Miało być lepiej dla członków spółdzielni. Zapowiadają się jednak nowe, niepotrzebne restrykcje. A to dlatego, że w Senacie źle zinterpretowano wyrok Trybunału Konstytucyjnego

Senat przygotował projekt przepisów, zgodnie z którymi zabronione będzie nawet udostępnianie lokali rodzinie. Wiele osób może zostać skreślonych z list spółdzielców, a wtedy stracą dach nad głową

W lutym ubiegłego roku Trybunał Konstytucyjny ( wyrok z 5 lutego, sygn. K 60/13), stwierdził, że władze spółdzielni są niesłusznie uprawnione do przyjmowania zbyt wielu osób w poczet członków. W efekcie mogą bowiem manipulować wynikami wyborów przeprowadzanych wśród spółdzielców. Ten wyrok TK postanowili właśnie wykonać senatorowie. Tyle że w zapale ulepszania prawa bardzo się zagalopowali.
„Proponuje się ograniczenie prawa do nabycia członkostwa w spółdzielni mieszkaniowej jedynie do osób, które mają interes polegający na zaspokajaniu ich potrzeb mieszkaniowych (...)” – czytamy w uzasadnieniu projektu nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Co to oznacza w praktyce? – Członek spółdzielni, jeśli chce nim pozostać, nie mógłby wynająć swojego mieszkania. Ani udostępnić go rodzinie, jeżeli jednocześnie sam by w nim nie mieszkał – wskazuje dr Borys Budka, były minister sprawiedliwości, radca prawny specjalizujący się w prawie spółdzielczym.
Zmiana może szczególnie dotknąć tych, którzy mają lokatorskie prawo do lokalu. W razie skreślenia ich z listy spółdzielców mogą zostać zobligowani nawet do oddania mieszkania. Z kolei posiadający własnościowe prawo do lokalu zostaną tylko – i aż – ograniczeni w swoich prawach. Mieszkań nikt im nie odbierze, ale zmniejszy się za to ich wpływ np. na to, czy i jakie remonty będą przeprowadzane w bloku. Zostaną też pozbawieni prawa do kontrolowania działań władz spółdzielni.
– To bardzo niebezpieczna zmiana, która jest krokiem w przeszłość. To powrót do zasady, że na jednego obywatela przypada co najwyżej jedno mieszkanie – uważa Borys Budka.
Senator Lidia Staroń, odpowiadająca za projekt nowelizacji, zapewnia, że to dopiero wstępny etap prac nad ustawą. – Przyjrzymy się jej dokładnie i wszystkie wątpliwości rozstrzygniemy zgodnie ze wskazaniem trybunału – zapewnia
Bycie członkiem...
– Spółdzielnia nie powinna mieć nadmiernego wpływu na stan osobowy jej członków. Ma realizować cel główny, czyli zaspokajać potrzeby mieszkaniowe – wskazywał w lutym sędzia TK Leon Kieres.
Chodzi o to, że przez wiele lat przepisy pozwalały na przyjmowanie w poczet spółdzielców osób nijak niezwiązanych z daną spółdzielnią.
– Prowadziło to do patologii, gdy mieszkańców w spółdzielni było 200, a jej członków 400 – tłumaczy senator Lidia Staroń odpowiedzialna za projekt nowelizacji.
Cel takich działań był oczywisty: władze spółdzielni przyjmowały w poczet spółdzielców pracowników administracji czy rodziny jako członków oczekujących. A ci przychodzili na walne zgromadzenie, by głosować i wybrać ponownie te same władze.
Wyrok trybunału taką możliwość ukrócił. Sędziowie odnieśli się zresztą wprost do patologicznej praktyki. „Przyjmowanie w poczet członków spółdzielni członków oczekujących, osób zatrudnionych w spółdzielni lub jej organach, a także innych osób nieposiadających praw do lokalu w danej spółdzielni mieszkaniowej lub ekspektatywy odrębnej własności prowadzić może do sytuacji, w których podmioty takie będą miały realny wpływ na zarządzanie spółdzielnią, uczestnicząc w podejmowaniu uchwał na walnym zgromadzeniu” – wyjaśnił TK.
Prawo bycia członkiem spółdzielni – zdaniem TK – należy wiązać z rzeczywistymi potrzebami obywateli, czyli przede wszystkim z zaspokajaniem ich potrzeb mieszkaniowych.
...i posiadanie interesu
Senatorowie jednak wylewają dziecko z kąpielą. Zgodnie z przedstawionym uzasadnieniem do projektu proponują ograniczenie prawa do nabycia członkostwa w spółdzielni jedynie do osób, które mają interes polegający na zaspokajaniu ich potrzeb mieszkaniowych (chyba że chodzi o uzyskanie od spółdzielni lokalu o innym przeznaczeniu, np. na sklep czy pralnię).
Innymi słowy zdaniem Trybunału Konstytucyjnego członkami spółdzielni powinny być przede wszystkim osoby rzeczywiście zajmujące na jej terenie lokale mieszkalne. Senatorowie zaś wskazują, że członkami spółdzielni mogą być wyłącznie osoby zaspokajające własne potrzeby mieszkaniowe.
– Takie rozwiązanie jest zdecydowanie zbyt daleko idące i nie ma nic wspólnego z gospodarką wolnorynkową – ocenia dr Borys Budka, były minister sprawiedliwości i radca prawny specjalizujący się w prawie spółdzielczym.
Jego zdaniem ustawa wykonująca w taki sposób wyrok TK sama powinna szybko do trybunału trafić.
– W grę wchodzi naruszenie prawa własności oraz zasady równości – zaznacza minister Budka.
Jak mówi, nie może być tak, że osoba będąca spółdzielcą może zrobić mniej niż ktoś, kto spółdzielcą nie jest. A taki byłby skutek nowych przepisów.
– W realizacji własnych potrzeb mieszkaniowych nie mieszczą się przecież podstawowe uprawnienia, jak chociażby wynajmowanie lokalu – twierdzi Borys Budka.
Co kto robi u siebie
Łukasz Ozga, radca prawny w kancelarii Płonka Ozga, wskazuje, że to kolejny symptom niepokojącej tendencji do regulowania wszystkiego, co się da.
– Ci, którzy nie posiadają uprawnień do lokalu, chcą decydować o prawach osób, które takie uprawnienia posiadają i są najbardziej zainteresowane stanem spraw spółdzielni. A to zła droga – przekonuje mec. Ozga.
Jego zdaniem ani ustawodawcy, ani spółdzielniom nic do tego, w jaki sposób spółdzielcy wykorzystują swoje lokale, o ile nie naruszają swoim postępowaniem ogólnie przyjętych reguł.
– Z punktu widzenia prawa bez znaczenia powinno być to, czy dla kogoś to jedyny lokal, jeden z dwóch czy dziesiąty. Nawet jeśli ktoś wykorzystuje mieszkanie stricte biznesowo, powinien móc być członkiem spółdzielni. Przecież ma dla niego znaczenie choćby to, czy wyremontowany zostanie blok, w którym znajduje się jego mieszkanie – tłumaczy mec. Ozga.
Co ciekawe, podobne zastrzeżenia do projektowanego rozwiązania ma sama senator Lidia Staroń. Uważa, że nowelizacja musi prowadzić do polepszenia sytuacji spółdzielców kosztem władz spółdzielni, a nie na odwrót. Wyraźnie zaskoczona naszym pytaniem o ograniczenia dla spółdzielców parlamentarzystka uspokaja, by nie wyciągać pochopnych wniosków z jednego zdania zawartego w uzasadnieniu.
– Trzeba czytać wszystkie przepisy i uzasadnienie łącznie – twierdzi Staroń.
Deklaruje, że celem projektodawcy jest, by powiązać prawo do bycia członkiem spółdzielni z prawem do lokalu, a nie z tym, jak ktoś dany lokal wykorzystuje.
– Jeśli ktoś posiada spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu i chce mieszkanie wynajmować, niech wynajmuje. Ja na pewno nikogo za to nie będę ścigała – zapewnia senator.
Etap legislacyjny
Projekt złożony do laski marszałkowskiej
Rodzima spółdzielczość / Dziennik Gazeta Prawna