Czy nadzór budowlany powinien interweniować w przypadku robót, które nie wymagają ani pozwolenia na budowę, ani zgłoszenia? Na to pytanie – na wniosek rzecznika praw obywatelskich – ma odpowiedzieć Naczelny Sąd Administracyjny (sygn. akt I FPS 1/16). Orzecznictwo w tej mierze jest bowiem rozbieżne.
Problem dotyczy m.in. wykładni art. 50 ust. 1 pkt 2 prawa budowlanego (Dz.U. z 2016 r. poz. 290 ze zm.). Na jego mocy wstrzymuje się prowadzenie robót budowlanych wykonywanych w sposób mogący spowodować zagrożenie bezpieczeństwa ludzi lub mienia bądź zagrożenie środowiska. Zgodnie z pierwszą wykładnią przepis ten znajdzie zastosowanie wyłącznie do robót, co do których istniał obowiązek uzyskania pozwolenia albo dokonania zgłoszenia i inwestor ten wymóg spełnił – a mimo to roboty wykonywane są w sposób mogący spowodować zagrożenie. Wskazana linia – jak podkreśla RPO – wywodzi się z jeszcze starszej linii orzeczniczej NSA. Przykadowo w wyroku z 2 października 1998 r. (sygn. akt IV SA 1758/96) stwierdził on, że roboty, których rozpoczęcie nie jest objęte reglamentacją prawnobudowlaną, nie mają cechy samowoli budowlanej, do likwidacji której uprawnione byłyby organy nadzoru. W związku z tym rezultat tych prac – o ile powoduje negatywne konsekwencje dla osób trzecich i ich nieruchomości – kwalifikuje się jako szkoda w rozumieniu przepisów k.c. Dochodzić jej naprawienia należy przed sądami powszechnymi.
„U podstaw takiego poglądu leży teza, że skoro organy nadzoru budowlanego nie mogły ingerować w proces budowlany poprzez określenie konkretnych wymogów techniczno-budowlanych danego obiektu budowlanego, co jest zasadniczą treścią decyzji o pozwoleniu na budowę, to również nie były władne do precyzowania takich wymogów w trakcie budowy ogrodzenia, jak i po jego wybudowaniu” – wskazuje RPO.
Część składów orzekających uważa, że przepisy należy interpretować inaczej, a nadzór budowlany może interweniować w przypadku robót stwarzających zagrożenie dla otoczenia, nawet jeśli na ich przeprowadzenie nie było wymagane uzyskanie zgód. Za tym poglądem opowiada się również dr Adam Bodnar.
Rzecznik wskazuje, że kontrola przestrzegania przepisów prawa budowlanego nie ogranicza się do warunków i rozwiązań przyjętych w projektach budowlanych, lecz obejmuje szeroko rozumianą zgodność z normami prawa, wymogami ochrony środowiska, rozwiązaniami architektoniczno-budowlanymi i przepisami techniczno-budowlanymi. Przyjęcie odmiennego podejścia prowadziłoby do tego, że poza kompetencjami nadzoru pozostawałaby działalność inwestycyjna mogąca rodzić niebezpieczeństwa, o których mowa w art. 50 ust. 1 pkt 2 pr. bud., i naruszać porządek prawny. Dochodziłoby do sytuacji, w której z powodu swojej niewłaściwości nadzór umarzałby postępowanie dotyczące np. prawidłowości wykonywania robót. „Mimo że ustawodawca postanowił pewne formy aktywności budowlanej zwolnić z obowiązku ich akceptacji przez organy administracji (...), wychodząc ze słusznego założenia (...) o braku konieczności poddawania reglamentacji prawnej stosunkowo niewielkiej i nieingerencyjnej działalności inwestycyjnej, nie oznacza to, że wskazane kategorie obiektów i robót budowlanych nie muszą spełniać wymagań określonych czy to w Prawie budowlanym, (...) czy to w przepisach wykonawczych” – podkreśla RPO.