W internecie roi się od wulgarnych, obraźliwych wpisów, nie wiem jednak, które są hejtem, bo nie za wszystkie obelgi jest przecież kara – pisze pan Witold. – Interesuje mnie również, czy można samemu poradzić sobie z tym zjawiskiem – dodaje czytelnik.
To, co można uznać za hejt, ma bardzo szeroki kontekst. Dla jednych wyzywanie kibiców przeciwnej drużyny od „żydów” nie ma nic wspólnego z antysemityzmem, przez innych jest postrzegane jako naruszenie prawa. Na pewno hejtem jest publiczne nawoływanie do przemocy lub nienawiści skierowanej przeciwko grupie osób, którą definiuje się według rasy, koloru skóry, pochodzenia, wyznawanej religii lub światopoglądu albo przynależności narodowej lub etnicznej, lub przeciwko członkowi takiej grupy. Może być to zniesławienie (rozpowszechnianie fałszywych informacji, które mają za cel np. poniżenie osoby w opinii publicznej), zniewaga publiczna (z powodu przynależności narodowej, etnicznej, wyznaniowej lub rasowej), groźba karalna bądź publiczne nawoływanie do popełnienia przestępstwa oraz publiczne pochwalanie przestępstwa.
W Polsce wciąż jeszcze niewiele osób dostało wyrok za nienawistny stosunek do innych ludzi, ale coraz częściej do sądów trafiają sprawy za obrażanie i wyzwiska. Nie jest to łatwe postępowanie, ale jeśli nie będziemy reagowali w ogóle, mowa nienawiści nas zaleje. Zwłaszcza gdy dotyczy nie jednej osoby, ale np. rodziny, grupy albo wręcz całej nacji. Chociaż znacznej części znieważających innych wydaje się, że są bezkarni, a zwłaszcza anonimowi, nie do końca tak jest. Trzeba tylko zadać sobie trochę trudu.
Jeśli mamy do czynienia z nienawiścią internetową, najlepiej najpierw zrobić zrzut ekranu – z widocznym adresem URL. Dysponujemy wtedy dowodem w razie usunięcia treści ze strony, jest on też niezbędny do przeprowadzenia ewentualnego postępowania. Warto również zażądać usunięcia (skasowania) wszelkich nieprawdziwych lub nienawistnych wypowiedzi na swój temat. Żądanie kierujemy do administratora strony internetowej albo moderatora blogu, na którym opublikowano wrogie treści.
Następnym krokiem – w zależności od sytuacji – może być zgłoszenie sprawy na policję a nawet do prokuratury. Policjanci (także prokuratura) mają możliwość ustalenia miejsca, z którego do sieci trafiały nienawistne treści, oraz właściciela urządzenia i jego adresu (zamieszkania, IP komputera). Hejt jest bowiem karany za przestępstwa z kodeksu karnego. Można autorowi wpisów wytoczyć również proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych (za znieważenie czci, swobody sumienia, nazwiska lub pseudonimu lub wizerunku). Wtedy sami kierujemy sprawę do sądu. Musimy jednak znać dane osoby, którą oskarżamy. Inaczej trzeba zwrócić się do prokuratury z wnioskiem o ich ustalenie.
To, co możemy zrobić zupełnie sami, to skorzystać z projektu, który powstał właśnie w celu blokowania nienawiści: HejtStop.pl. Trzeba wejść na stronę wskazanego portalu, podać adres (elektroniczny) nienawistnego wpisu oraz jego treść. Można też wgrać zdjęcie lub zaznaczyć uwagę na mapie. Działa to tak, że my zgłaszamy mowę nienawiści, a portal przekazuje to organom ścigania. Jeśli wpis narusza prawo, autor poniesie konsekwencje. Na stronie HejtStop.pl mamy do wyboru zaznaczenie hejtu na tle narodowościowym, etnicznym, rasowym, wyznaniowym, orientacji i tożsamości płciowej, odnośnie wieku i niepełnosprawności, a także propagowania faszystowskiego lub totalitarnego ustroju państwa oraz wszystkie inne, nie wymienione.
Podstawa prawna
Art. 190, art. 212, art. 216, art. 133, art. 196, art. 255 ustawy z 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny (Dz.U. z 1997 r. nr 88, poz. 553). Art. 23 i 24 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 380).
OPINIA EKSPERTA
Bartosz Fogel, radca prawny, Kancelaria Prawna GFP Legal / Dziennik Gazeta Prawna
Najczęściej występujący internetowy hejt to klasyczne wyzwiska i obelgi. Pomijając wulgaryzmy, internet stanowi prawdziwą wylęgarnię takich określeń, jak „cymbał”, „brudas”, „pedał”, „gnida” lub „śmieć”.
Jako przykład hejtu można również wskazać życzenie danej osobie śmierci. W internecie życzenia śmierci nie omijają nawet papieża Franciszka. W związku ze zbliżającymi się w Krakowie obchodami Światowych Dni Młodzieży na jednym z najpopularniejszych profili społecznościowych hejterzy życzą papieżowi „szuwienicy” (pisownia oryginalna), „spalenia na stosie za herezję”, „odstrzelenia”, „pójścia do wora” czy „zdechnięcia jak pies”.
Za hejt uważane jest również grożenie danej osobie śmiercią, np. poprzez stwierdzenie „sugeruję, żeby Pan już wkrótce zaczął przygotowania do własnego pogrzebu” albo postawienie pytania retorycznego typu „czy warto umierać tak młodo Panie (...)?”. Hejt o takiej treści stanowić będzie przestępstwo groźby karalnej, jeżeli wzbudza u adresata uzasadnioną obawę, że groźba będzie spełniona, a z kontekstu sytuacyjnego nie wynika w sposób oczywisty, że obawa ta jest bezpodstawna (np. hejter nabył broń palną).
Ostatnio natomiast hejterzy upodobali sobie uchodźców. Warto podać tutaj przykład kobiety, która pod filmem pokazującym imigrantów z Syrii na Węgrzech umieściła następujący obraźliwy komentarz: „Brudasy pier.... Jeszcze pomocą gardzą. Do gazu”. Sąd uznał kobietę za winną popełnienia przestępstwa nawoływania do nienawiści na tle różnic rasowych i narodowościowych wobec imigrantów z Syrii i publicznego znieważenia ludności pochodzenia syryjskiego, których nazwała w sposób pogardliwy i obraźliwy. Kobieta skazana została na karę dwóch miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz karę grzywny w wysokości 800 zł.