Media powinny kontrolować działanie funkcjonariuszy i mają prawo nagłaśniać przypadki nieprawidłowości, lecz nie mogą kreować własnej, oderwanej od faktów, rzeczywistości. Niedopuszczalne jest także pomijanie kluczowych wątków danej sprawy tylko po to, by stworzyć sensacyjny materiał. Do takich wniosków doszedł Sąd Okręgowy w Warszawie.

"Skok na strażacki wóz. Komornik z Łukowa był tak zdeterminowany, że chyba stracił głowę. Za długi chciał zająć majątek mechanika, więc zajął czekające u mechanika na naprawę dwa strażackie wozy. Na pierwszy rzut oka widać, że to nie własność, której szuka, ale komornik idzie w zaparte. Na pytania nie odpowiada, przed dziennikarzami ucieka i zapowiada: będzie licytacja" - tak został zapowiedziany w głównym wydaniu Faktów TVN materiał o rzekomych nieprawidłowościach, których dopuścił się komornik. Nagranie wyemitowano w czerwcu 2015 roku. Odbiło się ono szerokim echem, stając się przykładem patologii występującej wśród komorników.

Teraz okazało się jednak, że materiał nie miał zbyt wiele wspólnego z prawdą.

- Dziennikarze wybiórczo posługiwali się faktami, dopuścili się wielu przekłamań, naruszyli dobra osobiste komornika. To absolutnie niedopuszczalne zachowanie i nie da się go tłumaczyć potrzebą informowania społeczeństwa o nieprawidłowościach w pracy komorników - grzmiał wczoraj sędzia Mariusz Solka. Przez 40 minut wyliczał błędy reporterów ogólnopolskiej stacji.

- Nic tego nie usprawiedliwia. Dziennikarze mają rzetelnie przedstawiać rzeczywistość, a nie szukać sensacji, czy wręcz tę sensację kreować. Absolutnie nie może tego kreowania uzasadniać to, że emisja odbyła się w sezonie ogórkowym, gdy brakuje mocnych materiałów - stwierdził sędzia.

Efekt? TVN S.A. będzie musiała zapłacić 70 tys. zł zadośćuczynienia, a także przeprosić komornika w głównym wydaniu Faktów (ma to być pierwsza wiadomość, trwająca co najmniej 30 sekund) i na portalu internetowym tvn24.pl oraz usunąć szkalujące materiały.

Sędzia Solka zaznaczył, że przedstawienie komornika jako przygłupiego (w materiale użyto stwierdzenia „nawet mało inteligentny komornik wie, że raczej wozy strażackie do mechanika nie należą”) i pazernego na pieniądze funkcjonariusza jest nie do obrony, podczas gdy komornik wykonywał jedynie swoje obowiązki zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa.

- Dziennikarze przemilczeli niewygodne dla nich fakty. Nie wspomnieli, że zgodnie z przepisami komornik mógł zająć wozy strażackie. Nie wspomnieli też, że mechanik jednocześnie prowadził komis używanych aut i właśnie z tego powodu mogły u niego znajdować się pojazdy - grzmiał Solka. I dodawał, że doszło też do innych przekłamań. Przykładowo w materiale stwierdzono, że komornik uciekał przed reporterem, podczas gdy w rzeczywistości poinformował on media, że nie będzie komentował sprawy i odesłał po dalsze informacje do rzecznika prasowego.

- TVN pokazała jednak tylko ostatnią fazę zdarzenia, gdy komornik wsiadał do auta, co miało wywołać wrażenie ucieczki - wyjaśnił sąd.

Orzeczenie nie jest prawomocne, więc TVN może złożyć od niego apelację. Czy tak się stanie? Tego jeszcze nie wiemy, gdyż spółka nie odpowiedziała na nasze zapytanie.

Zadowolenia z orzeczenia nie ukrywa za to adwokat Dawid Biernat z kancelarii Lach Janas Paśko Biernat, który wraz z adwokatem Maciejem Lachem reprezentował komornika.

- Na uwagę zasługuje przede wszystkim fakt, iż materiał został w dużej części zmanipulowany, a wiele istotnych kwestii nie zostało przez dziennikarzy przekazanych widzom. Wywoływało więc to w opinii publicznej mylne wrażenie, jakoby powód postępował nie tylko niezgodnie z prawem, ale i niemoralnie - wskazuje prawnik. I podaje przykład: w materiale zabrakło odniesienia do przepisów kodeksu postępowania cywilnego, które są w tej kwestii jednoznaczne.

Komornik musi zająć wszelkie przedmioty które znajdują się we władaniu dłużnika, a dopiero potem dochodzić, czyja to rzeczywiście własność. Można oczywiście zastanawiać się, czy dana regulacja jest właściwa, ale niedopuszczalne jest obwinianie za jej stosowanie funkcjonariusza.

- Wiele sformułowań obrażających powoda, jak choćby sugerowanie, iż jest osobą mało inteligentną były pozbawione jakiejkolwiek racji bytu - zaznacza mec. Biernat.

- Jedyne co pozostawia pewien niedosyt to wysokość zadośćuczynienia. Moim zdaniem zniszczenie czyjegoś dobrego imienia oraz jego godności w oczach kilku milionów ludzi zasługuje jednak na nieco większą rekompensatę niż 70 tys. zł. W szczególności biorąc pod uwagę fakt, iż sytuacja majątkowa pozwanego jest bardzo dobra, a wspomniana kwota nie będzie stanowić istotnego czynnika, który mógłby pozwanego powstrzymać od dalszych naruszeń dóbr osobistych, także innych ludzi - dodaje adwokat.

Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z 6 czerwca 2016 roku, sygn. akt III C 836/15