Sędziowie domagają się podwyżek, nie wykluczają kolejnych "dni bez wokand", a nawet nieuczestniczenia w komisjach wyborczych. Ministerstwo Finansów nie zgadza się na ich żądania płacowe; posłowie chcą usłyszeć wyjaśnienia szefa tego resortu, Jacka Rostowskiego.

Na burzliwym posiedzeniu parlamentarzyści sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka postanowili w środę przerwać obrady i zaprosić na najbliższe posiedzenie ministra finansów.

Sobczak: sędziowie będą protestować - musimy wyartykułować swoje postulaty

"Nie mamy związków zawodowych, ani takiego lobby jak mają inne organizacje. W przyszłym tygodniu będą zapowiadane "dni bez wokandy"" - poinformował na posiedzeniu sędzia Jacek Sobczak.

Jak dodał, "sędziowie rozważają, że w przyszłym roku solidarnie będą powstrzymywać się od prac w komisjach wyborczych, co może mieć fundamentalne znaczenie dla zagwarantowania czystej gry wyborczej".

Jego wypowiedź wywołała prawdziwą burzę. ""Dni bez wokandy"? Mamy to na co dzień. Czym pan nas straszy? Że nie będziecie uczestniczyć w komisjach wyborczych? To tak się zachowuje władza sądownicza? To jest ta trzecia władza, która będzie protestować przeciwko państwu?" - grzmiał Jerzy Kozdroń (PO).

"Musimy dyskutować merytorycznie. Mamy świadomość, że władza sądownicza musi mieć godne zabezpieczenia, ale nie w taki sposób, że doprowadzimy do upadku państwa. To chyba jakieś nieporozumienie" - powiedział.

Wtórował mu podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Jacek Kapica. "Lansowanie postulatu, że będą "dni bez wokand" przeczy autorytetowi sędziego - będzie odbierany jako dzień bez pracy. Potem będziemy mieli "dzień bez odpraw celnych", "dzień bez opieki nad chorymi", "dzień bez nauczycieli", już mieliśmy "dzień bez policjantów"" - powiedział.

"Minister finansów nie jest "psem ogrodnika, który sam nie bierze i innym nie da", jest głównym księgowym budżetu, musi stać na straży dyscypliny finansowej; to Rada Ministrów dzieli środki" - dodał.

Zarzuty odpierała sędzia Irena Kamińska

""Dni bez wokandy" to nie jest strajk, bo sędziowie wtedy pracują. (...) To państwo jak tu siedzicie i państwa poprzednicy jesteście winni temu, że środowisko zostało doprowadzone do stanu desperacji" - powiedziała zwracając się do posłów.

"Od lat podejmujemy uchwały, piszemy apele, wypowiadamy się, bierzemy udział w komisjach i nie daje to absolutnie żadnego rezultatu" - wskazała.

Sędziowie domagają się od rządu zmiany systemu wynagradzania i podniesienia płac. Proponowane podwyżki - ok. 1000 zł w 2009 r. jak szacują sędziowie - nie spełniają ich oczekiwań.