Nowe rozwiązania ustawy antylichwiarskiej pomogły konsumentom w dużych miastach. Ale w mniejszych miejscowościach, gdzie ludzie nie pożyczają pieniędzy przez internet, pojawił się kłopot.
Jak lombardy rosły w siłę / Dziennik Gazeta Prawna
Kilkanaście dni temu na łamach Dziennika Gazety Prawnej opisaliśmy, jakie żniwo zebrała ustawa antylichwiarska („Firmy pożyczkowe padają”, DGP 113/2016). Ze statystyk Związku Firm Pożyczkowych wynika, że po trzech miesiącach obowiązywania regulacji upadło już 21 firm. To aż 17 proc. wszystkich ujętych w Rejestrze Firm Pożyczkowych.
Tyle że po opublikowaniu tekstu otrzymaliśmy wiele listów. Z nich natomiast wynika, że statystyka ta ma się nijak do realiów. Upadło bowiem znacznie więcej przedsiębiorców, w tym przede wszystkim lokalne lombardy, z których usług nadal chętnie korzystają mieszkańcy niewielkich miast i na wsi.
Wyłączenie dla lombardów
Ustawodawca, przyjmując ustawę antylichwiarską, skupiał się w szczególności na tym, jak działają firmy pożyczkowe i banki oferujące kredyt konsumencki. Pod nie stworzono przepisy. Ale z samego ich brzmienia wynika, że obejmują one też lombardy. Te zaś ani nie prowadzą działalności w formie spółki kapitałowej, ani nie dysponują wystarczającym kapitałem własnym na jej prowadzenie (minimalny kapitał zakładowy podmiotu oferującego pożyczki musi wynosić co najmniej 200 tys. zł). Biznes więc zszedł do podziemia.
Zdaniem części ekspertów taki skutek powinien być nie do zaakceptowania dla ustawodawcy.
– Małe lombardy powinny być wprost wyłączone spod rygorów ustawy. Do ustalenia jedynie jest, czy próg, poniżej którego dany podmiot będzie wyłączony, powinien być ustalony od wartości pożyczki czy obrotów całego punktu – wskazuje Marek Witkowski, właściciel biura rachunkowego w Szczecinie.
Jego zdaniem pozwoliłoby to utrzymać na powierzchni ziemi tę branżę, która przecież – co zaznacza Witkowski – działa całkowicie legalnie.
Są jednak i tacy, którzy się liberalizacji ustawy sprzeciwiają. Do nich zalicza się m.in. prezes Związku Firm Pożyczkowych Jarosław Ryba.
– Jestem zdecydowanie przeciwny wyłączaniu lombardów spod przepisów ustawy. Skutkowałoby to odebraniem ochrony prawnej niektórym pożyczkobiorcom, a także stworzeniem arbitrażu regulacyjnego, przez możliwość prowadzenia działalności pożyczkowej pod pozorem lombardowej – wskazuje Ryba. Mówiąc prościej: zdaniem prezesa ZFP wprowadzenie wyłączeń w regulacji ustawy antylichwiarskiej mogłoby zachwiać rynkiem pożyczkowym. Znalazłyby się na nim bowiem podmioty uprzywilejowane. To zaś kusiłoby niektórych pożyczkodawców, by przekształcić swoją działalność. A lombardów w Polsce więcej nie potrzeba.
Pogląd ten podziela dr Mariusz Bidziński, wspólnik w kancelarii Chmaj i Wspólnicy oraz wykładowca na Uniwersytecie SWPS. Jak bowiem wskazuje, do każdego wyłączenia w regulacji ustawowej należy podchodzić z wyjątkową ostrożnością.
– W przeciwnym razie rzeczywiście istnieje zagrożenie, że część przedsiębiorców będzie chciała formalnie przekształcić swoją działalność, bez wprowadzania zmian w faktycznie prowadzonym biznesie – zaznacza dr Bidziński.
Potrzeba egzekucji
To, co łączy wszystkich ekspertów, to stwierdzenie, że niezbędne już teraz – niezależnie od dalszych losów ustawy antylichwiarskiej – jest przede wszystkim egzekwowanie przepisów. Najgorsza sytuacja dla wszystkich, zarówno uczciwie działających właścicieli lombardów, jak i firm pożyczkowych, będzie wówczas, gdy organy państwa pozwolą na obchodzenie bądź co bądź obowiązujących przepisów.
– Oczywiście, że występują patologie, gdy pod płaszczykiem lombardów działają przestępcy. Ale państwo musi eliminować konkretne przypadki, a nie całą branżę – wskazuje Marek Witkowski.
Przypomnijmy, ustawa antylichwiarska (właściwie: nowelizacja ustawy o nadzorze nad sektorem finansowym i niektórych innych ustaw – Dz.U. z 2015 r. poz. 1357) wprowadziła wiele obostrzeń dla przedsiębiorców żyjących z pożyczania pieniędzy. Kluczowe z nich związane są z wprowadzeniem limitu kosztów pozaodsetkowych. Zgodnie z ustawą są to wszystkie koszty, które ponosimy w związku z umową o kredyt konsumencki, z wyłączeniem odsetek. Wchodzą w to więc i opłaty za rozpatrzenie wniosku, i zapłata za obsługę, i ewentualne ubezpieczenie pożyczki. Przedsiębiorcy mogą od konsumenta pobrać w skali roku opłaty niewynikające z odsetek w wysokości maksymalnie 55 proc. wartości pożyczki. Dodatkowo łączna suma pobranych pozaodsetkowych opłat nie może przekroczyć 100 proc. wartości pożyczki. Ograniczono też możliwość pobierania opłat windykacyjnych. Obecnie wliczają się one w kwotę odsetek maksymalnych.
Takie ograniczenia dla większości lombardów są nie do zaakceptowania.