2 grudnia zapadnie wyrok w procesie, jaki Janowi T. Grossowi wytoczył Kazimierz Laudański, syn nieżyjącego już Czesława Laudańskiego z Jedwabnego, którego Gross opisał w "Sąsiadach" jako jednego z uczestników pogromu Żydów w 1941 r.

We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie zakończył trwający od 2001 r. proces cywilny, którego tłem była zbrodnia w Jedwabnem z lipca 1941 r., nagłośniona właśnie po książce Grossa z 2000 r.

Tego mieszkającego w USA historyka i socjologa pozwał Kazimierz Laudański za to, że jego ojca opisał on jako jednego z uczestników pogromu; cytował też jego zeznania nt. mordu z łomżyńskiego procesu w 1949 r. Oświadczył, że w cytowanych przez Grossa aktach tego procesu nie ma takich wypowiedzi ojca, a w 1949 r. uniewinniono go od zarzutu udziału w mordzie.

Gross przyznawał potem w prasie, że pomylił cytaty i wycofał kwestionowany fragment z kolejnego polskiego wydania książki. Laudański domaga się jednak od niego w pozwie dodatkowych sprostowań m.in. w "Rzeczpospolitej", "Timesie", "The Washington Post", "Los Angeles Times".

Jeszcze w 2005 r. sąd zdecydował, że Grossa przesłucha sąd w Nowym Jorku, ale do dziś nie zdołano tego przeprowadzić. Gross napisał sądowi, że "nie ma więcej nic do powiedzenia" i nie widzi potrzeby swych zeznań. W tej sytuacji jego pełnomocnik mec. Ryszard Siciński wycofał wniosek o jego przesłuchanie. Sąd uchylił swe postanowienie z 2005 r. o przesłuchaniu Grossa i zamknął przewód sądowy.

"Gross grał na zwłokę; nie rozumiem tej rozprawy"

Pełnomocnik nieobecnego Laudańskiego, mec. Jerzy Naumann wniósł o uwzględnienie pozwu. Mec. Siciński - który wcześniej dowodził, że jego klient popełnił "niezamierzoną i sprostowaną już omyłkę, która nie zmierzała do pokrzywdzenia kogokolwiek" - wnosił o oddalenie powództwa.

"Gross grał na zwłokę; nie rozumiem tej rozprawy" - powiedział PAP mec. Naumann po rozprawie. Dodał, że Gross nigdy nie naprawił swego błędu. Dowodził, że już po wytoczeniu procesu Gross podtrzymywał zarzuty wobec rodziny Laudańskich, m.in. bagatelizując autorstwo cytatów.

Książka "Sąsiedzi" - która stawiała tezę, że mordu 1600 Żydów w Jedwabnem dokonali ich polscy sąsiedzi - wywołała szeroką dyskusję, czy Polacy byli w czasie wojny wyłącznie ofiarami, czy czasem też i katami. W lipcu 2001 r. odbyły się w Jedwabnem uroczystości żałobne. Otwarto cmentarz ofiar, a prezydent Aleksander Kwaśniewski przeprosił Żydów w imieniu swoim "i tych Polaków, których sumienie jest poruszone tamtą zbrodnią".

IPN umorzył śledztwo w 2003 r., przyjmując, że mordu "nie mniej niż 340 Żydów" dokonała ok. 40-osobowa grupa polskiej ludności, która miała w nim "rolę decydującą", ale inspiratorami byli Niemcy, choć ich roli do końca nie da się ustalić. Powodem umorzenia było niewykrycie innych żyjących sprawców niż tych, których skazano w 1949 r. na kary więzienia za pomocnictwo w mordzie.