Nie jesteśmy ludźmi gorszego sortu, a tak jesteśmy traktowani przez polityków i media – wskazują przedstawiciele osób głuchych. Chodzi o dyskryminujące ich przepisy ustawy o radiofonii i telewizji (t.j. Dz. U. z 2015 r. poz. 1531 ze zm.).
Jej art. 18a ust. 1 stanowi bowiem, że nadawcy programów telewizyjnych są obowiązani do zapewniania dostępności programów dla osób niepełnosprawnych z powodu dysfunkcji narządu wzroku lub słuchu przez wprowadzanie odpowiednich udogodnień: audiodeskrypcji, napisów dla niesłyszących oraz tłumaczeń na język migowy, tak aby co najmniej 10 proc. kwartalnego czasu nadawania programu, z wyłączeniem reklam i telesprzedaży, miało takie udogodnienia. Mówiąc krótko: nadawca telewizyjny z co najmniej jedną dziesiątą swojego programu musi docierać do niewidzących i niesłyszących.
Zdaniem osób głuchych przepis ten ich jednak dyskryminuje. Na ostatnim posiedzeniu Sejmu z tym problemem musiała się zmierzyć sejmowa komisja ds. petycji. Jeden z obywateli w piśmie do parlamentu wskazał bowiem, że art. 18a ust. 1 jest niezgodny z konstytucyjną zasadą równości, zasadą niedyskryminacji oraz art. 54 ustawy zasadniczej zapewniającym wszystkim prawo do pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. „Brak dostępu do informacji przyczynia się do marginalizacji i wykluczenia społeczności głuchych” – stwierdził w petycji Mariusz Nowak. Zaproponował jednocześnie, aby zmienić ustawową regulację w ten sposób, by nadawcy telewizyjni musieli zapewniać niepełnosprawnym wygodny dostęp do co najmniej 80 proc. czasu nadawania.
Na posiedzeniu komisji posłowie sami podkreślali, że znajdują się w niewygodnej sytuacji. Przedstawiający petycję Jacek Świat (PiS) przekonywał, że głęboko w sercu nosi problemy osób głuchych, niemniej spełnienie wskazanego postulatu może być niemożliwe.
– Autor petycji trochę się zagalopował, mówiąc, że stosunkowo mała liczba udogodnień łamie przepisy konstytucji. Konstytucja nie gwarantuje pełnej równości. Musimy się pogodzić z tym, że ludzie są różni: bardziej i mniej sprawni, młodzi i starzy, wysocy i niscy – tłumaczył poseł Świat. Dodawał też, że istotne zwiększenie obowiązków dla nadawców oznaczałoby dla nich olbrzymi koszt. A to też mogłoby być niezgodne z ustawą zasadniczą. Ta wypowiedź oburzyła Kajetanę Maciejską-Roczan, prezes Polskiego Związku Głuchych. Jak tłumaczyła w Sejmie, sprawnie działające, uczciwe państwo powinno zagwarantować nie 80, lecz 100 proc. czasu nadawania dostępnego dla niepełnosprawnych.
– Dla wielu osób niesłyszących oglądanie telewizji to jedyny kontakt ze światem – tłumaczyła posłom. – Żenujące dla mnie jest to, że brane pod uwagę są przede wszystkim interesy prywatnych nadawców. Czy moralne jest pozbawianie ogromnej liczby osób dostępu do informacji? – pytała retorycznie.
Jednocześnie zdaniem przedstawicieli osób głuchych nieprawdziwy jest argument o ogromnych kosztach. Wystarczy bowiem popatrzeć na udogodnienia zapewniane niepełnosprawnym chociażby w biedniejszej niż Polska Chorwacji, by dostrzec, że ważniejsza jest dobra wola.
Posłowie z komisji ds. petycji, dostrzegając istotny problem społeczny, postanowili sprawę... przekazać komisji polityki społecznej.