Tak naprawdę mamy tu do czynienia z zasadą, że cel uświęca środki.
Historia wprowadzonego w ramach lipcowej reformy przepisu zakazującego wykorzystywania tzw. owoców zatrutego drzewa okazała się nad wyraz krótka. Zastąpiono go nową regulacją, która wprost deklaruje prawną dopuszczalność posługiwania się dowodami, które zostały uzyskane za pomocą czynu zabronionego. Zmiana ta ma charakter wręcz rewolucyjny, bowiem po raz pierwszy w historii polskiego procesu karnego doszło do wyraźnej legalizacji bezprawia.
Mniejszym złem byłby, jak pierwotnie planowano, powrót do stanu sprzed 1 lipca 2015 r. poprzez uchylenie art. 168a k.p.k. i przywrócenie rzeczywistości normatywnej, w której nieformalnie stosowano mechanizmy blokujące wykorzystywanie nielegalnie zdobytych dowodów w procesie dowodzenia winy. Tymczasem ustawodawca posunął się daleko, jak nigdy dotąd. W efekcie za w pełni dopuszczalne i legalne uznawane będą dowody, które uzyskane zostały w wyniku zastosowania w stosunku do danej osoby np. groźby, podstępu, prowokacji, pobicia, przymusu fizycznego lub psychicznego, świadomego wprowadzania w błąd. Jedyną furtką bezpieczeństwa jest zastrzeżenie, iż dowodu takiego nie będzie można dopuścić w sytuacji, gdy został on uzyskany w związku z pełnieniem przez funkcjonariusza publicznego obowiązków służbowych, w wyniku zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu lub pozbawienia wolności. Jest to jednak furtka iluzoryczna, która raczej ma uspokoić oponentów niż wpłynąć na przestrzeganie prawa w procesie gromadzenia dowodów.
Nieprecyzyjność i otwartość interpretacyjna tego fragmentu przepisu art. 168a k.p.k. powoduje, że nie będzie on miał w praktyce zastosowania. Ileż to bowiem mamy przypadków zabójstw dokonywanych przez funkcjonariuszy publicznych, i to w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych, kiedy to równolegle dochodzi do uzyskiwania dowodu do sprawy? Spod omawianego wyłączenia wymyka się tymczasem każde działanie funkcjonariusza publicznego, jeżeli tylko do wskazanego dalej zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu lub pozbawienia wolności nie doszło w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych, co w istocie jest niesamowicie łatwe do wykazania.
Nie można wreszcie zapominać, że owo wyłączenie podmiotowo jest ograniczone tylko i wyłącznie do funkcjonariuszy publicznych (art. 115 par. 13 k.k.), a więc w pewnym zakresie już nie do osób pełniących funkcję publiczną (art. 115 par. 19 k.k.) czy też do wszystkich innych osób, które nie spełniają owego wymogu podmiotowego. Zatem gdy „zwykła” osoba uzyska dowód w wyniku dokonanego zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu u innej osoby lub w wyniku pozbawienia kogoś wolności, to będzie to dowód legalny, który może być swobodnie wykorzystywany w procesie dowodzenia czyjejś winy.
Zresztą, poza wskazanym złudnym i w rzeczywistości nieistniejącym wyjątkiem, uzyskanie przez kogokolwiek dowodu za pomocą jakiegokolwiek czynu zabronionego będzie w istocie uznawane – o zgrozo – za zachowanie pożądane i prawne, albowiem efekt takiego zachowania będzie mógł być w sposób legalny wykorzystany w procesie udowadniania innej osobie winy. W tym znaczeniu bez wątpienia mamy do czynienia z legalizacją bezprawia.
Uzasadnieniem dla takiej fundamentalnej zmiany w patrzeniu na gwarancyjną rolę procesu karnego (fundamentalnej, bo faktycznie kasującej ów gwarancyjny charakter procesu) jest rzekomo chęć dążenia do zasady prawdy materialnej w procesie karnym. A więc do tego, by podstawą orzekania o winie bądź niewinności oskarżonego były wszelkiego rodzaju dowody, które udało się zgromadzić w toku procesu, niezależnie od sposobu ich uzyskania. Tak naprawdę zaś mamy tu do czynienia z zasadą, że cel uświęca środki.
Warto przy tym podkreślić, że zasada prawdy materialnej miała się bardzo dobrze przed wprowadzeniem nowego brzmienia art. 168a k.p.k. i naprawdę nie trzeba było jej w tak wątpliwy sposób pomagać. Zresztą należy przewidywać, że pod rządami zmienionego art. 168a k.p.k. z prawdą (prawdziwymi ustaleniami faktycznymi) będziemy mieć do czynienia dużo rzadziej. Zaś co do samej idei prawdy materialnej dodam tylko, że istnieje wiele instytucji procesowych, które ze swojej istoty jej przeczą, a które są w pełni aprobowane przez aktualnego normodawcę. Chodzi tu w szczególności o wszelkiego rodzaju tryby konsensualne, które pozwalają na maksymalne ograniczenia dowodowe i w pewien sposób sankcjonują domniemanie winy.
Na uwagę zasługuje też kolejna instytucja procesowa, wprowadzona za sprawą art. 168b k.p.k. Przepis ten dotyczy zagadnienia tzw. zgód następczych. Zgodnie z nim to prokurator będzie decydował, czy uzyskany w wyniku kontroli operacyjnej dowód dotyczący przestępstwa lub osoby, których ta kontrola nie dotyczyła, zostanie wykorzystany w procesie karnym.
Sama koncepcja zgody następczej od dawna budziła pewne wątpliwości, i to pomimo tego, iż to sąd zatwierdzał daną informację, dopuszczając ja jako dowód. Teraz nie dość, że będziemy mieli do czynienia z niejako automatyczną legalizacją takiej informacji (art. 168b k.p.k. już przesądza, że to, co uzyskano ponad wniosek o kontrolę operacyjną, już jest dowodem), to jeszcze pozostawimy prokuratorowi swobodę co do dalszych kroków. Powstanie zatem zagrożenie, że prokurator będzie chciał przedstawić tylko te dowody, które będą dla niego wygodne z punktu widzenia przyjętej tezy oskarżenia. A to już prosta droga do manipulowania wynikiem procesu. Ponadto tak uzyskane dowody mogą stać się podstawą dla nowego śledztwa (jeżeli tak zdecyduje prokurator) albo równie dobrze mogą być trzymane w szafie i nigdy nie ujrzą światła dziennego (ponownie, jeżeli tak uzna prokurator). No chyba że właśnie na tym ma polegać nowe ujęcie prawdy materialnej.