby dokonać oceny?
Wtedy musiałoby to być zawarte w konstytucji, bo prerogatywy wynikają wprost z ustawy zasadniczej. Poza tym, gdyby chcieć wprowadzić jakąś procedurę sprawdzającą, należałoby wszystkie kandydatury przedstawiane przez KRS poddać powtórnej weryfikacji, co nie jest możliwe ani celowe. Myślę, że podczas spotkania pana prezydenta z prezydium Krajowej Rady zostanie też ustalony jakiś tryb działania pomiędzy tymi ciałami, tak aby w przyszłości nie było zarzutów o arbitralne odrzucanie kandydatów na sędziów. Moim zdaniem optymalnym rozwiązaniem byłoby, aby prezydent, w razie wątpliwości co do jakiejś kandydatury, po prostu zwracał się do KRS o zweryfikowanie wniosku.
Czy motywy, którymi kierował się prezydent, odmawiając nominacji 10 sędziów, powinny zostać przedstawione nie tylko radzie, lecz także opinii publicznej?
Oczywiście, osobiście jestem za jawnością życia publicznego. Nie można nawet najdrobniejszych decyzji chować do szuflady w swoim urzędowym biurku. Szczególnie jeśli to dotyczy sędziów. Przejrzystość przy powoływaniu takich osób powinna być jednoznaczna.