Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Rząd pewnego państwa, z uwagi na pogłębiający się kryzys finansów publicznych oraz wolę ponoszenia wysokich wydatków socjalnych (chleba i igrzysk), jak również rosnących kosztów zadłużenia zagranicznego (duża jego część nominowana jest w walutach obcych, których kursy rosną), potrzebuje nagle dopływu znacznej gotówki.
Polepszenie ściągalności podatków jest procesem czasochłonnym i trudnym – nie da on efektów z dnia na dzień ani nawet z miesiąca na miesiąc. Opodatkowanie wybranych kategorii podmiotów też nie przyniesie dużych i szybkich efektów. Banki i inne podmioty rynku finansowego już zostały obciążone dodatkową daniną. Na dodatek wszystkie duże przedsiębiorstwa posiadają zastępy prawników, księgowych i przede wszystkim lobbystów oraz rozliczne powiązania międzynarodowe, pozwalające na transfer gotówki w ciągu kilku godzin poza granice kraju.
Są jednak oszczędności w bankach. Przeciętny obywatel nie dysponuje takimi możliwościami jak duże przedsiębiorstwo, a różne państwa dawały już przykład, jak można obciążyć własnych obywateli podatkiem. Oczywiście operacja taka musi odbyć się szybko i po cichu. Naród tego państwa jest bowiem przyzwyczajony do sytuacji kryzysowych i wojennych, więc jeszcze potrafi szybko ustawić się w kolejkach do banków, bankomatów, kantorów, a uzyskane środki schować w skarpecie lub zakopać w ogródku.
Nic jednak trudnego. Można ustawę uchwalić w nocy przy okazji zmiany jakichś innych przepisów. Tej samej nocy przekazać ją wyższej izbie parlamentu, która w ciągu kilku godzin też ją przegłosuje. Zostaje jeszcze prezydent, ale przecież w kryzysowej sytuacji on też może ustawę podpisać od razu. Potem już tylko publikacja. Prawnicy co prawda wspominają o jakimś vacatio legis, ale to na pewno jakiś przesąd.
Czy opisany powyżej kraj coś państwu przypomina? Jeżeli byłaby nim Rzeczpospolita Polska, można byłoby powiedzieć, że zarówno tryb procedowania tej ustawy, jak i jej brzmienie są sprzeczne z konstytucją. Musi jednak istnieć organ władzy sądowej, który może to powiedzieć. Ten organ musi mieć możliwość sprawnego procedowania, a jego orzeczenia muszą być respektowane. W braku któregokolwiek z tych elementów opisany powyżej scenariusz przestaje być fiction, a staje się science. Aby te proporcje odmienić, potrzebujemy właśnie Trybunału Konstytucyjnego.
Musi istnieć organ władzy sądowej, który powie, że tryb procedowania ustawy oraz jej brzmienie są sprzeczne z konstytucją