Alfa, Bravo, Charlie i Delta. To nie określenia oddziałów specjalnych amerykańskich komandosów, lecz wprowadzone ustawą antyterrorystyczną stopnie alarmowe. Cel? Jasne pokazanie, czy na terenie Polski występuje poważne zagrożenie atakiem terrorystycznym, czy też możemy spać w miarę spokojnie.
Dotychczas system określania stopni alarmowych ujęty był w załączniku do zarządzenia prezesa Rady Ministrów (czyli premiera). W praktyce informacja o ewentualnym zagrożeniu docierała jedynie do wąskiej grupy funkcjonariuszy. Władza postanowiła to zmienić.
W uzasadnieniu do projektu ustawy antyterrorystycznej wskazano, że stopnie alarmowe nie dotyczą przecież tylko organów administracji rządowej, ale ich odbiorcami są zarówno innego rodzaju jednostki organizacyjne (np. burmistrz miasta), jak i obywatele. Niewystarczające jest więc ich uregulowanie na poziomie zarządzenia. Ponadto władza chce powiązać system stopni alarmowych z systemem udzielania wsparcia policji przez Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej, a tym samym usprawnić system decyzyjny w tym zakresie.
Dla przeciętnego obywatela jednak znacznie istotniejsze jest to, co oznaczają cztery wymienione wyżej stopnie. W ostatnich tygodniach, przed szczytem NATO, wprowadzono przecież na terenie Warszawy stopień Alfa. Teraz, z okazji Światowych Dni Młodzieży obowiązują stopnie Alfa oraz Bravo dla cyberprzestrzeni. Czy to oznacza, że jesteśmy w niebezpieczeństwie?
Eksperci rządowi uspokajają, że nie ma powodów do niepokoju. Pierwsze dwa stopnie są w praktyce instrukcją dla wszystkich – tak funkcjonariuszy, jak i obywateli – że nasza czujność powinna być wzmożona. Tylko tyle i aż tyle. Jak czytamy w art. 15 ustawy, stopień Alfa można wprowadzić w razie uzyskania informacji o możliwości wystąpienia zdarzenia o charakterze terrorystycznym, którego rodzaj i zakres są trudne do przewidzenia. Stopień Bravo może zostać wprowadzony w przypadku zaistnienia zwiększonego i przewidywalnego zagrożenia wystąpieniem zdarzenia o charakterze terrorystycznym, jednak konkretny cel ataku nie został zidentyfikowany.
Zarówno premier Beata Szydło, jak i minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak interpretują te stwierdzenia jako wskazanie, że ryzyko zamachu terrorystycznego jest większe niż na co dzień, lecz służby nie mają żadnych konkretnych informacji o tym, by rzeczywiście miało do niego dojść. W praktyce więc te dwa stopnie mają być dość powszechnie wykorzystywane przy okazji organizacji w Polsce dużych imprez. Tym samym służby kontrolujące przestrzeń powietrzną – od pracowników lotniska po pilotów helikopterów i samolotów – otrzymują prosty komunikat: uważajcie.
Uzasadnione obawy może wzbudzić ogłoszenie trzeciego lub czwartego stopnia – Charlie lub Delta.
Ten pierwszy ma być wprowadzony w razie wystąpienia zdarzenia potwierdzającego prawdopodobny cel ataku terrorystycznego, który godziłby w bezpieczeństwo lub porządek publiczny albo bezpieczeństwo Rzeczypospolitej Polskiej bądź innego państwa lub organizacji międzynarodowej. Stopień Charlie można wprowadzić także w razie uzyskania wiarygodnych i potwierdzonych informacji o planowanym zdarzeniu o charakterze terrorystycznym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej lub poza nią, o ile może dotyczyć naszych obywateli.
Okazją do wprowadzenia trzeciego poziomu mogłoby więc być znalezienie tratwy z ładunkami wybuchowymi i zdjęciem stadionu (taka historia miała miejsce przed Euro 2012).
Najwyższy poziom Delta ma być zaś wprowadzony, gdy mleko się już rozleje. Władza zdecyduje się na ten krok, jeśli już wystąpi zdarzenie o charakterze terrorystycznym godzące w bezpieczeństwo Polaków lub służby wejdą w posiadanie informacji o planowanym zamachu i jednocześnie będzie on nieunikniony. Celem Delty jest więc przede wszystkim przystosowanie funkcjonariuszy publicznych oraz obywateli do katastrofy i np. opracowanie właściwego planu ewakuacyjnego.
Jednocześnie jednak wprowadzenie stopni Charlie lub Delta zwiększa możliwości działania państwowych służb. Zdaniem rządzących w sytuacjach zagrożenia terrorystycznego ochrona przed nimi przez ABW lub policję może nie wystarczyć. Dlatego zdecydowano, że po wprowadzeniu trzeciego lub czwartego stopnia alarmowego do pomocy policjantom mogą być użyte oddziały Sił Zbrojnych RP. Tym samym żołnierze pomogą np. w ściganiu sprawcy zamachu lub ułatwią Polakom ewakuację. Decyzję o użyciu Sił Zbrojnych podejmuje minister obrony narodowej (odpowiedzialny za wojsko) na wniosek ministra spraw wewnętrznych i administracji (odpowiedzialnego za policję). Musi więc pojawić się wola współpracy po stronie polityka odpowiedzialnego za użycie standardowych środków. Decyzję o użyciu żołnierzy na polskich ulicach może uchylić prezydent.
Zdaniem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji powinno się możliwie dużo mówić o powyższych czterech stopniach alarmowych, tak by obywatele nie żyli w całkowitej ułudzie bezpieczeństwa. Chodzi choćby o to, by osoba mająca świadomość zagrożenia baczniej przyglądała się paczkom pozostawionym bez opieki. Medialny przekaz o potencjalnym zagrożeniu ma służyć nie straszeniu Polaków, lecz właśnie wyostrzeniu ich zmysłów.
Jednocześnie, co istotne, stopnie alarmowe mogą być wprowadzane strefowo. Ryzyko wystąpienia niepożądanego zdarzenia będzie więc zakreślone pewnymi ramami terytorialnymi. Ustawa antyterrorystyczna pozwala tak zawęzić miejsce obowiązywania stopnia alarmowego, że będzie go można ogłosić nawet jedynie dla określonych obiektów administracji publicznej, budynku sądu lub prokuratury.