Sądy administracyjne wyraźnie wskazują: imiona i nazwiska kontrahentów podmiotów publicznych są jawne. W praktyce wciąż jednak nie oznacza to, że informacje te można w prosty sposób uzyskać
Na poziomie konstytucyjnym zagadnienie jawności imion i nazwisk osób, które zawierają umowy z podmiotami publicznymi, dotyczy relacji pomiędzy prawem do ochrony prywatności (art. 47 Konstytucji RP) a prawem do informacji (art. 61 Konstytucji RP). Na gruncie ustawowym dotyczy zaś zastosowania art. 5 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 2058) i rozstrzygnięcia, czy ujawnienie imion i nazwisk kontrahentów podmiotu publicznego (ściślej – podmiotu zobowiązanego do udostępniania informacji publicznej) może prowadzić do naruszenia prywatności.
Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku z 8 listopada 2012 r. (sygn. akt I CSK 190/12) wskazał, że osoby, które zawierają umowy z jednostką samorządu terytorialnego, „musiały się liczyć z tym, że ich personalia nie pozostaną anonimowe”. Z kolei dla osoby czyniącej użytek z prawa do informacji, imiona i nazwiska stron tychże umów są często ważniejsze niż treść samych umów, co jest – w ocenie SN – z oczywistych względów zrozumiałe.
Praktyka sądów administracyjnych poszła w ślad za wyrokiem Sądu Najwyższego. Tytułem przykładu, w uzasadnieniu wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z 4 lutego 2015 r. (sygn. akt I OSK 531/14) wskazano, że pogląd o jawności imion i nazwisk jest „ugruntowany”, a znaczenie dostępności tych informacji wiąże się m.in. z przeciwdziałaniem patologiom życia publicznego, takim jak nepotyzm.
Łyżka dziegciu
Nie można jednak pominąć również wyroku NSA z 25 kwietnia 2014 r. (sygn. akt I OSK 2499/13). Przedmiotem wniosku o udostępnienie informacji, skierowanego do Kancelarii Prezydenta RP, było m.in. przekazanie skanów umów, na podstawie których zostały przygotowane ekspertyzy w sprawie ustawy o zmianie niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem systemu ubezpieczeń społecznych (tzw. ustawa o OFE). Wnioskodawca dokumenty otrzymał, ale nie zawierały one imion ani nazwisk kontrahentów. Kancelaria Prezydenta RP wydała decyzję o odmowie udostępnienia tych danych. NSA w tej sprawie orzekł ostatecznie o oddaleniu skargi, uznając, że udostępnienie informacji o autorach ekspertyz dotyczącej ustawy o OFE naruszy ich prywatność.
Wyrok ten zrobił dużo złego dla realizacji prawa do informacji. Nie dość, że dołączył do grupy niekorzystnych wyroków dotyczących ujawnienia informacji związanych z ustawą o OFE, to jeszcze jest chętnie przywoływany przez podmioty zobowiązane w innych sprawach jako argument za nieujawnianiem takich danych. Jednakże WSA w Warszawie wyrokiem z 21 czerwca 2016 r. (sygn. akt II SA/Wa 160/16) wskazał, że Kancelaria Prezydenta ma udostępnić imiona i nazwiska kontrahentów innych umów.
Bartosz Wilk, Sieć Obywatelska Watchdog Polska / Dziennik Gazeta Prawna
Podmiotom zobowiązanym trudno jest więc obecnie argumentować, że ujawnienie imion i nazwisk narusza prywatność kontrahentów. Mimo to do systemu poradnictwa, prowadzonego przez Sieć Watchdog, zgłaszają się wnioskodawcy, którzy napotkali na problem z uzyskaniem informacji o personaliach w umowach. Wciąż zdarzają się decyzje odmowne uzasadniane prywatnością osób fizycznych – podobnie jak w przypadku sprawy Kancelarii Prezydenta RP.
Problem z przetwarzaniem
Bardziej niepokojące jest jednak wykorzystywanie przez podmioty zobowiązane do udzielania informacji publicznej instytucji informacji przetworzonej. Zgodnie bowiem z art. 3 ust. 1 pkt 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej dane takie udostępniane są dopiero wówczas, gdy jest to szczególnie istotne dla interesu publicznego. Sama informacja przetworzona jest przy tym pojęciem ustawowo niezdefiniowanym. Analiza prac legislacyjnych nad ustawą o dostępie do informacji publicznej skłania jednak do uznania, że „informacja przetworzona” to taka, która w chwili wnioskowania o jej udzielenie nie istnieje. Żeby ją przygotować, podmiot zobowiązany musi więc przeanalizować dane, które są w jego posiadaniu, i wskutek podjęcia działań intelektualnych przygotować informację specjalnie dla wnioskującego.
Z „informacją przetworzoną” wnioskujący spotykają się również, gdy zwracają się o udostępnienie rejestrów umów. Nie sposób przy tym przyjąć, że podmiot zobowiązany nie prowadzi rejestru umów, bowiem w istocie świadczyłoby to o tym, że nie ma wiedzy o kontraktach, którymi jest związany, ani o wydawanych w związku z tym środkach. Przetworzeniem nie będzie więc zeskanowanie rejestru czy jego przygotowanie w oparciu o wykorzystywany program informatyczny.
„Informację przetworzoną” niektóre podmioty zobowiązane wykorzystują także wtedy, gdy przedmiotem wniosku jest przekazanie kserokopii lub skanów umów zawieranych przez podmioty publiczne. Przetworzenie w tych przypadkach miałoby polegać na tym, że urzędnicy muszą dokonać anonimizacji danych wrażliwych. Choć nie dochodzi w tym przypadku do wytworzenia nowej jakościowo informacji, to podmioty zobowiązane dowodzą faktu przetworzenia, np. szerokim zakresem wniosku lub tym, że przygotowanie odpowiedzi dezorganizuje ich pracę, przez co „suma informacji prostych” jest uznawana z tych powodów za „informację przetworzoną”. Choć można znaleźć wyroki sądów, w których przyjęto taką właśnie argumentację (np. wyrok WSA w Warszawie z 19 marca 2014 r., sygn. akt II SA/Wa 2396/13), takie stanowisko należy uznać za błędne, abstrahujące od istoty „informacji przetworzonej” i prowadzące do naruszenia art. 61 ust. 1 i 2 Konstytucji RP.
Problematyczna pozostaje jednak jawność danych wynikających z umów o pracę. Sądy odmawiają wiedzy o tym, kto – z imienia i nazwiska – pracuje w spółce komunalnej (nieprawomocny wyrok WSA w Gdańsku z 6 kwietnia 2016 r., sygn. akt II SA/Gd 728/15, nieprawomocny wyrok WSA w Łodzi z 28 sierpnia 2015 r., sygn. akt II SAB/Łd 129/15).
W przypadku umów cywilnoprawnych, niebędących umowami o pracę, sądy argumentują, że kontrahenci podmiotów zobowiązanych nie są pracownikami, więc nie znajduje tutaj zastosowania ochrona tajemnicy ich wynagrodzenia. Jednak do jawności personaliów pracowników podmiotów publicznych wciąż jeszcze daleko. Tutaj potrzebny jest nam wyrok podobny do wspomnianego wyżej orzeczenia SN z 8 listopada 2012 r.