Zdaniem ekspertów rynek informacji sektora publicznego ma olbrzymi potencjał. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni pomysł. I korzystać, czego dowodem są liczne aplikacje na całym świecie.
W 2014 r. rynek informacji sektora publicznego (ISP) w Polsce był wart 114 mln zł, a tylko w ciągu kilku najbliższych lat może urosnąć do 431 mln zł. Tak wynika z szacunków Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych.
– Ponowne wykorzystanie ISP to przede wszystkim ogromne możliwości dla przedsiębiorców – mówi Alek Tarkowski, dyrektor Centrum Cyfrowego Projekt: Polska.
Open data dla wszystkich
Informacje sektora publicznego mogą wykorzystać zarówno ci przedsiębiorcy, którzy już obecnie działają na rynku (np. do lepszego prowadzenia biznesu, szacowania ryzyka czy pozyskiwania informacji na temat planowanych inwestycji), jak i ci, którzy dopiero się zastanawiają, jaką firmę otworzyć, by osiągnąć sukces. Dane od urzędów, z archiwów, instytutów czy nawet bibliotek mogą przydać się do tego, aby stworzyć na ich podstawie zupełnie nowy model biznesowy.
Potencjał, jaki tkwi w ISP, już dawno dostrzegli m.in. Amerykanie. Na podstawie danych uzyskanych z publicznych instytucji tworzą setki aplikacji internetowych, począwszy od tych, które informują o pogodzie (specjalne serwisy dla rolników), skończywszy na informacjach dla rodziców o tym, gdzie miło mogą spędzić czas z dziećmi.
– ISP są wykorzystywane w dużej mierze do tworzenia tylko aplikacji WWW czy aplikacji mobilnych, ale także przez inne firmy – uważa Alek Tarkowski. I podaje przykład biznesu, który mógłby powstać w Polsce: – Informacje z Narodowego Funduszu Zdrowia mogą posłużyć do opracowania aplikacji, dzięki której pacjent szybko się dowie, w której placówce opieki zdrowotnej jest najkrótsza kolejka do specjalisty – wskazuje. – Ważniejsze jest wykorzystanie możliwości, jakie dają ISP we wszystkich sektorach gospodarki – podkreśla Alek Tarkowski.
Zdaniem ekspertów najlepiej ISP będą mogły być spożytkowane w takich sektorach, jak handel, przetwórstwo przemysłowe, usługi finansowe, transport, budownictwo, rolnictwo, energetyka, informacja i komunikacja, ale także kultura, rozrywka i rekreacja.
Można zarobić na muzeach
Duży potencjał dla przedsiębiorców kryje się również w zbiorach, które posiadają np. placówki kultury. Ustawa o ponownym wykorzystaniu informacji sektora publicznego – co jest nowością – pozwoli na korzystanie z danych, które są w posiadaniu m.in. muzeów państwowych, samorządowych czy niektórych bibliotek. Głównym beneficjentem tych informacji będą firmy, które działają w sektorze kultury i kreatywnym. Według resortu cyfryzacji jego wielkość w Polsce szacowana jest na ok. 4,8 proc. PKB, a liczba podmiotów na 173 tys.
Badanie przeprowadzone w Hiszpanii pokazało, że spośród firm opierających swoje produkty na ponownym wykorzystaniu informacji sektora publicznego ok. 10 proc. korzystało właśnie z danych udostępnionych przez muzea, biblioteki i instytucje kultury. Z kolei według badania przeprowadzonego przez OECD spośród aplikacji mobilnych opartych na ISP 6,8 proc. wykorzystuje zasoby kulturalne.
W Poslce już od czerwca muzea będą udostępniały wizualną dokumentację posiadanych eksponatów (ich fotografie czy skany). – Już teraz pojawiają się pomysły, aby za ich pomocą umożliwiać zainteresowanym wirtualne zwiedzanie muzeów – wyjaśnia Tarkowski. Tym samym tropem poszli inni biznesmeni, którzy korzystając z publicznych zbiorów danych, umożliwiają wirtualne spacery po miastach.
Muzea udostępnią też informacje na temat planowanych wystaw, zajęć czy innych wydarzeń edukacyjnych, a to z kolei pozwala na zebranie od wszystkich państwowych i samorządowych placówek informacji na ten temat i stworzenie przewodników dla zwiedzających. Natomiast informacja o bibliotecznych zbiorach, która będzie musiała być udostępniana w formie elektronicznej, ułatwi stworzenie przydatnego narzędzia do wyszukiwania publikacji dla moli książkowych. Z muzealnych zbiorów skorzystają też np. wydawcy.
Potencjał w danych meteo
Ustawa daje jeszcze jedną możliwość. Od 1 stycznia 2017 r. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej za darmo udostępni posiadane informacje – zarówno te standardowe, jak i niestandardowe. Te dane mogliby wykorzystać np. przewoźnicy albo firmy kurierskie, dla których informacje o pogodzie są niezbędne, aby oszacować czas, w jakim kierowca przemieści się z punktu A do punktu B.
Możliwe bariery
Mimo że informacje sektora publicznego dają ogromne możliwości, to jednak zdaniem ekspertów trzeba się spodziewać, że na drodze przyszłego biznesmena może się pojawić kilka przeszkód, aby z nich skorzystać.
Pierwszą barierą może być niechęć urzędników, którzy je udostępniają. Zdarza się już obecnie, że często piętrzą trudności, aby zniechęcić do korzystania z tych danych – dla urzędów to zawsze dodatkowa praca, nawet jeżeli miałaby polegać na odesłaniu e-maila z informacją, gdzie w BIP zainteresowany znajdzie interesujące go treści. To potwierdzają eksperci, który zajmują się tematem. Dostrzegają, że większość pracowników administracji wciąż ma zachowawcze, czasem wręcz negatywne podejście do idei wolnego dostępu do informacji gromadzonych przez jednostki publiczne. Brak zrozumienia celowości i korzyści płynących z otwierania danych powoduje, że działania w tym zakresie są mocno zachowawcze i opierają się na wypełnianiu niezbędnego minimum wynikającego z obowiązujących poszczególne jednostki regulacji. Często odmawiają, tłumacząc się np. obawą o naruszenie przepisów dotyczących ochrony danych osobowych.
86 zł za godzinę pracy
Druga istotna przeszkoda to opłaty. Co prawda – jak wspomniano – korzystanie z informacji sektora publicznego co do zasady ma być bezpłatne, ale instytucja będzie mogła zażądać pokrycia kosztów związanych z udostępnieniem danych. Instytucja publiczna będzie mogła oczekiwać płatności tylko wówczas, gdy wygenerowanie danej informacji będzie się wiązało z kosztami po jej stronie. Wtedy przedsiębiorca – teoretycznie – będzie zobowiązany zwrócić urzędowi tyle, ile ten musiał wydać, aby przyszykować interesujące dane.
Już pojawiają się pierwsze sygnały, że rzeczywistość nie będzie taka piękna, jak wynika z ustawy. W przypadku zbiorów muzealnych minister kultur przygotował rozporządzenie ustalające maksymalne stawki opłat za udostępnianie zbiorów. I wynika z nich, że nie będą one takie niskie. Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że niektóre opłaty są wyśrubowane. Za jedną kopię kolorową muzeum będzie mogło zażądać opłaty sięgającej nawet 33 zł, a za skan zapisany na nośniku cyfrowym – 172 zł. Za godzinę pracy w pozostałych przypadkach instytucja będzie zaś mogła sobie policzyć nawet 86 zł. Istnieje obawa, że placówki będą korzystały z najwyższych stawek, skoro taką możliwość dadzą przepisy. Przez te trudności nawet najlepszy model biznesowy może spalić na panewce.
Urszula Mirowska-Łoskot