Określony styl redakcyjny aktów normatywnych narzuca też styl uzasadniania zapadłych rozstrzygnięć.
Do napisania tego felietonu skłonił mnie artykuł red. Patryka Słowika „Dlaczego sędziowie muszą tak bełkotać”, opublikowany w Dzienniku Gazecie Prawnej z 6 czerwca. Nie mam zamiaru polemizować z autorem tekstu, gdyż omówione przez niego problemy są znane i szeroko komentowane w licznych opracowaniach naukowych poświęconych problematyce uzasadniania twierdzeń i ocen w prawie. Zagadnienie to jest zresztą często analizowane w powiązaniu z kwestią sposobu dokonywania wykładni prawa. Warto przy tym zauważyć, że takie aspekty uzasadnienia jak stopień wewnętrznej zawiłości, forma jego sporządzenia w profesjonalnym języku prawniczym, skrótowość przedstawienia części informacji oraz zestawianie poglądów doktryny i judykatury w miejscu tradycyjnie (czyli metodologicznie) pojmowanej wykładni prawa będą oceną, nie zaś ustaleniem. To, co dla osoby bez przygotowania prawniczego wydaje się mętne i bełkotliwe, dla profesjonalnego prawnika okazuje się zrozumiałe i klarowne, zgodne z pewnym przyjętym standardem sporządzania tego typu dokumentów.
Warto jednak zastanowić się nad tym, z czego dokładnie wynika ten dysonans. Uważam, że kluczowym czynnikiem, wpływającym na wykorzystywane sposoby prowadzenia wykładni prawa (heurystyki interpretacyjne) oraz styl i formę uzasadniania, jest spójność i jasność treściowa samego systemu aktów normatywnych.
Początek każdego myślenia prawniczego w naszej kulturze prawnej ma swoje źródło w jakości przedmiotu interpretacji oraz cechach samego interpretatora. Zatem w zależności od materiału, na którym pracuje sędzia, ma on większe bądź mniejsze możliwości dotarcia do adresata uzasadnienia. A może być nim przecież zarówno osoba, która nie posługuje się fachowym językiem, jak i środowisko sędziowskie, decydujące o szczeblach awansu zawodowego. Stąd też sędzia nieustannie musi balansować między dwoma skrajnie różnymi wymogami: prawniczego formalizmu i kunsztu języka prawniczego a oczekiwaniem stron postępowania, żeby uzasadnienie wyroku było sporządzone w zrozumiałym dla nich języku. Jest to o tyle trudne, że język prawny jest już dzisiaj klasycznym metajęzykiem, w dodatku wysoce profesjonalnym i specjalistycznym (co widać szczególnie w szeroko pojętym prawie administracyjnym, w tym podatkowym). Skoro prawodawca używa takiej, a nie innej terminologii, to określony styl redakcyjny aktów normatywnych narzuca też styl uzasadniania znaczeń będących podstawą zapadłych rozstrzygnięć.
Nie zapominajmy, że problematyka sposobu przedstawiania w uzasadnieniu orzeczenia operacji interpretacyjnych, których dokonywał sędzia w danej sprawie, przeszła u nas w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat dużą ewolucję. Jednoznacznie pokazuje to analiza porównawcza stylu uzasadniania sądów naczelnych (przede wszystkim Sądu Najwyższego), z okresu PRL i czasów dzisiejszych. W tym pierwszym przypadku mieliśmy do czynienia z praktyką chyba jeszcze gorszą niż obecna. Jak pisała prof. Ewa Łętowska, sąd arbitralnie wskazywał wówczas na przyjmowane znaczenie prawa, bez jakiegokolwiek odniesienia się do alternatywnych interpretacji z innych źródeł (judykatury, doktryny prawniczej czy teorii prawa). Można więc powiedzieć, że orzecznictwo PRL było bardzo mało autorefleksyjne. Trzeba jednak przyznać, że uzasadnienia z tamtych czasów paradoksalnie były łatwiejsze do odbioru przez stronę, bo zwyczajnie były krótsze i bardzo syntetyczne. Problem w tym, że sąd dzięki takim zabiegom ukrywał przed stroną, dlaczego przyjął określone znaczenie prawa, nie ujawniając przy tym, że możliwe było przyjęcie innego znaczenia, a w konsekwencji także innego rozstrzygnięcia (nawet korzystniejszego dla strony).
Współcześnie wymaga się, aby sąd, w ramach standardu rzetelnego uzasadnienia ukazywał różne możliwe warianty rozstrzygnięcia. Może nie tyle w zakresie samych konsekwencji dla strony, ile w zakresie znaczenia aktu prawnego. Trudno przecież, by sąd karny twierdził, że oskarżony może być winny albo niewinny. Jeśli chodzi o ustalenia faktyczne, sąd musi uzasadnić, dlaczego jest pewny poczynionych przez siebie ustaleń, przyjętych za podstawę rozstrzygnięcia. Natomiast znaczenie tekstu prawnego jest zawsze podatne na różne oceny i leżące u ich podstaw interpretacje. Dlatego w kulturze niemieckiej wypracowano styl uzasadniania orzeczeń, który koncentruje się na przedstawianiu wielu wariantów rozumienia tekstu, nie zaś tylko prostego wskazywania jego znaczenia przy arbitralnie dobieranych regułach znaczeniowych.
W teorii prawa kładzie się nacisk na to, aby sądownictwo podpierało prezentowaną argumentację szerokim wachlarzem źródeł wzorców interpretacyjnych: od poglądów doktryny i judykatury, po dyrektywy i wskazówki interpretacyjne wypracowywane w samej teorii prawa, a nawet – jeśli to możliwe – cel i funkcję, jaką pełni dana reguła prawna w społeczeństwie. Należy przy tym podkreślić, że podawanie gotowych znaczeń przez sądy, pozyskanych z różnych, wyżej wymienionych źródeł, samo w sobie też jest interpretacją. Sędzia bowiem wyjaśnia, czym się kierował, akceptując określone poglądy dotyczące znaczenia i rozumienia wyrażenia podlegającego wykładni. Świadczy to o wysokiej autorefleksyjności sądu, choć u strony, która oczekuje od niego jedynie prostego wskazania, na podstawie jakiego przekonania przyjął on określone znaczenie prawa, może to wywołać pewną konsternację.
Oczywiście ogólna wskazówka dotycząca tego, jak budować uzasadnienie orzeczenia na podstawie wielu źródeł wzorców interpretacyjnych, może też zostać wypaczona w praktyce. Dzieje się tak szczególnie w sytuacji, gdy poglądy doktryny czy orzecznictwa (na przykład Sądu Najwyższego) prezentowane są bez jakiejkolwiek szerszej refleksji. Powoduje to chaos i narusza logiczną ciągłość wywodu. Nie chodzi więc jedynie o formalne przywoływanie określonych źródeł gotowych znaczeń, choć niestety uzasadnienia właśnie tak często wyglądają. Sednem sprawy jest wskazywanie podstawy dla dokonania takiej, a nie innej oceny prawnego wątku każdego uzasadnienia.
Warto też podać kilka elementów luźniej powiązanych ze specyfiką uzasadniania, które znacząco utrudniają spełnienie wymogu powszechnej zrozumiałości uzasadnienia. Pierwszy czynnik wiąże się z wyborem określonej koncepcji języka prawniczego spośród alternatyw istniejących w kulturze europejskiej. Co do zasady funkcjonują w takim przypadku dwie koncepcje. Pierwsza stwierdza, że tekst prawny powinien być zrozumiały powszechnie, to znaczy dla przeciętnego użytkownika języka. Przy takim założeniu uzasadnienie sporządzane w języku prawniczym łatwiej jest napisać.
Koncepcja druga głosi, że prawodawca powinien tworzyć akty normatywne w języku prawnym rozumianym przede wszystkim dla samych prawników. W takim przypadku uznaje się, że uzasadnienie, choć kierowane także do strony, jest adresowane do podmiotu fachowego: pełnomocnika lub ewentualnie sądu podejmującego kontrolę odwoławczą.
Drugi czynnik jest związany z obserwowaną w zachodniej kulturze prawnej (najsilniej w kulturze anglosaskiej) tendencją do „uzawodowienia” sporów prawniczych, w tym reguł pozyskiwania znaczeń prawa. Niestety w efekcie tego uzasadnienie orzeczenia sądowego staje się przez to dokumentem sporządzonym raczej na potrzeby pełnomocnika fachowego.
Wniosek z tego wszystkiego jest banalny i wielokrotnie już powtarzany zarówno przez akademików, jak i publicystów. Uzasadniania i teoretyczne podstawy rozumowań interpretacyjnych w prawie są dzisiaj o wiele bardziej złożone niż jeszcze 20–30 lat temu, przez co wiedza na ich temat nawet wśród prawników jest na coraz niższym poziomie. Ograniczanie w toku studiów prawniczych i praktycznej nauki zawodu zajęć z zakresu metody uzasadniania, teorii egzegezy prawniczej czy filozofii prawa skutkuje brakiem narzędzi radzenia sobie ze sporządzaniem uzasadnień merytorycznie skomplikowanych, a jednocześnie uwzględniających zrozumiałość wywodu dla strony. Obserwowalna dziś pogoń za wiedzą praktyczną, czyli głównie znajomością treści przepisów prawa bez szerszego osadzenia w teorii i filozofii prawa, pozbawia uzasadnienia pożądanych elementów autopolemicznych. Sądy mylą czasem pewność rozstrzygnięcia z sucho dobieraną, rozbudowaną argumentacją, często zupełnie niezrozumiałą dla strony. Tymczasem mniej i krócej w takich przypadkach mogłoby oznaczać rzetelniej i spójniej.