Sąd Najwyższy wielokrotnie dawał wskazówki co do okoliczności, jakie powinny być brane pod uwagę przy ustalaniu wysokości zadośćuczynienia oraz co do kwot, jakie należy zasądzić - wyjaśnił Bartosz Kozak.
Komisja Nadzoru Finansowego postuluje, by został stworzony cennik szkód. Tak aby uniknąć sytuacji, w której w jednej apelacji za śmierć bliskiego rodzina otrzymuje 50 tys. zł, a w drugiej 500 tys. zł. To dobry pomysł?
Nie widzę racji bytu takiego rozwiązania. Zadośćuczynienie jest formą rekompensaty bardzo niewymierną i matematycznie niewyliczalną, gdyż kompensacie podlegać mają ból i cierpienie po stracie osoby najbliższej. W polskim prawie nie ma i nigdy nie tworzono tabel, które pozwalałyby na ujednolicenie kwoty zadośćuczynienia za krzywdę doznaną na skutek śmierci osoby bliskiej. Trudno mi sobie wyobrazić wtłoczenie w ramy jakiejś tabeli cierpienia rodziców po utracie dziecka.
Praktyka orzecznicza jednak jest na tyle niejednorodna, że wydaje się, iż pewne ujednolicenie jest potrzebne.
Bartosz Kozak, radca prawny w kancelarii DRB / Dziennik Gazeta Prawna
Praktyka orzecznicza w bardzo wielu wyrokach wydanych do tej pory pozwoliła na wskazanie pewnych ram kwotowych, w których poruszają się sądy, orzekając. Prawdą jest, iż niejednokrotnie wyroki wydawane w podobnych sprawach znacznie się różnią, jeśli chodzi o zasądzane kwoty w zależności od tego, jaki sąd (w jakim rejonie Polski) orzeka. Ale to nie powód, by przyjmować sztuczne rozwiązania.
W sprawach o zadośćuczynienie sądy powinny brać pod uwagę wiele czynników indywidualnych dla konkretnej sprawy, jak choćby wspomniane wyżej ból i cierpienie moralne, wstrząs psychiczny, rodzaj więzi łączącej osobę roszczącą z osobą najbliższą, rola, jaką zmarły pełnił w rodzinie, poczucie osamotnienia i pustki, czy wystąpienie ewentualnych zaburzeń będących skutkiem nagłej śmierci osoby najbliższej. Wyznacznikiem dla sądów powszechnych powinno być także orzecznictwo Sądu Najwyższego, który wielokrotnie już dawał wskazówki co do okoliczności, jakie powinny być brane pod uwagę przy ustalaniu wysokości zadośćuczynienia oraz co do kwot, jakie powinny w konkretnych przypadkach być zasądzane. To wyrokami Sądu Najwyższego sądy powszechne powinny się kierować, uzasadniając wysokość przyznanego zadośćuczynienia, tak by w sprawach podobnych nie zapadały rażąco różne wyroki.
Nie jest tajemnicą, że zainteresowanie rynkiem odszkodowawczym wzięło się stąd, iż jest na nim sporo nieprawidłowości. Może kancelarie odszkodowawcze powinny zostać objęte nadzorem KNF?
Wobec dynamicznego rozwoju podmiotów zajmujących się pomocą i doradztwem w dochodzeniu odszkodowań kancelarii odszkodowawczych, pomysł nadzoru KNF nad tymi podmiotami wydaje się trafny. Skoro KNF sprawuje nadzór nad całym rynkiem ubezpieczeniowym, warto również, by objęła swoim nadzorem również ten element rynku. Jeśli KNF wydawałaby zezwolenia na prowadzenie takiej działalności, prowadziła rejestr kancelarii odszkodowawczych czy też mogła żądać informacji i wyjaśnień, niewątpliwie oddzieliłaby kancelarie funkcjonujące z poszanowaniem praw poszkodowanych od tych, które swoim działaniem psują często wizerunek całego rynku.
Czy miękkie działania nadzoru, takie jak niedawno opublikowany projekt rekomendacji dotyczący obliczania wysokości zadośćuczynień, wystarczą? Niektórzy eksperci wskazują, że równie dobrze mogłoby ich nie być, a potrzebna jest raczej sztywna regulacja.
Prawdą jest, iż opublikowany projekt rekomendacji nie jest wiążący dla towarzystw ubezpieczeniowych i pomimo dobrych intencji, które za nim stoją, ubezpieczyciele nadal mogą kierować się swoimi wewnętrznymi ustaleniami.
Stworzenie sztywnej regulacji przy ustalaniu wysokości zadośćuczynienia nie jest jednak według mnie dobrym pomysłem. Biorąc pod uwagę charakter zadośćuczynienia, wielość czynników wpływających na ustalenia jego wysokości oraz rolę, jaką ma spełniać zgodnie z intencją ustawodawcy, trudno sobie wyobrazić uregulowanie sztywno kwot, jakie powinny być przyznawane.
Przykładowo te same obrażenia doznane w trakcie wypadku mogą rodzić znacząco różne komplikacje dla dwóch różnych osób. Na przykład osoba aktywna fizycznie inaczej będzie znosiła czasową konieczność przywiązania do łóżka i rezygnację z dotychczasowego trybu życia niż ta, która nie prowadziła aktywnego trybu życia. Inne konsekwencje będzie rodziła konieczność czasowego zaprzestania aktywności fizycznej dla osoby, która zajmowała się sportem rekreacyjnie, niż dla osoby, która zajmowała się tym zawodowo. Liczba przypadków może być tak wielka, że okazać się może, iż wśród bardzo wielu spraw nie znajdzie się dwóch przypadków identycznych. Tym samym sztywna regulacja ustalająca wysokość zadośćuczynienia wydaje się niemożliwa do realizacji.