W każdej sytuacji, nawet w obliczu niewłaściwego postępowania innych osób, sędzia powinien zachować się godnie: kulturalnie, uprzejmie, bez krzyków, unoszenia się i zbyt emocjonalnych elementów wypowiedzi.
STAN FAKTYCZNY
Sprawa dotyczyła sędzi sądu rejonowego i rozpoznawanego przez nią sporu o zapłatę. W trakcie jednej z rozpraw, w 2012 r., sędzia zwróciła się podniesionym głosem do adwokat będącej pełnomocnikiem pozwanej, że „zdejmie łańcuch i rzuci w nią”. Pozwana wniosła apelację, a w jej treści wskazała na to wydarzenie. Napisała, że sędzia uniemożliwiła swobodną wypowiedź stronom, nieodpowiednio się zachowywała i krzyczała na sali rozpraw. Sąd okręgowy odrzucił apelację z powodu braku gravamen po stronie pozwanej, ale sprawą zachowania sędzi zainteresował się rzecznik dyscyplinarny.
Sędzia nie przyznała się do tego, że wskazana sytuacja miała miejsce. Sąd apelacyjny nie uwierzył i uznał ją za winną popełnienia przewinienia dyscyplinarnego. Umorzył jednak postępowanie w zakresie wymierzenia kary.
Obrońca sędzi wniósł odwołanie, domagając się uniewinnienia klientki. Przekonywał, że błędnie ustalono, iż sędzia wypowiedziała przypisywane jej słowa podniesionym głosem. Ponadto zwrócił uwagę na to, że pominięto korzystne dla obwinionej zeznania protokolantki. Wskazał, że świadek jest doświadczoną protokolantką i choć nie zapamiętała dokładnie przebiegu rozprawy, to gdyby jakiekolwiek nadzwyczajne i bulwersujące zdarzenie miało miejsce, z pewnością utkwiłoby jej ono w pamięci.
Zdaniem obrońcy nie można całkowicie wykluczyć, że sporne słowa padły, ale nawet jeśli sędzia ich użyła, nie stanowiły groźby i nie miały na celu naruszenia niczyich dóbr osobistych. Poza tym wątpliwości obrońcy wzbudziło także ustalenie, że sędzia podniosła głos, gdy tymczasem z zeznań adwokat wynikało jedynie, że „głos sędzi był zniecierpliwiony”.
UZASADNIENIE
Sąd Najwyższy utrzymał w mocy zaskarżony wyrok (sygn. akt SNO 24/16). Wskazał, że przed zastępcą rzecznika dyscyplinarnego sędzia wyjaśniła, iż nie pamięta, by wypowiedziała tego rodzaju słowa. Jednocześnie jednak zaznaczyła, że nawet jeżeli z jej ust taka kwestia padła, to co najwyżej w charakterze żartu. Zatem – w ocenie SN – nie zaprzeczyła stanowczo zeznaniom świadków, którzy potwierdzali, że omawiane zdarzenie miało miejsce podczas rozprawy. SN potwierdził, iż pominięcie zeznania protokolantki było uchybieniem, które jednak nie miało wpływu na treść orzeczenia. Sąd zwrócił uwagę na niespójność słów protokolantki. I w świetle doświadczenia życiowego uznał też, że naturalnym zachowaniem pracownika danej instytucji, zeznającego w sprawie dotyczącej osoby stojącej wyżej w hierarchii, jest zasłanianie się niepamięcią bądź udzielanie takich odpowiedzi na pytania, które nie narażając świadka na odpowiedzialność za składanie fałszywych zeznań, jednocześnie nie będą stawiały innej osoby w złym świetle.
SN wyjaśnił, że jak wynika to z dotychczasowego orzecznictwa Sądu Najwyższego – Sądu Dyscyplinarnego, uchybienia godności sprawowanego urzędu to zachowania przynoszące ujmę stanowisku sędziego, funkcji pełnionej przez niego w społeczeństwie, a w ostatecznym rozrachunku – powadze państwa, w imieniu którego sędzia występuje i które reprezentuje. Sąd przypomniał, że w każdej sytuacji, nawet w obliczu niewłaściwego postępowania innych osób, sędzia powinien zachować się godnie: kulturalnie, uprzejmie, bez krzyków, unoszenia się i zbyt emocjonalnych elementów wypowiedzi, innymi słowy w sposób, który w społecznym odbiorze nie zachwieje jego wizerunku jako osoby bezstronnej.
W świetle tych standardów – zdaniem SN – wypowiedzenie na sali sądowej wobec pełnomocnika słów „zaraz zdejmę łańcuch i w panią/pana rzucę” należy uznać za obiektywnie nieprawidłowe. Zwłaszcza że, jak przypomniał SN, łańcuch z wizerunkiem orła jest elementem stroju urzędowego i służy podkreśleniu roli sądu i sędziego w wymierzaniu sprawiedliwości, nawiązując do historycznych czasów, w których wymiar sprawiedliwości był prerogatywą królewską.
KOMENTARZ

Rafał Puchalski, sędzia

Omawiany przypadek zachowania pani sędzi to idealne uzasadnienie dla wysuwanego przez część środowiska sędziowskiego postulatu wprowadzenia szerokiego systemu pomocy psychologicznej dla sędziów. Trudno nie zgodzić się z uzasadnieniem orzeczenia Sądu Najwyższego, które w mojej ocenie w pełni odzwierciedla poziom zawinienia sędziego. Z drugiej strony, jak w soczewce widzimy, że dobro wymiaru sprawiedliwości, a tym samym dobro obywatela szukającego w sądzie obiektywnego arbitra, wymaga zmian systemowych. Sędzia obejmując urząd jest poddawany badaniom mającym stwierdzić, czy będzie mógł pełnić obowiązki. Zdaniem ustawodawcy ta „pierwotna” ocena stanu zdrowia kandydata na sędziego jest wystarczająca. Nic bardziej mylnego. Sędzia, który w imieniu państwa wydaje wyrok, rozstrzyga o życiowych sprawach, przesądza o przyszłości ludzi, jest poddawany nieustannej presji.
Decyzja, którą artykułujemy w orzeczeniu, stanowi „obciążenie” psychiczne dla sędziego i zaklinaniem rzeczywistości będzie twierdzenie, że jest inaczej. Dodając do tego wszechobecną statystykę, jako formę oceny pracy sędziego oraz obowiązujący obecnie nieproduktywny system nadzoru sprawowanego przez prezesów lub przewodniczących wydziału, doprowadzamy pośrednio do poziomu obciążenia psychicznego, w którym konieczna staje się pomoc specjalisty. Wówczas tylko krok nas dzieli od zachowań podobnych do pani sędzi, a które absolutnie nie powinny mieć miejsca. Szczególnego podkreślenia wymaga, że każda grupa zawodowa, która ma w zakresie swoich obowiązków chociażby minimalny wpływ na życie innych osób, jak np. pracownicy socjalni, ma gwarantowane bezpłatne wsparcie specjalistów. Najczęściej wystarczająca jest zwykła rozmowa z superwizorem, co już ma oddziaływanie terapeutyczne i pozwala obniżyć ewentualny nadmiar emocji towarzyszących sprawie.
Doświadczenia innych grup zawodowych, w połączeniu z tym przypadkiem postępowania dyscyplinarnego, powinny stanowić uzasadnienie dla wprowadzenia obligatoryjnych okresowych badań psychologicznych dla sędziów i zapewnienia im stosownej pomocy.