Notariusze żądają zaświadczenia, że sprzedawana nieruchomość nie jest objęta procesem rewitalizacji. I to nawet tam, gdzie takich działań się nie planuje.
Znamy już pierwsze efekty obowiązującej od listopada 2015 r. ustawy o rewitalizacji. Nie chodzi wcale o piękniejące kamienice czy skwerki, lecz o kwestię bardziej przyziemną – papierkową robotę. Skarżą się na nią gminy, deweloperzy i osoby planujące sprzedać nieruchomości. Plagą stała się konieczność dostarczania zaświadczeń, w których gminni urzędnicy określą, czy działka lub lokal nie leżą na obszarze, co do którego rada gminy podjęła uchwałę dotyczącą wyznaczenia tam obszaru zdegradowanego, który wymaga rewitalizacji. Bo jeśli tak, to gmina z czasem zorganizuje na takim terenie Specjalną Strefę Rewitalizacji, w ramach której może ustanowić na swoją rzecz prawo pierwokupu wszystkich położonych tam nieruchomości (gruntowych i lokalowych). Wszystko po to, by przywrócenie danego fragmentu miasta do życia odbyło się sprawnie.
W piśmie skierowanym do samorządów Polski Związek Firm Deweloperskich (PZFD) zwraca uwagę, że w związku z nowymi przepisami notariusze zaczęli żądać odpowiednich zaświadczeń od gmin przy każdej transakcji przeniesienia własności nieruchomości. Zaświadczenie ma potwierdzić, że obszar nie jest objęty strefą rewitalizacji i w związku z tym gmina nie ma prawa odkupić lokalu jako pierwsza. I to nawet jeśli mowa o nowym osiedlu szykowanym do sprzedaży. „W przypadku masowos´ci obrotu, jakim charakteryzuje sie? rynek nowych mieszkan´, ale i pozostałych nieruchomości, dostarczanie odpowiednich zas´wiadczen´ jest bardzo kłopotliwe dla gmin oraz samych sprzedaja?cych” – ocenia PZFD.
Problem potwierdzają samorządy. Wrocław nawet nie doliczył się liczby napływających do władz miasta wniosków. Mówi tylko że jest ich bardzo dużo i coraz więcej. – Ze względu na masową skalę obrotu nieruchomościami we Wrocławiu starania o owe potwierdzenia stają się kłopotliwe nie tylko dla miasta, ale przede wszystkim dla samych sprzedających. Jak wskazuje praktyka, ci ostatni znajdują się dodatkowo pod presją czasu, bo do uzyskania takiego potwierdzenia obligowani są przez notariuszy sporządzających akty sprzedaży często dopiero w ostatniej chwili przed podpisaniem takowej umowy – mówi Regina Danek, dyrektor wydziału nabywania i sprzedaży nieruchomości we wrocławskim magistracie.
Sytuacja jest o tyle absurdalna, że o zaświadczenie trzeba się starać nawet wtedy, gdy wiadomo, że nikt rewitalizacji nie planuje. – W Białymstoku nie została podjęta uchwała o wyznaczeniu obszaru rewitalizacji, w związku z czym w każdym przypadku informacja jest jednakowa – wyjaśnia Katarzyna Ramotowska z tamtejszego urzędu miasta. W Gdańsku od 1 czerwca (gdy uprawomocniła się uchwała w sprawie wyznaczenia obszarów zdegradowanych i obszarów rewitalizacji) wydanych zostało ok. 700 zaświadczeń. – Nie więcej jak 10 proc. z nich dotyczy nieruchomości znajdujących się na obszarach rewitalizacji – przyznaje Dariusz Wołodźko z tamtejszego ratusza.
PZFD proponuje gminom, by te – zamiast zmuszać ludzi do chodzenia po kolejne zaświadczenia – umieściły np. na swoich stronach internetowych odpowiednie informacje, z których każdy zainteresowany, np. notariusz, mógłby skorzystać. Jak ustaliliśmy, część gmin już podjęła tego rodzaju działania. Na przykład władze Gorzowa Wielkopolskiego z wyprzedzeniem poinformowały działające tam kancelarie notarialne o swoich planach. Dodatkowo w Biuletynie Informacji Publicznej prezydent miasta wydał stosowne oświadczenie. Po uprawomocnieniu się uchwały rewitalizacyjnej 27 lipca br. notariusze ponownie zostali o tym fakcie powiadomieni – w związku z czym mają wystarczająco dużo materiałów, by samodzielnie sprawdzić stan rzeczy, zamiast wysyłać klientów do urzędów. Efekt? Do 9 sierpnia urzędnicy otrzymali zaledwie jeden wniosek o zaświadczenie.
Zdaniem PZFD i części gminnych urzędników takie załatwienie sprawy spokojnie wystarczyłoby, by ułatwić wszystkim życie. Nie wiadomo jednak, czy jest zgodne z ustawą o rewitalizacji i czy nie wymagałaby ona nowelizacji. Zwłaszcza że niektóre miasta, np. Kraków, oprócz wydawania pism i zaświadczeń stosują także metodę... informacji ustnej udzielanej drogą telefoniczną.
Sądząc po odpowiedziach, jakie uzyskaliśmy w resorcie infrastruktury i budownictwa, wygląda na to, że notariusze przesadzają ze swoimi żądaniami. – Całość prac uchwałodawczych gmin jest jawna, m.in. jawne są planowane porządki posiedzeń oraz wniesione projekty. Uchwały wydawane na podstawie ustawy o rewitalizacji, wprowadzające prawo pierwokupu, stanowią akty prawa miejscowego, które są ogłaszane w dzienniku urzędowym województwa – przypomina resort.