Mimo protestów resortu zdrowia Ministerstwo Rolnictwa forsuje odebranie inspekcji sanitarnej kompetencji w zakresie bezpieczeństwa żywności. Zdaniem ekspertów ta wojna może zaszkodzić Polsce.
Resort rolnictwa pracuje nad ustawą, która pozwoli utworzyć megainspekcję od żywności. Równocześnie skierował do konsultacji społecznych projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia sprzedaży żywności przez rolników. Wyłącza on spod gestii głównego inspektora sanitarnego kontrolę nad rolnikami w zakresie sprzedaży bezpośredniej. Konsultacje potrwają do 18 maja. Przeciwko tym planom protestuje minister zdrowia.

Od pola do stołu

W ramach przygotowywanej ustawy o Urzędzie Bezpieczeństwa Żywności resort rolnictwa chce połączyć inspekcje: Weterynaryjną, Ochrony Roślin i Nasiennictwa oraz Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Przy okazji chce odebrać kompetencje w zakresie nadzoru nad żywnością Państwowej Inspekcji Sanitarnej podlegającą ministrowi zdrowia oraz Inspekcji Handlowej.
– W resorcie rolnictwa prowadzone są prace nad reformą instytucjonalną na rzecz poprawy bezpieczeństwa żywności w Polsce, zgodnie z koncepcją opartą na zintegrowanym podejściu „od pola do stołu” – informuje nas Małgorzata Książyk, szefowa biura prasowego. Dodaje, że w maju planowana jest konferencja naukowa na ten temat, a w czerwcu przygotowanie propozycji legislacyjnych.
O planowanych korzyściach, ale też zagrożeniach związanych ze zmianami w nadzorze sanitarnym resort rolnictwa nie chce mówić. Twierdzi, że na obecnym etapie prac nie ma jeszcze możliwości udzielania odpowiedzi na nasze pytania. Wcześniej minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel chwalił się, że skonsolidowanie inspekcji zapewni lepszą organizację pracy, optymalne wykorzystanie bazy laboratoryjnej, sprzętu i kadr.
Chętniej na ten temat projektowanych zmian mówi przedstawiciel opozycyjnej partii. – Polska jest jednym z niewielu państw w Europie, gdzie nadzorem nad bezpieczeństwem żywności zajmuje się aż siedem inspekcji – stwierdza Marek Sawicki z PSL, były minister rolnictwa, a obecnie członek sejmowej podkomisji pracującej nad nowymi rozwiązaniami. Dodaje, że sam próbował dwukrotnie doprowadzić do połączenia tych instytucji. – Bez sanepidu taka integracja inspekcji nie ma sensu. Kibicuję, by udało się to obecnemu rządowi – mówi.
– Pozornie wszystko wygląda dobrze: mniej kontroli, tańszy system, lepsza koordynacja. Jednak doświadczenie nas uczy, że wiara w centralizację i coś, co się nazywa Polska resortowa, niejednego zaprowadziła na manowce – ostrzega Marek Posobkiewicz, główny inspektor sanitarny.
Jego zdaniem propozycje MRiRW zagrażają nie tylko zdrowiu konsumentów, lecz także interesom gospodarczym kraju.
W podobnym tonie wypowiadają się przedsiębiorcy. – Obawiamy się, że taka zmiana da niektórym państwom dodatkowe argumenty, by blokować eksport polskich produktów. Mogą one stwierdzić, że skoro zmieniamy system kontroli żywności, to źle on funkcjonuje – zaznacza Dobrawa Biadun z Lewiatana. Z blokadami mieliśmy problem m.in. w przypadku Rosji, Białorusi i Czech.

Będzie konflikt interesów

Eksperci zwracają uwagę na jeszcze jeden – ich zdaniem najważniejszy – aspekt proponowanych zmian. Celem resortu rolnictwa jest wspieranie rolników, więc będzie się on opowiadał za jak najmniejszą liczbą kontroli i ich złagodzeniem. Co innego minister zdrowia, który odpowiada za to, by Polacy byli zdrowi i nie dochodziło do zatruć pokarmowych, np. salmonellą.
Teraz to instytucja podległa resortowi zdrowia sprawdza, co ostatecznie trafia na stół konsumenta. I podobnie jest w wielu europejskich państwach, np. we Francji, w Niemczech, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii. Także Komisja Europejska bezpieczeństwo żywności ulokowała w DG Sante (Dyrekcji Generalnej ds. Zdrowia i Konsumentów), a nie DG Agri (Rolnictwa i Rozwoju Wsi).

Inspekcja w nowej roli

Póki ustawy o megainspekcji, która miałaby zacząć działać od 2017 r., nie ma, resort rolnictwa próbuje zmniejszyć rolę GIS w inny sposób. W osobnym projekcie zaproponował przekazanie nadzoru nad rolnikami w zakresie realizowanym obecnie przez GIS do Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. I nie ma znaczenia, że ten organ do tej pory nie realizował takich zadań, nie ma też oddziałów powiatowych. To niepokoi m.in. Marka Balickiego, byłego ministra zdrowia.
– Funkcjonowanie GIS wymaga głębszej analizy i wyciągnięcia z niej wniosków, a nie doraźnych zmian i wyszarpywania kompetencji – stwierdza Marek Balicki.
Z kolei Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich podkreśla, że niezależnie od tego, jak potoczą się prace nad zmianami, to nie widać prób rozwiązania głównego problemu – braku pieniędzy i niskich płac, który powoduje m.in., że w inspekcjach jest wiele wakatów.