Aleksandra Janas, uhonorowana niedawno tytułem „Sędzia Europejski 2015”, przyznaje, że sięga do dorobku europejskiej judykatury, traktując go jako swoisty drogowskaz.
Wszkole średniej myślała o historii, ale za namową przyjaciółki swojej mamy, która z zawodu jest radcą prawnym, poszła na prawo. Wahała się jeszcze co do wyboru dalszego kierunku kształcenia. Koniec końców postawiła jednak na aplikację sędziowską. – To był trochę strzał na ślepo – przyznaje Aleksandra Janas. Bardzo szybko przekonała się o słuszności swojej decyzji, pomimo że jak sama zaznacza, zawód sędziego to wymagająca profesja. – Z jednej strony niezależność, a z drugiej pełna odpowiedzialność za to, co się robi – mówi sędzia Janas.
Pierwsze kroki w zawodzie stawiała jako asesor w Sądzie Rejonowym w Gliwicach. – Na początku było trudno. Musiałam usiąść za stołem sędziowskim i rozstrzygać o problemach, które mnie przerastały. Jako młody człowiek miałam przecież niewielkie doświadczenie życiowe, a ono przy sądzeniu jest kluczowe – podkreśla. Nie trwało jednak długo, zanim odnalazła się w nowej roli.
Dalsza jej kariera potoczyła się błyskawiczne. Najpierw została przewodniczącą wydziału cywilnego, a potem wiceprezesem gliwickiego sądu, i to zaledwie po czterech latach w zawodzie. Następnie była delegowana kolejno do Sądu Okręgowego w Gliwicach i Sądu Apelacyjnego Katowicach, gdzie orzeka do dziś, już jako sędzia z nominacji. Pomimo iż staż w SA ma jeszcze krótki, zdążyła dać się poznać jako świetny prawnik. – Jest osobą bardzo kompetentną i przy tym dobrze się z nią współpracuje – podkreśla sędzia Iwona Wilk, przewodnicząca V Wydziału Cywilnego Sądu Apelacyjnego w Katowicach.
Jej kariera od początku związana jest z pionem cywilnym. Tę specjalizację wybrała jeszcze na studiach. – Pamiętam, że jeden z profesorów na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach zwykł mawiać: „Kein zivilist – kein jurist”. Wzięłam to chyba sobie do serca – śmieje się sędzia Janas.
W jej praktyce orzeczniczej nie brakowało trudnych zagadnień prawnych, z którymi zwracała się zarówno do Trybunału Konstytucyjnego, jak i Sądu Najwyższego. To ona jest autorką pytania prawnego o możliwość dziedziczenia prawa do dochodzenia zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej spadkodawcy. SN przychylił się do jej argumentacji i uznał, że takie roszczenie przechodzi na spadkobierców, co wcześniej było kwestionowane. – Zagadnienie to budziło i budzi spore kontrowersje w orzecznictwie, ale po wydaniu uchwały praktyka wyraźnie się ujednoliciła – zaznacza sędzia.
Zapytana natomiast o sprawę, która szczególnie utkwiła jej w pamięci, wymienia proces o zadośćuczynienie z powództwa krewnych dziewczynki potrąconej śmiertelnie na pasach dla pieszych. – Z prawnego punktu widzenia był to dość prosty przypadek. Trudno mi było jednak poradzić sobie z emocjami podczas procesu. Pamiętam, że przesłuchując ojca zmarłego dziecka, nie umiałam powstrzymać łez. Starałam się ukryć moje wzruszenie, odwracałam głowę, udawałam, że coś mi wpadło pod stół. Najwidoczniej było to jednak mało skuteczne, bo w aktach szkodowych pełnomocnika ubezpieczyciela odnotowano, że „sędzia płacze” – relacjonuje Aleksandra Janas.
Z kolei tytuł „Sędzia Europejski 2015” (przyznawany przez Polską Sekcję Międzynarodowej Komisji Prawników) otrzymała za orzeczenie dotyczące ubezwłasnowolnienia. – Całkowite ubezwłasnowolnienie miało na wniosek prokuratora objąć upośledzonego młodego mężczyznę. Do organów opieki społecznej zaczęły bowiem docierać sygnały, że ten człowiek jest zaniedbywany. Chociaż zarzuty o braku opieki się nie potwierdziły, sąd I instancji uwzględnił wniosek, uznając ubezwłasnowolnienie za zgodne z jego dobrem. Rozpoznając apelację od tego orzeczenia, doszliśmy jednak do przekonania, że takie rozstrzygnięcie nie jest właściwe – tłumaczy Aleksandra Janas, która była sędzią sprawozdawcą w tej sprawie. I dodaje: – Ubezwłasnowolnienie powinno być ostatecznym środkiem ochrony interesów osoby, której ma ono dotyczyć. Tak głęboka ingerencja państwa w sferę wolności człowieka powinna odbywać się z najwyższą starannością i tylko w ostateczności.
Uzasadnienie orzeczenia oparła m.in. na konwencji o prawach osób niepełnosprawnych i europejskiej konwencji praw człowieka. Sama podkreśla, że jeżeli tylko sprawa dotyczy praw jednostki, to w takiej sytuacji stara się sięgać do dorobku europejskiej judykatury. Dlaczego? – Bo stanowi dla mnie drogowskaz, który wskazuje, w jakim duchu powinny być interpretowane przepisy prawa krajowego – mówi.
Obowiązki orzecznicze plus praca w charakterze wykładowcy w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury sprawiają, że czasu wolnego nie ma zbyt wiele. Stara się jednak zachowywać równowagę między życiem zawodowym i prywatnym.
– Próbuję utrzymywać się w dobrej formie fizycznej: gram w tenisa i biegam. Jestem również wolontariuszem Fundacji Biegamy z Sercem z siedzibą w Gliwicach – mówi. Uprawia też róże angielskie.