W sporach dotyczących kredytów walutowych sądy zaczynają przerzucać odpowiedzialność albo na wyższą instancję, albo na kredytobiorców.
Problem dotyczy tzw. klauzul indeksacyjnych stosowanych przez banki w umowach o walutowy kredyt hipoteczny. Taka klauzula pozwala kredytodawcy przeliczać raty według kursu swobodnie przez niego ustalonego. Już w 2010 r. postanowienie takie zostało uznane przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów za abuzywne (więcej w powyższej grafice). Kredytobiorcy ruszyli więc do sądów cywilnych, aby odzyskać pieniądze pobrane na podstawie zakazanych klauzul. Tu jednak spotkały się z oporem orzekających.
Przerzucenie roli
Tak było ostatnio w sprawie między kredytobiorcami a Getin Bankiem. Zdaniem skarżących bank swobodnie ustalał kurs waluty, i był to kurs niekorzystny dla nich, a korzystny dla banku. W związku z tym uznali, że różnica między rynkowym kursem franka a tym, który ustalał bank, stanowi bezpodstawne wzbogacenie kredytobiorcy. I zażądali jej zwrotu. Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał, że „(...) kwestionowane postanowienie par. 12 ust. 7 regulaminu stanowi niedozwolone postanowienie umowne w zakresie, w jakim przewiduje spłatę rat kredytu po kursie sprzedaży dewiz ustalonym przez bank (...), stosownie do art. 3851 par. 1 k.c. postanowienia te w takim zakresie nie wiążą powoda” (sygn. akt XXV C 1005/15). Sąd dodał, że istnieje możliwość, że takie ukształtowanie postanowień umów miało wpływ na wysokość pobranych rat.
Problem w tym, że jednocześnie stwierdził, że nie powoduje to nieważności całej umowy. Co więcej, nakazał powodowi, aby to on wskazał, jaki kurs do przeliczania rat kredytu powinien być stosowany. A jeżeli kredytobiorca nie będzie w stanie sprostać temu zadaniu, sąd powództwo oddali.
– Mamy tu do czynienia z niedopuszczalnym przerzuceniem roli sądu na stronę, a ponadto z nierozpoznaniem istoty sprawy – komentuje dr Jacek Czabański, autor blogu www.pomocfrankowiczom.pl.
– Równie dobrze sąd w sprawie o odszkodowanie mógłby stwierdzić, że jakieś się należy, ale nie w takiej wysokości, jakiej żąda powód, więc roszczenie w całości oddala – mówi.
I dodaje, że w tej sprawie powód praktycznie został pozbawiony prawa do sądu: wie, że jego roszczenie jest uzasadnione, ale każe mu się zgadywać, jaki właściwie powinien być ten właściwy kurs do przeliczenia – pod rygorem przegrania całej sprawy. Ponadto, jeżeli bank chciał utrzymania klauzuli indeksacyjnej, to powinien wskazać zarówno podstawy prawne swojego żądania, jak i treść tej klauzuli. To więc bank jest obciążony ciężarem dowodu, a nie kredytobiorca.
Inaczej patrzy na tę sprawę dr Andrzej Jakubiec, adwokat z Kancelarii Janeta, Jakubiec, Węgierski i wykładowca na Uniwersytecie Łódzkim.
– Wydaje się, że sąd słusznie oddalił pozew, ponieważ strona powodowa rzeczywiście nie udowodniła wysokości roszczenia. Co więcej, zastrzeżenia rodzić może samo posłużenie się w tej konkretnej sprawie konstrukcją bezpodstawnego wzbogacenia – ocenia prawnik.
Choć zastrzega, że wątpliwości budzi jednak z jednej strony całkowicie słuszne uznanie bezprawności klauzuli z jednoczesnym oddaleniem powództwa.
– Wydaje się, że sąd mógł wyjść poza wskazaną w pozwie podstawę prawną i rozważyć, czy nie jest możliwe zasądzenie pewnej kwoty na innej podstawie – przyznaje mec. Jakubiec.
Tymczasem zdaniem dr. Czabańskiego sąd powinien w takiej sytuacji najpierw wydać wyrok wstępny co do zasady, w którym określiłby, jaki kurs jest właściwy dla przeliczania (waloryzacji) zobowiązań stron (np. kurs średni NBP). A po uprawomocnieniu się tego orzeczenia powołać biegłego na okoliczność wyliczenia należności stron, o ile strony same by tego nie uzgodniły. Pozwala na to art. 318 par. 1 kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym sąd może uznać roszczenie za usprawiedliwione i wydać wyrok wstępny, zaś co do spornej wysokości żądania – zarządzić bądź dalszą rozprawę, bądź jej odroczenie.
Uciec od odpowiedzialności
Innym wyrokiem świadczącym o tym, że tego typu sprawy sądy uznają za „gorący kartofel”, jest ten wydany przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa (sygn. akt I C 2217/15). Tutaj pozwanym był Bank Millennium, a spór także dotyczył klauzuli indeksacyjnej. Kredytobiorcy próbowali udowodnić, że wysokość rat, a także kwoty całego kredytu nie podlegają indeksowaniu do franka szwajcarskiego. Ich zdaniem wysokość zadłużenia powinna być więc ustalana na podstawie kwoty udzielonego kredytu w walucie polskiej. Sprawa przerosła jednak warszawski sąd. Uznał on, że w tym postępowaniu „występuje zagadnienie prawne budzące poważne wątpliwości” i na tej podstawie przekazał sprawę do rozpoznania sądowi okręgowemu. W ten sposób – zdaniem Jacka Czabańskiego – po prostu uciekł od odpowiedzialności.