Coraz więcej samorządów w ślad za Warszawą i Łodzią deklaruje, że będą respektować niepublikowane orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego. I przyjmuje stosowne uchwały. W związku z tym nasuwa się wiele wątpliwości, ot choćby ta, czy tego typu akty mają moc wiążącą i czy może je unieważnić wojewoda. Pisaliśmy o tym szczegółowo w DGP w ubiegłym tygodniu (nr 80 i 82). Dzisiaj kolejny głos w dyskusji i odpowiedzi na pytania: czy rząd może zmusić rady gmin do zmiany stanowiska oraz czy w takiej sytuacji Sejm na wniosek Rady Ministrów może rozwiązać radę gminy. Przeprowadziliśmy też sondę wśród samorządów, z której wynika, że nie wszyscy, przynajmniej od razu, zamierzają podejmować wspierające TK uchwały.
Dr hab. Ryszard Piotrowski konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego / Dziennik Gazeta Prawna
Rady gmin, m.in. Rada Gminy Miasta Stołecznego Warszawy, postanowiły w sporze między rządem a władzą sądowniczą stanąć po stronie tej ostatniej. Czy istnieją jakieś konkretne przepisy, które pozwalają organom samorządu terytorialnego podejmować takie działania?
Nie ma żadnego przepisu, który wprost stwierdzałby, że rady gmin mają prawo do dokonywania oceny statusu prawnego orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. A skoro tak, to tego typu wystąpień władz samorządowych nie można traktować jako aktów prawa miejscowego. Te bowiem są przecież stanowione na podstawie upoważnień ustawowych lub na podstawie ustawy o samorządzie gminnym i innych samorządowych ustaw ustrojowych. Do aktów prawa miejscowego można więc zaliczyć np. uchwały regulujące wewnętrzny ustrój gminy czy też ustalające zasady zarządu mieniem gminy.
W jaki więc sposób należy traktować tego typu stanowiska?
Organy stanowiące samorządu terytorialnego, a więc także rady gmin, pełnią rolę nie tylko podmiotów wykonujących działalność administracyjną, ale również działają jako przedstawicielstwa mieszkańców. I sprawując właśnie tę funkcję, mogą wyrażać swoje stanowisko w kwestii praworządności w Polsce.
Czy rząd, który przecież sprawuje nadzór nad działalnością samorządu terytorialnego, dysponuje narzędziami, które pozwolą mu wymusić na radach gmin zmianę takich stanowisk?
Władza wykonawcza powinna zachować tutaj daleko posuniętą powściągliwość. A to z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że wydawanie tego typu uchwał czy też stanowisk przez rady gmin trudno uznać za przejaw jakiejś działalności niezgodnej z prawem. A skoro tak, to władza wykonawcza nie ma żadnych podstaw, aby podejmować wobec samorządów jakieś działania nadzorcze. Sprawowanie nadzoru musi bowiem opierać się na przepisach prawa i nie może wykraczać poza zakres przez te przepisy wyznaczony. Po drugie: rady działają tutaj, jak to już było mówione, jako przedstawicielstwa mieszkańców. Mają do tego prawo jako organy posiadające legitymację demokratyczną niezbędną do stanowienia prawa miejscowego, o czym wypowiedział się już w jednym ze swoich wyroków Trybunał Konstytucyjny. A to oznacza, że uzurpacją byłoby uznanie, iż administracja centralna może, poprzez pewne działania podejmowane w ramach nadzoru, profilować przedstawicielską funkcję samorządu terytorialnego w tym zakresie, w jakim nie polega ona na stanowieniu prawa miejscowego.
Czyli nad takimi uchwałami nie ma żadnego nadzoru?
Jest, ale sprawować go mogą jedynie wyborcy. Te stanowiska są przecież pewną deklaracją polityczną. Dlatego też tylko mieszkańcy danej gminy, niezadowoleni z tego, że radni w ich imieniu wyrazili takie stanowisko, mogą albo uruchomić odpowiednie procedury zmierzające do ich odwołania, albo w następnych wyborach po prostu na nich nie głosować. Można też sobie wyobrazić sytuację odwrotną, kiedy to wyborcy będą rozliczać władze samorządowe z tego, że takich uchwał nie podjęły.
Konstytucja jednak mówi wprost o tym, że w pewnych sytuacjach Sejm, na wniosek prezesa Rady Ministrów, może rozwiązać radę gminy.
Tyle tylko, że przesłanką uprawniającą do takiego działania jest rażące naruszanie przez radę gminy konstytucji lub ustaw. Tymczasem rady gmin, deklarując, że będą się stosować do wyroków TK, takiego rażącego naruszenia się nie dopuściły. Sformułować taki zarzut byłoby ogromnie trudno, zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę to, że działanie samorządów jest zgodne z tym co mówią takie gremia prawnicze jak Sąd Najwyższy, NSA, KRS czy wreszcie Komisja Wenecka.
A wojewoda? On przecież będzie mógł uchylać te uchwały, które opierać się będą na orzeczeniach TK.
Tak, ale czy tak rzeczywiście będzie, pokaże dopiero praktyka. Należy przy tym także pamiętać, że od decyzji wojewody będzie radzie przysługiwało odwołanie do sądu administracyjnego. Tak więc koniec końców to właśnie orzecznictwo, które dopiero w przyszłości się wykształci, będzie ostatecznie pokazywało, jakie będą praktyczne skutki realizowania przez rady gmin ich zapowiedzi w zakresie respektowania wszystkich, a więc także tych nieopublikowanych wyroków TK.
Czyli te uchwały, czy też stanowiska, nie wywołają na razie żadnych zauważalnych skutków?
Nie do końca. One bowiem, choć nie należą do prawa miejscowego, mają dać poczucie bezpieczeństwa pracownikom samorządowym. Dzięki nim urzędnicy mogą sądzić, że wiedzą, jak się mają zachować, jaką mają podjąć decyzję, gdy będą musieli w swojej pracy dokonać wyboru między przepisem obowiązującym w świetle stanu prawnego istniejącego przed wydaniem przez TK wyroku, a przepisem, który w wyniku tego wyroku już nie obowiązuje.
Gminy, obok zadań własnych, wykonują jeszcze zadania, które nakłada na nie rząd. Co się więc stanie, gdyby okazało się, że te zadania zlecone są oparte na przepisach uznanych przez TK za niezgodne z konstytucją? Czy rady, które zdecydowały, że będą stosować się do orzecznictwa trybunału, będą mogły odmówić wykonania takich zadań?
W tych uchwałach zawierających tego typu deklaracje nie pojawia się rozróżnienie na zadania własne i zadania zlecone. I trudno właściwie takie rozróżnienie wprowadzić. A to dlatego, że cała działalność samorządu gminnego jest oparta na przepisach prawa. Znaczenie będzie więc tutaj miało jedynie to, czy przepisy zostały zakwestionowane przez TK, czy też nie. W tym pierwszym przypadku należy się więc spodziewać, że gminy, chcąc zachować konsekwencję w swoim działaniu, nie będą wykonywać zadań wynikających z przepisów zakwestionowanych przez trybunał.
● Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska
To, czy radni gdańscy zechcą pójść w ślady radnych łódzkich, to pytanie do nich, a nie do urzędu. Osobiście nie widzę tu żadnego problemu. Zgodnie z rozstrzygnięciem Trybunału Konstytucyjnego jego wyroki są obowiązujące także wtedy, gdy nie zostaną opublikowane. Nie da się jednak ukryć, że istniejący dziś podwójny porządek prawny destabilizuje funkcjonowanie państwa, a samorządy nie są samotną wyspą, tak więc destabilizuje to też ich działanie. To niebezpieczna sytuacja. I nikt nie jest w stanie przewidzieć skutków tego stanu rzeczy.
● Andrzej Dec, przewodniczący Rady Miasta Rzeszowa
Znaczenie takiej uchwały jest przede wszystkim polityczno-propagandowe. Ale ważne. Bo chociaż orzeczenia TK mają moc powszechnie obowiązującą, to są i tacy, którzy to de facto kwestionują. Więc im trzeba wyraźnie powiedzieć, że rada zamierza się do tego prawa stosować, pomimo że takie sygnały płyną od najwyższych władz. Byłby to także mocny przekaz do społeczności lokalnej, że wybrana przez nią rada nie akceptuje gwałtu na konstytucji dokonywanego poprzez paraliżowanie TK. Praktyczne znaczenie takiej uchwały będzie natomiast raczej niewielkie. Nie sądzę bowiem, żeby w dającej się przewidzieć przyszłości zdarzyły się sytuacje, w których rada stanie przed dylematem, który przepis zastosować. Ale może brakuje mi wyobraźni. Problem może być natomiast z tym, czy radni, pozbawieni wsparcia urzędników, zauważą, że taki dylemat w ogóle w konkretnej sprawie ma miejsce. Dlatego zastanawiam się ponadto, czy w tej uchwale można również zawrzeć zobowiązanie prezydenta i jego urzędu do analogicznego postępowania (nie znam dokładnie tekstów uchwał kolegów z Łodzi czy Warszawy, więc nie wiem, czy coś takiego zostało tam umieszczone). W Rzeszowie takiej formalnej inicjatywy jeszcze nie ma, ale myśl tego rodzaju już zakiełkowała i można mieć nadzieję, że niedługo urośnie.
● Piotr Głowski, prezydent Piły
Tego typu uchwały są formą wyrazu dla poszanowania prawa w Polsce. Jednakże osobiście uważam, że nie ma potrzeby uchwalania takiej odrębnej uchwały. Konstytucja RP bowiem w art. 190 jasno i wyraźnie stanowi, że „Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne”. Kwestia zatem czy zostały wydrukowane, czy też ogłoszone w Dzienniku Ustaw RP, ma znaczenie drugorzędne.
● Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic
Spór wokół Trybunału Konstytucyjnego oczywiście nie służy naszemu państwu. Mam nadzieję, że obecny paraliż zostanie jak najszybciej rozwiązany. Chociażby po to, aby uniknąć bałaganu prawnego i konieczności dociekania, które wyroki Trybunału są obowiązujące. Chodzi również o wizerunek Polski oraz, a być może przede wszystkim, o zaufanie obywateli do instytucji państwa. Z tym nie było najlepiej już przed obecnym kryzysem. Co do zajmowania stanowiska w tej sprawie uważam, że generalnie im dalej samorządy trzymają się od krajowej, partyjnej polityki, tym lepiej. Wpływ samorządu na decyzje polityków krajowych jest umiarkowany, a udział w tego typu sporach raczej nam dobrze nie posłuży.
● Sebastian Drausal, rzecznik prasowy Gdyni
W Gdyni postępujemy zgodnie z porządkiem prawnym obowiązującym w RP.
● Beata Krzyżanowska, rzecznik prasowy prezydenta Lublina
Lublin nie podejmował i nie podejmuje żadnych działań w tym zakresie.
● Marta Bartoszewicz, rzecznik prasowy Olsztyna
W Olsztynie na razie nie ma takich planów.
● Katarzyna Ramotowska, Biuro Komunikacji Społecznej, Urząd Miejski w Białymstoku
Na ostatniej sesji Rady Miasta radni nie podjęli takiej uchwały.